Pierwszy projekt denko na blogu, czyli zużycia lipca

Dzisiaj chciałabym zaprezentować wam nową serię, którą planuję wprowadzić na stałe na mojego bloga, a mowa tutaj o powszechnym  i lubianym projekcie denko! Czytam wasze zużycia tak często, że zapragnęłam mieć je u siebie. Uważam, że to świetna okazja do zapoznania się z takimi mini recenzjami produktów. Posty zamierzam dodawać pod koniec każdego miesiąca, chyba, że będzie tego naprawdę mało - wtedy zdenkuję dwa miesiące razem. W dzisiejszym wpisie będzie sporo kolorówki, ale nie zabraknie pielęgnacji ciała, twarzy czy produktów do włosów.

Serdecznie zapraszam na post ze zużyciami! 

Makijaż 

Muszę przyznać, że ostatnimi czasy naprawdę odeszłam od malowania się. Najczęściej z kolorówki królują u mnie produkty do oczu. Udało mi się w końcu zużyć podkład i bazę, które zakupiłam naprawdę spory czas temu..

  • Isana Young, Compact Powder - jako posiadaczka cery tłustej kompletnie nie polecam tego pudru. Kosmetyk nie sprawdza się na dłuższą metę, po 2h trzeba robić poprawki. Nie współgra kompletnie mi z twarzą, dodatkowo bardzo podkreśla suche skórki.  Na plus bardzo wygodne do korzystania opakowanie, cena i oczywiście dostępność. 

  • Maybelline, Master Prime, Pore Minimizing Primer - baza dobrze nawilża skórę i pozostawia ją przyjemnie gładką. Jednak nie przedłuża trwałości makijażu. Podkład wygląda i zachowuje się identycznie z nią i bez niej, dodatkowo nie poradziła sobie ona z jej głównym zadaniem - pory nie są zminimalizowane w najmniejszym stopniu. 

  • Maybelline Fit Me!, Matte + Poreless Foundation - Podkład łatwo rozprowadza się na skórze, bardzo dobrze współpracuje z gąbką do makijażu. Jego krycie jest średnie ale można je budować, na skórze jest niewyczuwalny, świetnie się utrzymuje, nie ściera się, jest bardzo lekki, nie tworzy efektu maski, doskonale nadaje się do codziennego stosowania. Po jego nałożeniu skóra wygląda świeżo i promiennie. Podkład daje efekt delikatnego matu. Biorąc pod uwagę również niską cenę, myślę że warto wypróbować ten produkt.
  • Bell, Perfect Dip Eyeliner - produkt dość trwały, kreska utrzymała mi się cały dzień na oku, jednak jego aplikacja jest fatalna. Chodzi mi tutaj głownie o aplikator, który jest po prostu twardy. Wymieniłam go od razu na inny. Z samego produktu byłam zadowolona. 

  • Eveline, Extension Volume, False Definition 4D & Waterproof Mascara - po kilku miesiącach testowania tego tuszu, mogę stwierdzić że był co najwyżej okej. Do kupna zachęciła mnie jego miękka, silikonowa szczoteczka i oczywiście cena. Tusz nie osypuje się, nie rozmazuje, ładnie wydłuża rzęsy. Na początku niestety bardzo skleja rzęsy. 

Pielęgnacja twarzy 

Aktualnie do pielęgnacji swojej twarzy przywiązuje ogromną uwagę. Kiedyś nie zwracałam uwagi na skład, a brałam, bo było np. w reklamie to na pewno się sprawdza! Teraz śmieję się sama z siebie, jednak cieszę się, że te czasy minęły :D


  • Lirene Dermoprogram, Physi-micelarny żel do oczyszczania twarzy z błękitną algą - Kupiłam ten żel micelarny z myślą o dokładnym demakijażu po ciężkich kosmetykach. Niestety w tej roli nie sprawdził się zupełnie. Makijaż musiałam zmywać kilkakrotnie, a na płatku kosmetycznym i tak pozostawały ślady po podkładzie. Dodatkowo podrażnił moje oczy, skóra była strasznie lepka i nieprzyjemna w dotyku.

  • Bielenda, Skin Clinic Profesional, Super Power Mezo Serum - produkt w moim odczuciu zrobił niewiele. Nie zauważyłam zwężenia porów, oczyszczenia cery, wyrównania koloru. Może trochę pomagało przy zmianach trądzikowych i w zmatowieniu cery, jednak używam też innych kosmetyków do tego przeznaczonych, więc trudno jednoznacznie stwierdzić, co pomogło. 

