4xNie, czyli małe kosmetyczne niewypały, których nie kupię ponownie... bell, maybelline, lovely, too faced.

Od ostatniego wpisu z kosmetycznymi niewypałami minęło już sporo czasu. Muszę przyznać, że rzadko trafia mi się kosmetyk, który zupełnie się u mnie nie sprawdza. Dla wielu produktów znajduję inne zastosowania i dzięki temu jestem w stanie zużyć je do końca. Jednak w ostatnim czasie trafiłam na kilka kosmetyków, na które totalnie nie mam pomysłu i zdecydowanie nie należą do moich ulubieńców. Dlaczego? O tym przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu.


Bell, Multi Mineral Anti-Age Concealer

Zacznę od korektora marki Bell, czyli Multi Mineral Anti-Age Concealer. Całkowicie nie podzielam zachwytów nad tym korektorem. Uważam go za jeden z gorszych jakie w życiu używałam. Mam wrażenie, że jest ciężki w pracy, w dodatku ma bardzo, bardzo słabe krycie. Muszę go używać w połączeniu z moimi ulubieńcami, aby efekt był widoczny. Włazi w zmarszczki i załamania. Nietrwały. Kolor, który w opakowaniu wydawał się idealny, początkowo po nałożeniu faktycznie taki był... Wszystko zmieniło się po kilku minutach, kiedy pod swoimi oczami zobaczyłam pomarańcz! Przy mojej jasnej karnacji takie "kolory" od razu odznaczają się na buzi. Co za zawód. Całe szczęście, ze niedrogi. 

Maybelline, Lash Sensational tusz wodoodporny

Kolejny produkt o którym czytałam dużo dobrego. Kolor opakowania tego tuszu od razu przypadł mi do gustu. Dodatkowo już od dłuższego czasu szukałam wodoodpornego tuszu, więc skusiłam się na jego zakup. Opakowanie jak już wspomniałam przyciąga uwagę swoją szatą graficzną i kolorami. Szczoteczka jest lekko wygiętą, z dosyć krótkimi silikonowymi końcówkami. Pierwsze użycie i myślałam, że wyjdę z siebie! Tusz okropnie rozmazuje się podczas malowania, odbija się na górnej powiece. Malując się, czułam się jakbym robiła to pierwszy raz! Kolejna rzecz - ten tusz nie podkręca! Mam wrażenie, że wręcz prostuje rzęsy i układa je pod dziwnym kątem... Poza tym, szybko stał się suchy, zaczął się kruszyć, na rzęsach często pozostawia grudki i drobinki. Bardzo mocno skleja rzęsy, ciężko jest nałożyć dwie warstwy, bo od razu wszystkie są sklejone. Plusik za głęboką czerń. 

Lovely, Extra Lasting pomadka matowa do ust

Ta pomadka to kolejny drogeryjny i tani produkt, który uzyskał dużą sławę i rozeznanie. Cena niska, wysoko dostępny. Aplikator jest prosty i dosyć długi, co utrudnia aplikację i ciężko mi było nią pomalować usta bez wyjeżdżania. Pomadka gęsta, wysoko napigmentowana. Nie zauważyłam lepkości czy jej zostawania na szklankach. Produkt ten lubi włazić w zmarszczki skutecznie je podkreślając. Jeśli szukacie intensywnego, mocnego matu to może właśnie jej szukacie. Nie jest zbyt komfortowa do noszenia, ciągle czuję że siedzi na moich wargach i niestety je wysusza. Brzydko się zjada, trwałość do dwóch godzin bez jedzenia i picia - później wymaga poprawek. Po jakimś czasie pomadka dziwnie mi zgęstniała i była nieznośna - nie dało się jej normalnie nanieść ze względu na szybkie zastyganie i konsystencje. Zaczynała pękać i wyglądała nieestetycznie. Miałam uczucie "cementu" na ustach.

