Projekt denko | Noworoczne zużycia w mini recenzjach

Pierwszy miesiąc w nowym roku praktycznie mamy już za sobą, więc przyszedł czas na małe podsumowanie kosmetycznych zużyć. Tym razem udało mi się zużyć kilka średniaków, ale też perełek, które na pewno jeszcze nie raz trafią do mojego koszyka podczas zakupów. Jeśli jesteście ciekawi jak tym razem mi poszło, czytajcie dalej!



Biotaniqe Dermoskin Expert, Różany tonik oczyszczający 

Całkiem niezły produkt, który mogę w zasadzie polecić posiadaczkom wszystkich rodzajów cery. To co było dla mnie największym zaskoczeniem, to fakt że jak na tak lekki produkt bardzo fajnie nawilża skórę i utrzymuje jej optymalny poziom nawilżenia. Jeśli chodzi o uregulowanie wydzielania sebum czy odblokowanie porów to niestety nie zauważyłam żadnych zmian, jednak mimo wszystko tonik nie pogorszył również stanu skóry w tym zakresie - nie podrażnił jej, nie spowodował zaczerwienień czy wysypu.

Bosphaera, Serum rozświetlająco-rozjaśniające

Z tym kosmetykiem polubiłam się bardzo! Nie dość że ma zupełnie naturalny skład bez dodatku jakichkolwiek substancji syntetycznych, to jego działanie i zapach także są wyjątkowe. Produkt ten jest wręcz idealnym dla osób, które borykają się z poszarzałą cerą bez energii i pragną ją ładnie rozjaśnić oraz dodać blasku. Nie zapycha porów, wycisza skórę i poprawia jej kondycję. 


Bourjois, Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu

Produkt dostałam w gratisie podczas zakupów w drogerii. Już po pierwszym użyciu byłam zadowolona z efektu jaki daje. Płyn nie podrażnia skóry, nie wysusza i bardzo dobrze domywa resztki makijażu. 

Soraya Plante, Roślinna pianka myjąca do twarzy

Pianka bardzo dobrze spisuje się w swojej roli - skutecznie, a jednocześnie delikatnie oczyszcza skórę pozostawiając ją odświeżoną i w dobrej kondycji. Do tego ma fajny, naturalny skład, naprawdę dobrą wydajność oraz niską cenę. 


Camolin, Żel pod prysznic - truskawka

Żałuję, że nie mogę przesłać wam tego zapachu. Nie jest to typowa truskawka zerwana prosto z babcinego ogródka, jednak aromaty są bardziej słodsze, ale nie drażnią nosa. Zawiera kompleks ziół o działaniu orzeźwiającym. Bardzo go lubię!

Ziaja, Kwiat lotosu, Nawilżająca pianka do higieny intymnej

Preparat idealnie nadaje się do codziennej pielęgnacji miejsc intymnych. Produkt łączy delikatną piankową formę, pH kwas mlekowy oraz nowatorski w higienie intymnej, antybakteryjny kwas copper usnate. Zawiera delikatne substancje myjące, nie zawiera barwników i jest bardzo wydajna.


Douglas, Les Delices, Krem do rąk 

Skuszona fajną ceną i zapachem postanowiłam zaopatrzyć się w dwa opakowania tego kremu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że na rękach zapach nie jest już tak przyjemny, a sam krem niewiele robi. Nie czuję większego nawilżenia, wręcz mam wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu dłonie są bardziej wysuszone.

Oriflame, VIP Club Bali, Mgiełka zapachowa

Zapach jest dobrze oddany - na początku czuć słodkie, świeże truskawki, które znikają, by ustąpić miejsca słodkim nutom wanilii i kokosa. Nie wyczułam w nim tonów alkoholowych, co jest ogromnym plusem! Z trwałością jest rzeczywiście duży problem. Teoretycznie mgiełka to mgiełka, i jej trwałość z zasady nie jest najlepsza. Jednak tutaj zapach znika po 15 minutach i trzeba aplikować kolejne porcje. 


Catrice, Liquid Camouflage, Korektor w płynie wodoodporny

Zużyłam już wiele opakowań tego korektora, jest dla mnie obowiązkową pozycją w kosmetyczce. Idealnie współpracuje z różnymi podkładami, dobrze zakrywa niedoskonałości i cienie pod oczami. Używam go również na powieki jako bazę pod cienie i w tej roli również spisuje się świetnie.