Pielęgnacja ciała 

Do pielęgnacji ciała nie przywiązuje aż takiej uwagi. Skórę mam suchą, ale nie wrażliwą, więc mogę stosować o wiele więcej kosmetyków drogeryjnych.

  • Eveline, Botanic Expert, Aktywnie nawilżające mleczko w balsamie do ciała `5 roślinnych mleczek` - bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę. Intensywnie pachnie kokosem. Szybko się wchłania, nie zostawia smug, a konsystencja produktu jest rewelacyjna, kremowa, ale lekka. Na plus oczywiście pompka przez co produkt jest naprawdę wydajny. 

  • Vellie Cosmetics, Nawilżający krem do rąk - krem jest delikatny, nie oblepia dłoni ani nie jest zbyt tłusty- a jednak działa tak jak trzeba i idealnie sprawdza się jako niewielki towarzysz w ciągu dnia. Nie sprawi cudów, ale aplikowany regularnie poprawia stan dłoni. Skóra jest zdecydowanie bardziej nawilżona i wygładzona. Do tego zapach produkt jest naprawdę subtelny. 

  • Garnier Mineral, Antyperspirant w kulce 48h, Action Control - dzięki niemu w upalne dni czy w zatłoczonym autobusie nie mam problemów z potem. Nie zostawia plam na ubraniach i działa naprawdę długo - nie sprawdzałam, czy wytrzymuje 48 godzin, ale 24 na pewno. Ładnie, delikatnie pachnie, jest wydajny i ma bardzo poręczne opakowanie. Zdecydowanie mój ulubieniec!

  • Organic Shop, Raspberry & Sugar, Body Polish - ten peeling pachnie jak prawdziwe malinki. Jestem zachwycona. Spodziewałam się sztucznego, chemicznego zapachu a tutaj proszę-raj dla mego nosa. Kosmetyk bardzo dobrze złuszcza martwy naskórek, dogłębnie odżywia i nawilża skórę dzięki ekstraktowi z malin. Dodatkowo nadaje skórze jędrność i sprężystość. Co więcej trzcina cukrowa nawilża i odświeża skórę. Aktualnie testuję peeling kawowy tej marki, ciekawe czy zaskoczy mnie równie pozytywnie!

Włosy 

Czyli dwie odżywki - jedną z nich uwielbiam, a drugą uważam za totalny bubel. I olejek, który pokochałam od pierwszego użycia!


  • Bioélixire, Olejek z czarnuszki - olejek spisuje się na prawdę świetne. Moje włosy mają tendencje do przetłuszczania przy nasadzie natomiast końcówki często są przesuszone, stosowanie serum przywróciło im blask i elastyczność. Stosuję serum po każdym myciu włosów, nakładam na jeszcze wilgotne końcówki. Żałuje jednak, że opakowanie nie ma małego dozownika - to na pewno ułatwiło by miarkowanie produktu. Poza tym wszystko na plus!

  • Kallos, Algae, Maska do włosów z algami - bardzo lubię maski Kallos, ze względu na niską cenę i działanie. Algae to jedna z lepszych masek, jakich miałam okazję używać. Największą zaletą jest dla mnie to, że nie obciąża włosów i nie przyspiesza ich przetłuszczania. Już po kilku sekundach od nałożenia jej na włosy, idealnie je wygładza i daje uczucie nawilżenia. Włosy bez problemów się później rozczesują. Plusem jest też zapach, przyjemny, nie mdlący.

  • Receptury Agafii, Tradycyjny syberyjski balsam do włosów nr 2 na brzozowym propolisie - zauważyłam, że włosy robią mi się przesuszone i naprawdę zbyt lekkie. Kilka kropel oleju nieco załatwiało sprawę, ale nie do końca. Końcówki miałam po nim bardziej szorstkie, a o nawilżeniu niestety nie można tutaj mówić. Zdecydowanie jestem na NIE. 

To by było tyle mojego denka. Mam nadzieję, że udało mi się jak najlepiej przedstawić wam pokrótce kosmetyki, a  mój pierwszy post ze zużyciami was wciągnął! Dajcie znać w komentarzu! :)

Znasz coś z mojego zużycia? Coś Cię zainteresowało?