Too Faced, Shadow Insurance Primer baza pod cienie

Zacznijmy od tego, że moja powieka jest opadająca i dodatkowo tłusta. Zawsze jako bazę pod cienie używałam korektora, którego aktualnie miałam pod ręką i to zestawienie nigdy mnie nie zawiodło. Coś mnie podkusiło, żeby wypróbować bazę pod cienię, która wpadła mi w oko będąc w Sephorze (całe szczęście, że kupiłam mniejszą wersję). Konsystencja bazy jest dość lekka, ale problemy zaczynają się już przy jej rozprowadzaniu. Trzeba się pospieszyć, aby nie zrolowała się i nie weszła w załamania. Nie wyrównuje koloru powieki, żyłki nadal spod niej przebijają. Próbowałam ją pudrować, użyć innych paletek, zastosować jako bazy pod brokat i ze wszystkim wychodzi równie źle. Utrudnia blendowanie cieni, ale jakoś da się wykonać makijaż. Jak już nam to się uda i tak nie ma co się cieszyć bo po godzinie wygląda już tragicznie. Powieka jest tłusta, a cienie zrolowane. Nie poprawia też pigmentacji cieni, więc tak naprawdę nie ma żadnych zalet. Nie jestem w stanie jej zużyć, po paru próbach idzie do kosza.


Znacie? Lubicie te produkty? Jaki kosmetyk Was ostatnio rozczarował? Piszcie mi tu koniecznie :-)


Herbs&Hydro - szampon i odżywka w kostce. Ciekawa alternatywa, a może fanaberia? Czy warto?

Szampony i odżywki w kostce to dość niecodzienne podejście do standardowego mycia włosów, które choć na początku bywa problematyczne, to jednak coraz bardziej zyskuje na popularności. Stosowałam kiedyś szampon w kostce innej marki i byłam naprawdę zadowolona! Dlatego postanowiłam przetestować więcej tego typu produktów. Z odżywkami w kostce nie miałam nigdy do czynienia, tym bardziej mnie ona ciekawiła! Nie przedłużając, zapraszam Was na recenzję szamponu w kostce konopia i śliwka Herbs&Hydro oraz odżywki w kostce konopie i śliwka Herbs&Hydro


Herbs&Hydro,  Szampon w Kostce - Konopie i Śliwka

Innowacyjny szampon w kostce z olejem z pestek śliwki, który zmiękcza włosy, wygładza i chroni je przed promieniami słonecznymi oraz olejem z konopi siewnej, który odżywia i regeneruje zniszczone włosy. Szampon zawiera m.in. surfaktant z oleju kokosowego, który jest bardzo delikatny i nie przesusza skóry. Nie zawiera mydła, posiada niższe pH i nie wymaga zastosowania po użyciu płukanki zakwaszającej. Jego pojemność wynosi 55g.

Pierwsza i podstawowa informacja to jest szampon w kostce nie mydło. Już kilka razy w jakiś dyskusjach starałam się to kilku osobom wytłumaczyć. Mimo, że szampon w kostce przypomina mydło z wyglądu w istocie nim nie jest. To oznacza, że po umyciu nim głowy nie ma potrzeby robić kwaśniej płukanki. Po mydle większość ludzi potrzebuje ją zastosować przyczyną jest pH mydła, które jest zasadowe. Żeby domknąć łuski włosa potrzebujemy kwaśnego pH. Domykamy je zaś po to aby włos by gładki, nie plątał się i błyszczał. To tak w bardzo ogólnym zarysie.

Szampon w kostce od Herbs&Hydro to idealny codzienny produkt do mycia każdego rodzaju skóry, w tym tej przetłuszczającej się. Skutecznie oczyszcza, nie podrażnia skalpu ani nie przesusza włosów.  Ciut je odbija od nasady, wygładza i nabłyszcza. Kupując szampon w kostce nie musisz więc obawiać się tego, że będzie on pozbawiony podstawowych właściwości szamponu do włosów. Możesz natomiast spodziewać się, że nie podrażni skóry głowy, zlikwiduje świąd, pomoże zmniejszyć częstotliwość mycia włosów, wypielęgnuje i zadba o ich zdrowy wygląd. Miej przy tym świadomość, że jego działanie wynika z kompozycji użytych składników, dlatego zawsze zwracaj uwagę na skład INCI kosmetyku.