Jak wyglądają Twoje styczniowe zużycia? Znasz któryś z kosmetyków z mojego denka?

Orzeźwiający rytuał - Peeling oraz masło do ciała Oh!Tomi | Topestetic

Czasami zdarzają się takie dni, kiedy wracam do domu całkowicie pozbawiona energii, a wszystko wokół zaczyna mnie irytować. Lubię wtedy spędzić pod prysznicem kilka dłuższych chwil z kosmetykami, które zapachem są naprawdę kojące. Jakiś czas temu dotarły do mnie dwa produkty marki Oh!Tomi ze sklepu topestetic.pl. To moja druga paczuszka od sklepu i po raz drugi jestem mega pozytywnie zaskoczona - ekspresowa (darmowa!) wysyłka, mnóstwo próbek i niespodzianki. Wielki ukłon w stronę sklepu za tak profesjonalne podejście. Tym razem testowałam peeling oraz masło do ciała, które pachną i wyglądają tak, że nawet najdroższe SPA chowa się w ciemnym kącie.

Dziś podzielę się z Tobą produktami, które zwykłą kąpiel zmieniają w tą bajkową.



Oh!Tomi, Peeling do ciała o zapachu słońca

Aromat słonecznego blasku karaibskiej ulicy. To zapach rozgrzanych wakacji, pozytywnych wibracji i gorących emocji. Daj się zabrać w stronę słońca i poczuj je na własnej skórze!
INCI: Sucrose, Butyrospermum Parkii Butter, Vitis Vinifera Seed Oil, Parfum, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional.

Słodki jednorożec na opakowaniu o zapachu słońca. No ja jestem kupiona, totalnie. Peeling do ciała Oh!Tomi zamknięty jest w słodkiej, metalowej, ale jednocześnie bardzo lekkiej puszce o pojemności 250g, a wszystko to dopełniają pastelowe kolory.

W jaki sposób kojarzy Wam się zapach słońca? Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Gdy tylko odkręciłam wieczko od razu było można poczuć intensywność słońca! Z jednej strony czuję w nim mydlane i pudrowe nuty, z drugiej zaś coś ultra kwiatowego. Pierwszy raz spotykam się z kosmetykiem o takich nutach zapachowych i jest to coś naprawdę niesamowitego.
Jeśli mam być szczera, czasami testuję produkty z bojowym nastawieniem. Wiele już wypróbowałam i może przez to oczekuję coraz więcej. Byłam przekonana, że Oh!Tomi podpadnie mi jakaś drobnostką i szybko zostanie skreślony, tymczasem zakochałam się w tym peelingu i nie mogę mu nic zarzucić.

Masaże z użyciem tego kosmetyku sprawiły, że moja skóra stała się nawilżona, oczyszczona, gładka i jędrniejsza. Powstający na skórze film pozwala mi uniknąć kolejnego kroku, czyli balsamowania, a rano budzę się z przyjemną w dotyku skórą. Oczywiście skłamałabym gdybym powiedziała, że ten efekt utrzymuje się na długo, lecz peeling ma przede wszystkim relaksować i oczyszczać naszą skórę. Jest bardzo mocnym zdzierakiem, więc raz w tygodniu można sobie porandkować, częściej nie zalecam.

Niewielka ilość kosmetyku wystarczy, aby dobrze rozprowadzić go po partiach ciała, które chcę poddać zabiegowi peelingującemu. Produkt został stworzony ręcznie, z miłością do natury oraz pozbawiony silnych detergentów za co bardzo go cenię.



Oh!Tomi, Masło do ciała o zapachu melona 

Egzotyczny Melon to dawka wspaniałego nastroju i niebywale dobrego samopoczucia. Owoc odpręża, wyciszając nieco zmysły, a jednocześnie dodaje animuszu ku kolejnej przygodzie!

INCI: Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Persea Gratissima Oil, Parfum, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional.