NACOMI | Krem arganowy pod oczy z marokańskim olejem arganowym i olejem z pestek winogron

Tak to bywa.. z każdym dniem nie stajemy się coraz młodsi, a wręcz przeciwnie. Wyraz naszych oczu z wiekiem bogaci się zatem nie tylko o doświadczenie, ale także o zmarszczki, worki i inne tym podobne przyjemności. Okolice oczu to chyba najbardziej wrażliwa część naszej twarzy. Niestety często bywa zaniedbywana przez wiele z nas. Używamy wiele kremów, olejków, nakładamy serum czy inne specyfiki na twarz, a o okolicach wokół oczu zapominamy. W sumie bardzo podobnie wyglądała moja historia. Jednak któregoś dnia zebrałam się w sobie i krem pod oczy traktuję jako coś niezbędnego. Nie zdarza mi się już o nim zapomnieć.

Markę Nacomi zapewne już dobrze znacie, bowiem ma w swojej ofercie niedrogie i ciekawe kosmetyki z przyjaznymi składami, które można zakupić zarówno stacjonarnie (np. w Hebe) jak i online. Jednym z takich produktów jest znany już w blogosferze bohater dzisiejszego wpisu, czyli arganowy krem pod oczy z marokańskim olejem arganowym i olejem z pestek winogron.
"Produkowany przez Nacomi krem pod oczy to ukojenie dla naszej skóry pod oczami, łagodzi podrażnienia, zaczerwienia, i odpowiednio nawilża delikatną skórę pod oczami. Spłyca delikatne pierwsze zmarszczki i zapobiega powstawaniu nowych."

Pełen skład 

Deionized Aqua, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Vitis Vinifera Seed Oil, Cetyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Stearic Acid, Tocopheryl Acetate, Sodium Lauroyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid

Olej arganowy zwany eliksirem młodości jest najdroższy, olejem świata. Intensywnie nawilża skórę wokół oczu. Zapobiega powstawaniu zmarszczek i spłyca już powstałe. Odżywia i regeneruje.

Olej z pestek winogron zawiera proantocyjanid - naturalne najsilniejsze antyoksydanty. Zapobiega starzeniu się skóry, stymuluje odnowę komórek. Ma szczególne działanie na skórę wokół oczu. Zmniejsza zmarszczki i opuchliznę wokół oczu.

Skład moim zdaniem jest naprawdę świetny. Zero parabenów, substancji zapachowych i dużo naturalnych olejków, czyli naprawdę fajne substancje w kremie za około 30zł.

Informacje ogólne

Nasz krem pod oczy dostajemy w kartonowym opakowaniu, które pod względem kolorystycznym bardzo przyciąga wzrok - pastelowy róż, złoty i biel. Osobiście uwielbiam takie połączenia. Na opakowaniu nie ma symbolu PAO, dlatego należy kierować się zwykłą datą ważności, która jest nadrukowana na spodzie i okres przydatności wynosi najczęściej od 20 do 36 miesięcy, ale w dużej mierze uzależnione jest to od tego, kiedy nabędziecie kosmetyk. 

Produkt dostajemy w szklanym słoiczku o pojemności 15ml. Pod nakrętką dodatkowo mamy kolejne zabezpieczenie kremu w postaci plastikowego wieczka. Szczerze mówiąc, wolę kremy w tubkach, gdzie nie muszę wkładać do środka palców - szczególnie, gdy mam długie paznokcie. Ponadto z powodu małego rozmiaru jest nie do końca wygodny.

Krem nie jest mocno zbity i gęsty, jest delikatny i łatwy w nakładaniu. Aplikuję go zarówno na dzień, jak i na noc. Wystarczy naprawdę odrobina, aby pokrył całą okolice oka, przez co jest bardzo wydajnym produktem. Pozostawia jednak lekki, śliski film na skórze.

Praktycznie nie wyczuwam żadnego zapachu, dla mnie jest on neutralny, bez żadnych szczególnych nut zapachowych.  Na pewno jest to plus - sprawdzi się u osób wrażliwych na zapachy.


 Podsumowanie

Zaznaczę, że moja skóra pod oczami nie jest mocno przesuszona, więc nie wiem, jak sprawdziłby się w takich warunkach.  Na ten moment najważniejsze jest dla mnie to, aby krem nawilżał i rozjaśniał moje cienie pod oczami. Działanie przeciwzmarszczkowe jest również na plus, ponieważ lepiej zapobiegać niż leczyć.