Herbs&Hydro,  Szampon w Kostce - Konopie i Śliwka - skład

Sodium Cocoyl Isethionate, Kaolin, Cetyl Alcohol, Distearoylethyl Dimonium Chloride, Theobroma Cacao Seed Butter, Cetearyl Alcohol, Prunus Domestica Seed Oil, Cannabis Sativa Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Squalane, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Glycerin, Symphytum Officinale Root, Aqua, Hydrolyzed Lupine  Protein, Parfum, Coumarin, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, CI 77007, CI 77742Naturalne Mydło w Kostce - Konopie z Mikropeelingiem: Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Sodium Chloride, Glycerin, Cannabis sativa, Parfum, Eugenol, Limonene, Linalool, Lilial, Hexyl Cinnamaldehyde, Coumarin, Mica, CI 77891, CI 77491, CI 74160, Tin Oxide


Herbs&Hydro,  Odżywka w Kostce - Konopie i Śliwka 

Emolientowo-nawilżająca odżywka w kostce z olejem z konopi siewnej, który odżywia i regeneruje zniszczone włosy oraz olejem z pestek śliwki, który zmiękcza włosy, wygładza i chroni je przed promieniami słonecznymi. Odżywka w kontakcie z wodą tworzy lekką, kremową emulsję, która pokrywa włosy, zapewniając optymalny poziom nawilżenia i odżywienie. Naturalny skład odżywki przywraca blask, zapobiega plątaniu i ułatwia rozczesywanie włosów. Jej pojemność wynosi 40g.

Przy pierwszym użyciu poczułam delikatny poślizg odżywki na mokrych włosach i już wiedziałam, że będzie trochę inaczej, choć nie była pewna, czy to poślizg olejowy i czy włosy nie będą wyglądały na tłuste. Jedyne, czego byłam pewna, to piękny zapach na mojej głowie.

Rozczesywanie poszło jak z płatka. Włosy gładko przechodziły między ząbkami grzebienia i nie musiałam się martwić splątaniami. Po wyschnięciu moja czupryna była lekka, puszysta i miękka. Nie mogłam przestać jej dotykać! Serio 🙂 A to chyba też dlatego, że wreszcie znalazłam nieobciążający moich włosów kosmetyk, który działa tak, jak powinien… a w dodatku jest BEZ PLASTIKU! No jak dla mnie hit, totalnie się nie spodziewałam, że zrobi na mnie takie wrażenie. Na początku miałam problem z aplikacją odżywki, jednak po kilku użyciach się przyzwyczaiłam. 

Herbs&Hydro,  Odżywka w Kostce - Konopie i Śliwka - skład

Cetyl Alcohol, Theobroma Cacao Seed Butter, Squalane, Distearoylethyl Dimonium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Behentrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Prunus Domestica Seed Oil, Caprylyl/Capryl Glucoside, Dipropylene Glycol, Aqua, Cannabis Sativa Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Symphytum Officinale Root, Glycerin, Hydrolyzed Lupine Protein, Parfum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Coumarin, CI 77007Naturalne Mydło w Kostce - Konopie z Mikropeelingiem: Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Sodium Chloride, Glycerin, Cannabis sativa, Parfum, Eugenol, Limonene, Linalool, Lilial, Hexyl Cinnamaldehyde, Coumarin, Mica, CI 77891, CI 77491, CI 74160, Tin Oxide

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z produktów Herbs&Hydro! Całkowicie wymieniłam plastikowe butelki szamponów i odżywek. Kosmetyki w kostce zajmują bardzo mało miejsca, nie zagracają łazienki, nie przyczyniają się do namnażania plastiku. Oprócz początkowego problemu z  nakładaniem odżywki nie mam się do czego przyczepić. 

Znasz kosmetyki od Herbs&Hydro? Używasz szamponu/odżywek w kostce?