Masło do ciała Oh!Tomi opakowane zostało w taką samą puszeczkę, ale tym razem dostajemy przeuroczego kociaka na nakrętce. Pojemność to w tym przypadku 200g. Masło posiada zbitą konsystencję. Można powiedzieć, że tak zbitą jak w przypadku czystego masła shea. Potrzeba troszkę cierpliwości, aby upłynnić produkt, aby z wielką przyjemnością go później wsmarować. 

Melon pachnie orzeźwiająco i radośnie. Jest jak koktajl na poprawę humoru, sprawia, że uśmiech pojawia się momentalnie! Z początku zapach jest prosty, subtelny ale i 'iskrzący'- taki typ, który zyskuje przy bliższym poznaniu, bo na samym początku staje się tylko obiektem ciekawskich oczu.
By sprawdzić działanie produktu zdecydowałam się na odstawienie innych kosmetyków (balsamów, olejków, kremów), by rzeczywiście zbadać skuteczność masła. Kosmetyk stosowałam głównie do pielęgnacji nóg, ramion i stóp. 

Masło okazało się być bardzo delikatne, w żaden sposób nie podrażnia. Doskonale nawilża i łagodzi – ten efekt zauważyłam po zmianie na do tej pory często swędzących mnie, nogach po depilacji (szczególnie zimą nasilał mi się ten problem). Krostki i niewielkie podrażnienie skóry regenerują się zdecydowanie szybciej. Z powodzeniem można je stosować na całe ciało łącznie ze stopami, bo świetnie je zmiękcza i odżywia.

Produkt jest niesamowicie wydajny, gdyż wystarczy naprawdę niewielka jego ilość by nasmarować ciało. Kosmetyk pozostawia na skórze błyszczący, tłustawy film, który nie wchłania się błyskawicznie. 



Podsumowanie

Pierwszy raz stosowałam produkty tej marki, ale na pewno nie ostatni.  Jestem oczarowana nie tylko pięknymi i przesłodkimi opakowaniami, ale przede wszystkim bardzo dobrym działaniem. Kosmetyki znajdziecie oczywiście w sklepie topestetic.pl




Znasz markę Oh!Tomi? Co sądzisz o zaprezentowanych kosmetykach?

Zestaw do brwi i konturowania oka oraz gąbeczki do makijażu KillyS z serii Pastelove

Już jakiś czas temu dostałam od marki KillyS oraz agencji Efekt PR do przetestowania zestaw do brwi i konturowania oka oraz dwie gąbeczki do makijażu. Markę KillyS poznałam dużo wcześniej przez stosowanie różnorodnych odżywek czy oliwek do paznokci, jednak z pędzlami tej firmy przyznaję, że nie miałam wcześniej do czynienia. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać i muszę stwierdzić, że akcesoria bardzo mnie zaskoczyły.



KillyS Pastelove ♥

Produkty kupiły mnie od razu swoimi pięknymi kolorami! Uwielbiam pastelowe odcienie, a te które oferuję nam KillyS są naprawdę cudowne. Dodatkowo trzeba wspomnieć, że zarówno gąbeczka jak i włosie pędzli do makijażu z serii Pastelove wzbogacono pudrem zielonej herbaty słynącej z właściwości kojących, antybakteryjnych i bogactwa antyoksydantów. Zielona herbata sprzyja dłuższemu zachowaniu czystości włosia. Dzięki tym właściwościom pędzle są idealne dla cery wrażliwej. 



KillyS, Pastelove, zestaw do brwi i konturowania oka 

Na początek należy zwrócić uwagę na skuwki tych pędzli kochani! Te matowe serduszka totalnie przyciągają wzrok, są mega urocze i za każdym razem nie mogę się na nie napatrzeć. 

Przejdę już do tego, jak mi się sprawdziły. Zacznijmy od pędzelka do brwi #06, który jest skośnościęty, natomiast nie jest on taki mały i bardzo drobno ścięty jak większość tego typu pędzli. I jeśli chodzi o brwi to uważam, że świetnie sprawdza się podczas nakładania cieni, dlatego, że od razu jesteśmy w stanie rozetrzeć produkt i nie potrzebujemy do tego żadnego dodatkowego grzebyczka. Odnośnie bardziej precyzyjnych prac, jak na przykład dorysowywanie pojedynczych włosków czy kreski to może być nieco ciężej. Natomiast do miękkiego wypełniania brwi sprawdził mi się naprawdę super. 