Tak jak wspomniałam - produkt łatwo się rozprowadza, ale nie wchłania się do końca, zwłaszcza, jeśli nałożymy większą ilość. Mi bardzo to odpowiada, bo lubię na noc zaaplikować taką nawilżającą, trochę tłustą kołderkę na skórę wokół oczu. Na dzień pod makijaż daję zaledwie odrobinę kremu. Dla niektórych osób, szczególnie tych o bardziej tłustych powiekach najlepszym wyjściem będzie używanie tego kosmetyku tylko na noc. Właśnie stosowanie przed snem, tuż po zmyciu makijażu zagwarantuje nam bardzo dobre nawilżenie i odżywienie tej okolicy. Rano budzę się zawsze z niesamowicie miękką i sprężystą skórą wokół oczu. Krem fajnie działa także na wszelkie obrzęki po nieprzespanych nocach, jeśli wcześniej potrzymamy go w lodówce. Świetnie zaaplikować też taki schłodzony kosmetyk na skórę po demakijażu wieczornym - to da jej ukojenie. Ja nie rezygnowałam też z niego pod makijaż, ale w dużo mniejszej ilości niż na noc, tak aby prawie cały się wchłonął. Krem nie powoduje rolowania ani ważenia się korektora, czy innych kosmetyków kolorowych. Nie zauważyłam też, aby cienie zbierały mi się w załamaniach. Niestety nie zauważyłam redukcji ceni pod oczami czy chociażby lekkiego rozjaśnienia tej strefy. 

Ogromnym plusem kosmetyku jest brak jakichkolwiek podrażnień oczu, nie muszę uważać przy jego rozprowadzaniu. Nie ma mowy o łzawiących oczach, czy szczypaniu.

Od razu zaznaczam, że krem nie daje zauważalnego efektu po pierwszym użyciu, bo nie do tego został stworzony. Jeżeli chcemy względnie szybko napiąć skórę wokół oczu i ją wygładzić, to musimy sięgnąć po kremy naładowane chemią. Wybierając produkt naturalny efekty zauważymy po dłuższym czasie, przy regularnym stosowaniu.

Swój egzemplarz zakupiłam na stronie cocolita.pl, jednak można znaleźć go w troszkę tańszej cenie. Stacjonarnie w Hebe. 
Nacomi - Arganowy krem pod oczy, 15ml - Cocolita ~ 31,9zł
Nacomi - Arganowy krem pod oczy, 15ml - Triny ~ 31,66zł 
Nacomi - Arganowy krem pod oczy, 15ml - Ekobieca ~ 24,99zł 
Nacomi - Arganowy krem pod oczy, 15ml - Makeup ~ 24,98zł




Jakie są wasze opinie o tym kremie. Może miałyście okazję go używać? Znacie markę Nacomi? Koniecznie dajcie mi znać! Do następnego! 💋

Sunday Brunch Yankee Candle | Sweet Morning Rose oraz Blush Bouquet

W dzisiejszym wpisie opowiem troszkę o dwóch zapachach z wiosennej kolekcji Yankee Candle Sunday Brunch, które marka przygotowała w limitowanej edycji. Chociaż tę porę roku pożegnaliśmy jakiś czas temu to ja dopiero zabrałam się za ich testowanie. Jako, że nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po tych zapachach, stwierdziłam, że zanim zamówię pełnowymiarową święcę najpierw skuszę się na woski. Już teraz poluję na letnią odsłonę, w której skład wchodzą trzy zapachy Honey Lavender Gelato, White Strawberry Bellini oraz Gilled Peaches&Vanilla. Myślę, że recenzję zapachów będzie można przeczytać już niedługo.

Sunday Brunch Yankee Candle

Nowa kolekcja Yankee Candle Sunday Brunch dostępna jest we wszystkich formatach, od dużych świec aż po woski. Tym co odróżnia świece z kolekcji Sunday Brunch od tych z regularnych kolekcji, jest nowy design etykiet. Takie zmiany ze strony marki zawsze wywołują emocje, szczególnie wśród długoletnich fanów. Przyznam szczerze, że ja nie zżyłam się jeszcze aż tak z firmą, aby mnie w jakikolwiek sposób ten fakt wzburzył.
Niedzielny brunch to szczególny czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi - pozwala nam odpocząć, odświeżyć zmysły, czerpać radość z miłej atmosfery. Kolekcja Sunday Brunch stawia w centrum kwiaty - zarówno te proste, wiosenne, jak i wytworne, ułożone w wystawne bukiety.


Sweet Morning Rose 

"Śliczne różowe ciasteczka, artystycznie wykończone delikatnymi płatkami róż"

Nuty zapachowe 

  • nuty głowy: kwiat gruszy, woda różana
  • nuty serca: cukrzone płatki róż, lilia, ylang ylang
  • nuty bazy: pudrowe piżmo, pianki marshmallow

Ten zapach zapaliłam jako pierwszy. Jako fanka różanych zapachów nie mogło być w końcu inaczej. Na sucho wydawał mi się nieco mydlany, ale gdy tylko go zapaliłam to wrażenie znika i pozostają tylko słodkie, różane perfumy - piękne i kobiece. Nie musicie obawiać się o przytłaczający zapach, bo on nie ma z nim nic wspólnego. Rozprzestrzenia się w szybkim tempie, dzięki czemu szybko możemy zgasić kominek, a i tak będzie go czuć. Bardzo udana kompozycja, która charakteryzuje się dobrą mocą.


Blush Bouquet

"Radosne różowe piwonie, lilie i kwiaty cytrusów ułożone w bukiecie, który idealnie prezentuje się na środku stołu."

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: kwiaty wiśni
  • nuty serca: piwonie, słodki groszek, lilie
  • nuty bazy: bursztyn

Ten to dopiero cudo! Kompozycja Blush Bouquet jest z jednej strony dość przewidywalna, a z drugiej nieoczywista. Zapach jest bardzo lekki, słodki i świeży jednocześnie. Kwiatowy i ciepły. Mimo tego, że stężenie kwiatowych akordów jest tu bezsprzecznie największe, nie dusi ani nie przytłacza. Dodatkowo wyczuwam w nim lekko wodne nuty, co nadaje całości miano idealnego połączenia. Moc zapachu określam na bardzo dobrą - wyczuwalny w pomieszczeniu, na pewno każdy nos go wyczuje!



Podsumowanie  

Wizualnie kolekcja naprawdę do mnie przemówiła, pastelowe kolory idealnie wpisują się we wiosenną stylistykę. Na pewno na mocach tych zapachów się nie zawiedziecie. Każdy z nich ma mniej lub bardziej kobiece akcenty, jeśli lubicie kobiece, perfumeryjne zapachy koniecznie musicie je wypróbować. Blush Bouquet na pewno trafi do mnie w pełnowymiarowej wersji! 💓


A Wy poznaliście zapachy z wiosennej kolekcji Yankee Candle Sunday Brunch? Który z nich jest Waszym faworytem?  Do następnego! 💋

MARION | Food for Skin | Kremowe maseczki do twarzy

Obstawiam, że większość z nas lubi rozpieszczać swoją skórę maseczkami. Wybór na rynku z dnia na dzień jest coraz większy i podejrzewam, że gdybyśmy używały nawet po jednej każdego dnia to nie poznamy ich wszystkich. Za każdym razem, gdy sięgam po tego typu produkty staram się, aby były różne. Dziś chciałabym Wam powiedzieć słów kilka o maseczkach firmy MARION, które dorwałam w Dino po 99 groszy. Stwierdziłam, że za takie pieniądze chociażby nie zdziałały cudów nie będę żałować, że zakupiłam. Seria "Food for Skin" od razu przyciągnęła mój wzrok, uważam, że ich opakowania są naprawdę ładne w swej prostocie. Do kolekcji brakuje mi tylko maseczki wygładzającej, której niestety nie udało mi się złapać.
Niestety w moim przypadku bez właściwie dobranej, codziennej pielęgnacji ciężko byłoby uzyskać efekt zadbanej skóry. Systematyczność jest tutaj kluczowa nie tylko w codziennej pielęgnacji, ale także tej uzupełniającej o serum czy maseczki. Staram się wygospodarować 2-3 razy w tygodniu 15-20 minut na zrobienie peelingu i nałożenie maseczki, czyli chwilę relaksu dla samej siebie. Przyznaję, że nie należę do osób, które na wieczorne spa przeznaczają większą część swojego czasu, zapewniając sobie relaksacyjne świeczki, babski serial w tle i wino. Nie wygląda to tak jak na pięknych kadrach, które możemy zobaczyć na Instagramie, a wręcz przeciwnie - można mnie zastać biegającą po mieszkaniu z ręcznikiem na włosach, z niecierpliwością odliczającą czas do zmycia maseczki z twarzy! Mam nadzieje, że Wy również to znacie i nie jestem z tym sama 😂 A teraz przechodzimy już do sedna!