Pędzel do konturowania oka #07 ekstra sprawdza się do rozcierania kreski przy linii rzęs oraz do nakładania cieni na dolnej powiece. Nakładam nim również cień bądź rozświetlacz w kącik oka, aby rozjaśnić całość. 

Włosie pędzli jest syntetyczne, niesamowicie mięciutkie. Można je stosować zarówno do produktów suchych, sypkich, jak i do mokrych. Właśnie dzięki temu, że jest to włosie syntetyczne to nam nie zafarbuje, myje się je z wielką łatwością i jest z nimi po prostu mniej problemów. 


KillyS, Pastelove, gąbka do makijażu

Miętowa gąbeczka z serii pastelove jest ścięta idealnie, by móc nakładać baking pod okiem i idealnie dojechać do wewnętrznych kącików. Wystarczy zmoczyć ją odrobiną wody, odcisnąć jej nadmiar, a wtedy staje się ona wystarczająco miękka. Nie jest najbardziej miękką gąbką na świecie, jednak nie należy do tych twardych. Precyzyjnie doklepiemy nią każdy kosmetyk, dodatkowo nie pochłania produktów, gdy jest nawilżona. 


KillyS, Pro, gąbka do makijażu

Gąbka posiada świetny design oraz wyjątkowy kształt. Produkt posiada liczne ścianki, każda z nich jest przeznaczona do innej części twarzy, osobiście uważam że jest to świetne rozwiązanie, bardzo praktyczne. Gąbka pod wypływem wody zmienia swoją wielkość dwukrotnie. Staje się mięciutka jak chmurka i bardzo miła w dotyku. Precyzyjnie nakłada produkty płynne na twarz, nie pozostawiając smug i plam.


Podsumowanie

Jestem naprawdę zadowolona z każdej przetestowanej rzeczy. Nie ma wątpliwości, że pędzelki i gąbeczki nie tylko idealnie sprawdzają się przy wykonywaniu makijażu, ale również cieszą oko. Od razu można zauważyć, że marka kładzie duży nacisk na jakość. Ja na pewno skuszę się na więcej rzeczy od KillyS! 



Miałaś okazję poznać akcesoria do makijażu z serii Pastelove? 


Kuracja kwasowa - The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution

Marka The Ordinary naprawdę sporo czekała na swój debiut tutaj. Naczytałam się wiele dobrego i aby poznać się z tymi produktami zdecydowałam się na dwa, które najbardziej wpadły mi w oko. Mowa tutaj o serum z witaminą B3 i cynkiem (niacinamide 10% + zinc 1%) oraz peelingu złuszczającym (AHA 30% + BHA 2%).

Takim właśnie sposobem przychodzę dzisiaj z recenzją peelingu. Czy rzeczywiście jest to taki hit? Czy jest to kosmetyk godny polecenia? Zapraszam do lektury!



The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution

W swoim składzie produkt zawiera takie kwasy jak: 30% AHA - glikolowy, mlekowy, winowy, oraz cytrynowy i 2% BHA, czyli kwas salicylowy. Dodatkowo zawiera także kwas hialuronowy, witaminę B5, wyciąg z korzeni marchwi, sok z liści aloesu oraz pochodną tasmańskiego pieprzu. Nie zawiera alkoholu, silikonów, olejów. 

Działanie peelingu według producenta: regulacja pracy gruczołów łojowych, działanie antybakteryjne i przeciwzapalne, oczyszczenie zaczopowanych ujść gruczołów łojowych, wyrównanie kolorytu, złuszczenie zrogowaciałej warstwy naskórka, spłycanie drobnych zmarszczek i blizn, przy regularnym stosowaniu wpływa korzystnie na strukturę skóry. 
Przeznaczony do każdego typu cery prócz naczyniowej, wrażliwej, alergicznej.

Pełen skład: Glycolic Acid, Aqua (Water), Aloe Barbadensis Leaf Water, Sodium Hydroxide, Daucus Carota Sativa Extract, Propanediol, Cocamidopropyl Dimethylamine, Salicylic Acid, Potassium Citrate, Lactic Acid, Tartaric Acid, Citric Acid, Panthenol, Sodium Hyaluronate Crosspolymer, Tasmannia Lanceolata Fruit/Leaf Extract, Glycerin, Pentylene Glycol, Xanthan gum, Polysorbate 20, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol.