Odżywiający Migdał
Do każdego rodzaju cery, szczególnie wrażliwej lub z problemami naczynkowymi. Olej ze słodkich migdałów - delikatnie zmiękcza, regeneruje i odżywia skórę.
Maseczka w konsystencji jak treściwy krem, nie spływa z buzi, dobrze się nakłada. Producent zaleca, aby po upływie 15-20min wsmarować ją w skórę lub usunąć nadmiar wacikiem kosmetycznym. U mnie zdecydowanie lepiej sprawdziła się opcja numer dwa - zmywało się ją całkiem przyjemnie, bez pocierania i jakichkolwiek problemów. Maseczka pachniała migdałami, choć w moim odczuciu nie był to do końca naturalny zapach, jednak ostatecznie mimo delikatnej sztuczności nie drażnił nosa.  Miała za zadanie delikatnie zmiękczyć, zregenerować i odżywić naszą skórę. Efekt niestety jest dosyć średni  - cera delikatnie zmiękczona i wygładzona. To by było na tyle z efektów jakie przyniósł ten produkt. Nie odczułam żadnego dyskomfortu po jej zmyciu ani nie pojawiła się niepożądana reakcja. 


Przeciwstarzeniowa Dynia 
Do każdego rodzaju cery, szczególnie dojrzałej, pozbawionej elastyczności. Ekstrakt z dyni - nawilża, regeneruje i aktywuje działanie przeciwstarzeniowe. 
Kolejna propozycja z serii "Food for Skin", tym razem w roli głównej ekstrakt z dyni. Maseczka ma za zadanie nawilżyć, zregenerować i aktywnie działać przeciwstarzeniowo na naszą cerę. Zapach zdecydowanie nie przypadł mi w tym wariancie do gustu - był dla mnie zdecydowanie zbyt intensywny i zbyt ciężki. Miała lekko żółty kolor, jednak nie barwi ona naszej skóry. Buzia była lekko nawilżona, gładsza, ale ten efekt nie do końca do mnie przemawiał, miałam wrażenie że skóra była raczej tak powierzchniowo nawilżona, nie dogłębnie. Powiem szczerze, że ta propozycja wypadła najsłabiej spośród całej trójki.


Nawilżający kokos 
Do każdego rodzaju cery, szczególnie suchej, delikatnej, wymagającej nawilżenia. Olej kokosowy - nawilża, wygładza oraz zmiękcza skórę. 
Ostatnia maseczka z tej serii, którą udało mi się dorwać. Jako fanka wszystkiego co kokosowe nie mogłam doczekać się testowania tego produktu. Po otwarciu z opakowania wydobywa się naprawdę subtelny, kokosowy aromat. Konsystencja lekka i kremowa, która bardzo łatwo i szybko się rozprowadza. Była zdecydowanie bardziej komfortowa w noszeniu, zapewne duży wpływ odgrywał tutaj zapach. Skóra po zmyciu kosmetyku była nawilżona, mięciutka i widocznie wygładzona. Z wszystkich trzech maseczek tą polubiłam najbardziej. Ten wariant na pewno wpadnie jeszcze w moje łapki.

Podsumowując - maseczki z serii "Food for Skin" od Marion nie czynią na naszej skórze zaskakujących efektów, jednak kupując je w tak niskiej cenie nie miałam co do nich wygórowanych wymagań. Na pewno zakupię ostatni wariant tego zestawu jakim jest wygładzające awokado. I choć działanie ich wszystkich było do siebie bardzo podobne, najmilej jednak wspominam wersję nawilżającego kokosa i do tej propozycji na pewno wrócę. Pozostała dwójka nie zrobiła nic złego mojej skórze, ale też ich działanie mnie nie przekonało, by kiedyś do nich wrócić.

A Wy miałyście okazję poznać maseczki, które proponuje firma MARION? Co o nich myślicie? Dajcie znać, jaką maseczkę użyliście ostatnio i czy polecacie - chętnie wypróbuję! :) Do następnego! 💋

NUXE, Reve de Miel | Honey Lip Balm | Must have do pielęgnacji ust?

Tak moi drodzy - tym razem będzie o balsamie do ust. Jako, że pierwszy raz na moim blogu pojawia się wpis o produktach do ust, stwierdziłam, że musi to być coś naprawdę dobrego. Ten produkt chodził za mną od dawna, ale jakoś nie było okazji,  żeby go zdobyć. W końcu zdecydowałam się wypróbować popularny swego czasu w blogosferze słoiczek z logiem marki NUXE. Mowa oczywiście o znanym i powszechnie chwalonym Reve de miel. Poznajcie bohatera dzisiejszego posta! Ja nabyłam go tutaj >>LINK DO SKLEPU<< w bardzo atrakcyjnej cenie!
Od producenta: Ultraodżywczy, naprawczy balsam do ust i okolic ust z miodem i olejkami roślinnymi oraz masłem karite. Skoncentrowane składniki sprawiają, że usta - nawet najbardziej spierzchnięte - stają się delikatne, miękkie i doskonale gładkie.

Skład: Nowy skład, zawiera 84.5% składników pochodzenia naturalnego, czyli więcej niż poprzednio. Nadal znajdziemy w nim jednak stare, podstawowe składniki, między innymi miód akacjowy (5%), masło karite (13%), oleje roślinne (róża piżmowa, słodki migdał - 9,5%),  wyciąg z grejpfruta (2,5%) oraz Wit.E (1%).
Balsam, o którym mowa, zamknięty jest w uroczym, małym, szklanym słoiczku o pojemności 15g. Być może w pierwszej chwili szklane, matowe szkło, które swoje waży wydać się może tu niepotrzebną ekstrawagancją, ale moim zdaniem taka forma opakowania ma w sobie to "coś" luksusowego, eleganckiego, jakby zarezerwowanego nie dla każdego z nas. Zakrętka z łatwością odkręca się bez żadnego zacinania, ale też nie musimy obawiać się, że coś samoistnie rozleci nam się w kosmetyczce.

Tuż po otworzeniu produktu, z opakowania wydobywają się aromaty miodowo-cytrusowe. Słodkość jest przełamana kwaskowatością cytryny :) Zapach urzekł mnie od pierwszego użycia, jest bardzo naturalny.

Konsystencja balsamu jest śliska i miękka. Masełko rozsmarowuje się na ustach z ogromną łatwością, przy czym od razu daje ono ulgę spragnionym nawilżenia i odżywienia wargom. Nie wiem jakie Wy macie doświadczenia związane z Nuxe Reve de miel, ale na początku stosowania tego balsamu, gdy czułam, że pieką mnie usta i aplikowałam dość solidną ilość preparatu, od razu czułam ukojenie i wygładzenie spierzchniętych warg. Najchętniej balsam ten nakładam na usta na noc, wtedy pozwalam sobie na wyżej wspomnianą, większą dawkę mojego nowego ulubieńca.
Zapewne nie jesteście tego świadomi, ale pielęgnacja moich ust, to nieustanna walka o to, aby wyglądały chociażby przyzwoicie. Czasami bywało też tak, że ich skóra była w tak strasznym stanie, że mogłam zapomnieć o jakiejkolwiek pomadce kolorowej. Uważam, że nie ma lepszej propozycji na rynku od Nuxe Reve de miel i wcale nie dziwię się, że balsam został okrzyknięty bestsellerem wszech czasów, a wiele kobiet (i zapewne nie tylko) zakochała się w nim od pierwszego użycia. Dzięki temu produktowi zapomniałam co to znaczą przesuszone, bolące usta i absolutnie nie żałuję, że wreszcie zdecydowałam się na nabycie tego kosmetyku. Z ręką na sercu dziś mogę stwierdzić, że produkt ten jest wart każdej wydanej na niego złotówki.


A Wy miałyście okazję używać balsamu od NUXE? Co o nim myślicie? Koniecznie dajcie mi znać! Zachęcam do przyjrzenia się kosmetykom z tej firmy - ja je uwielbiam. Jeśli szukacie sklepu, w którym znajdziecie ich produkty w korzystnych cenach odsyłam Was TUTAJ. Do następnego! 💋