The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution - cena i dostępność

Peeling The Ordinary kupiłam na Cosibella za 31zł. Stacjonarnie możecie zakupić go w Douglasie (35zł), w którym zresztą jest darmowa dostawa do perfumerii. Tam też często zdarzają się bardzo korzystne promocje na te kosmetyki. 


The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution - jak stosować

Należy pamiętać o tym, że produktu ze wzlęgu na duże stężenie kwasowe nie powinien być aplikowany w porannej pielęgnacji. Ważne, by omijać okolice oczu, ust, skrzydełek nosa, błon śluzowych i wszelkich zmian skórnych. Na oczyszczoną, ale całkowicie suchą twarz nakładam zazwyczaj 3 pipetki produktu. Kolor znacznie ułatwia nam aplikację, ponieważ doskonale widać, gdzie został już nałożony. Peeling The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution ma lekko galaretowatą konsystencję, nieco zastyga. Co dalej? Tonizujemy skórę i nakładamy albo maseczkę, albo od razu preparaty pielęgnujące. 

Kiedy używałam go po raz pierwszy, peeling zmyłam po około 6-7 minutach, ponieważ występowało delikatne pieczenie. Kolejne użycia trzymałam produkt maksymalny czas o jakim wspomina producent. Należy pamiętać o stosowaniu wysokich filtrów UV, aby chronić skórę przed poparzeniami słonecznymi. Pamiętajcie, że to nie jest kosmetyk do codziennego stosowania.



The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution - efekty

Pierwsze wrażenie po użyciu było zauważalne od razu po aplikacji. Skóra była wygładzona i zarazem miękka. Po zmyciu kosmetyku nie czuć żadnego dyskomfortu na skórze, takiego jak na przykład ściągnięcie. Koloryt cery jest widocznie rozjaśniony, ujednolicony, a buzia naprawdę prezentuję się bardzo dobrze. Niestety, nie pozbędziecie się dzięki niemu blizn potrądzikowych czy przebarwień.  

Największym plusem tego kosmetyku jest to, że świetnie radzi sobie z zaskórnikami, jak również rozszerzonymi wcześniej porami! Dodatkowo wszelkie nieoczekiwane niespodzianki goją się w szybszym tempie. Tutaj trzeba mu przyznać oczywiście kciuka w górę! 

Ponadto nie zauważyłam żadnego intensywnego złuszczenia, błyszczenia ani dodatkowego wysypu niedoskonałości spowodowanego rzekomym oczyszczaniem się cery.


Podsumowanie

Uważam, że kosmetyk jest fajną dodatkową kuracją w okresie jesienno-zimowym. Lubię go, chociaż nie wywołał u mnie tak zwanego efektu wow, szczerze przyznaję, że liczyłam na troszkę więcej. Mimo to zachęcam do wypróbowania peelingu The Ordinary AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution do pielęgnacji szczególnie skóry tłustej, mieszanej, problematycznej. Plus brak efektu jaszczurki i niska cena zdecydowanie przemawiają na jego korzyść. 



Znasz ten peeling? Jak sprawdził się Tobie? 

Moje TOP 5 ulubionych wosków Yankee Candle na zimę!

Nie oszukujmy się - zapachów zimowych jest naprawdę mnóstwo i wszystkich z nich na pewno nie znam, jednak w swojej kolekcji mam ich naprawdę sporo. Jedne lubię bardziej, drugie zdecydowanie mniej, ale dzisiaj chciałabym przedstawić Ci moją topową 5! 




Moje TOP 5 ulubionych wosków Yankee Candle na zimę

Będą to zapachy, które siedzą mi w głowie, gdy tylko zamierzam odpalić kominek właśnie w tegorocznym sezonie zimowym. Przy wyborze zapachów, kierowałam się tylko i wyłącznie własnymi odczuciami, więc post będzie czysto subiektywny. Niestety bardziej podobają mi się zapachy z kolekcji sprzed kilku lat, dlatego też dominują w tym poście. Nie jestem w stanie uszeregować zapachów w żadnej kolejności, dlatego umiejscowienie jest mniej lub bardziej przypadkowe.



Yankee Candle Winter Wonder 

Olśniewająca zimowa mieszanka szampana i cytrusów, wanilii i srebrnego balsamu.

Nuty zapachowe 

  • nuty głowy: zmrożona cytryna, mroźne powietrze
  • nuty serca: akord szampana, srebrna jodła balsamiczna
  • nuty bazy: wanilia,  piżmo

Nienachalny, ciekawy, nieoczywisty.  Ma wiele realistycznych nut zapachowych, za co ogromny plus ode mnie, ale jednocześnie zachowuje sporą złożoność i wielowarstwowość.  Jest to zupełnie inna świąteczna interpretacja, niż klasyki gatunki z goździkami, cynamonem czy jabłkiem. 


Yankee Candle Red Apple Wreath

Świąteczny zapach stworzony z aromatu słodkich dojrzałych jabłek, cynamonu i orzechów włoskich.

 Nuty zapachowe

  • nuty głowy: złote jabłka, liść cynamonu, goździki
  • nuty serca: skórka z jabłek, orzechy laskowe, brązowy cukier
  • nuty bazy: bursztyn, topione masło, syrop klonowy, wanilia

Ciepły, rozgrzewający aromat naturalnego wianka przyozdobionego darami natury, zrodzonymi późną jesienią, zawieszony nad kominkiem w przytulnej chatce. Znaleźć tu można kilka soczystych, czerwonych jabłek, garść dekoracyjnych orzechów i szczyptę esencjonalnego cynamonu. Wszystkie te składniki zostały zmieszane, naturalnie spreparowane i obficie polane słodkim syropem klonowym!


Yankee Candle Glittering Star

Zapach migotliwy jak błyszcząca gwiazdka - drzewo sandałowe ożywione aromatem cukrowych landrynek i imbiru.

 Nuty zapachowe

  • nuty głowy: musujący imbir, czarna porzeczka
  • nuty serca: słodka śliwka, gałka muszkatołowa
  • nuty bazy: paczula, bursztyn, drzewo gwajakowe, drzewo sandałowe

Obok owocowych nut, wyraźnie pojawiają się ciepłe nuty drzewne, które nadają kompozycji głębszego wymiaru. Całość przełamuje charakterystyczna, ostra woń imbiru, dzięki której zapach nabiera pazura. Zapach naprawdę cudny - zarówno etykieta jak i kompozycja


Yankee Candle Spiced White Cocoa 

Harmonia kontrastów: słodycz białej czekolady, solony karmel i toffi doprawione szczyptą gałki muszkatołowej.

 Nuty zapachowe

  • nuty głowy: białe kakao
  • nuty serca: słony karmel, słodka śmietanka, gałka muszkatołowa
  • nuty bazy: toffi

Kolejna doskonała odskocznia od typowo świątecznych nut. Z jednej strony słodki, z drugiej ma takie twarde, gorzkawe nuty. Opis jest dosyć trafiony, solonego karmelu za bardzo nie czuję, jednak biała czekolada z gałką muszkatołową to dokładnie ten zapach, który uwalnia się z kominka. 


Yankee Candle Evergreen Mist

Spokojny spacer przez pokryty śniegiem las, gdy w powietrzu unosi się rześka mgiełka oświetlona promieniami porannego słońca.

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: igły sosny, skórka pomarańczy, leśne powietrze
  • nuty serca: zielona kora, eukaliptus
  • nuty bazy: wanilia, orzechy

Dzięki temu zapachowi naprawdę czuję się jak na spacerze po lesie, gdy wokół mnie panuje typowo zimowa atmosfera. Obok charakterystycznej nuty iglaków czuć w nim też słodkie pomarańcze, mroźnego eukaliptusa i nutkę orzechów. Całość miło mnie zaskoczyła, dlatego tak lubię odpalić ten zapach. 


Podsumowanie

Tak właśnie prezentuje się moja ulubiona piątka tegorocznej zimy. Co prawda pogodę mamy bardziej jesienną za oknem, jednak uwielbiam te zapachy, które właśnie przybliżają mi zimę z prawdziwego zdarzenia. 



Znasz któryś zapach z mojego zestawienia?