Co w trawie piszczy! Krótka przerwa, zmiany na Instagramie i plecak idealny na co dzień

Ostatni wpis jak można było zauważyć pojawił się tutaj 20 grudnia. Nie planowałam robić sobie przerw, jednak w natłoku pracy, obowiązków i innych rzeczy, które pojawiały się po prostu nieplanowane kompletnie nie mogłam znaleźć chwili, aby zabrać się za zdjęcia czy napisanie chociażby krótszej recenzji. Wpadłam w ciąg rutyny, gdzie nie było miejsca na blogowanie. Wieczorami wracając do domu natomiast chciałam mieć tylko święty spokój - książka, serial, może jakiś głupi program w TV. Będąc kompletnie wyczerpaną blogowanie nie sprawiało mi już takiej frajdy, wręcz przeciwnie, bo w pewnym momencie poczułam jakby to był mój obowiązek - "Opublikuj coś, bo minęło już kilka dni"; "trzeba przejrzeć posty na innych blogach, bo będzie za dużo zaległości". Nie chciałam, aby coś, co sprawiało mi niegdyś taką przyjemność, stało się ciężarem. Nie chciałam wchodzić na moje ulubione blogi z poczucia obowiązku, tylko chciałam się cieszyć tymi postami, chciałam być ich ciekawa, mieć chęć je poczytać. 

Wiem, że ta nasza niedługa przerwa wyszła nam na dobre. Naprawdę musiałam zatęsknić i odzyskać utracony entuzjazm. Miałam też czas, żeby gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości, zastanowić się, jak by to blogowanie miało teraz wyglądać. 

Zmiany nie tylko na blogu... 

Kilka razy próbowałam już lekkiej zmiany stylu, i mimo że uwielbiałam kadry z wieloma dodatkami to trochę mnie to już znudziło. Mała zmiana stylu sprawiła, że na nowo poczułam ogromną frajdę z robienia zdjęć, a przy okazji nie muszę się już obawiać, że jakiś kolor czy przedmiot nie pasuje do reszty, bo jest za ciemny czy zbyt kolorowy. Zdecydowanie pomogło mi to ponownie nabrać ochoty na naukę i mam nadzieję, że w końcu udało mi się znaleźć styl, który do mnie pasuje. Oczywiście z drugiej strony staje przede mną algorytm samego Instagrama, który zmienia się jak w kalejdoskopie i z jakiegoś powodu jedno zdjęcie pokazuje o wiele większemu gronu osób niż kolejne, ale tutaj również chyba zaszły we mnie małe zmiany. Skłamałabym, gdybym powiedziała że to mnie zupełnie nie rusza, bo zdarza się że zdjęcie z którego byłam trochę dumna spotyka się z nikłym odzewem, ale naprawdę bardzo staram się przestać o tym myśleć i wyrzucać sobie, że coś robię nie tak. Pewnych rzeczy nie zmienię, więc staram się zmienić moje myślenie o nich. Nie podchodzę do tej aplikacji przez pryzmat liczb i to się na pewno nie zmieni, a Wasze większe zaangażowanie w komentarzach czy wiadomościach prywatnych sprawia, że mam jeszcze większą motywację do działania i pracy nad moim kontem. Gwiazdą insta nigdy nie zostanę, ale za to mam tam naprawdę cudowną małą społeczność, której nie zamieniłabym na żadną inną! Jeśli jeszcze nie jesteście tam ze mną to serdecznie zapraszam :)


Plecak idealny na co dzień

Na koniec chciałabym Wam pokazać moją ostatnią zdobycz za niecałe 27zł w sklepie internetowym shein! Plecak to praktyczny, wygodny i funkcjonalny dodatek, który sprawdzi się nie tylko w codziennym użytkowaniu ale także w czasie spotkań towarzyskich lub wakacyjnej wycieczki. Po pierwsze pomieści wszystkie niezbędne przedmioty, a co najważniejsze jego noszenie jest dużo wygodniejsze od torebki, która bardzo często zsuwa się z ramienia. Kolejny powód to nasze zdrowie. Plecak nosimy na obu ramionach, dzięki czemu jego ciężar rozkłada się równomiernie, a zawartość nie przeciąża naszego kręgosłupa. Jeżeli jesteś typem osoby, która wszystko musi mieć pod ręką to koniecznie rozważ kupno plecaka – twój kręgosłup będzie Ci wdzięczny.


Aktualnie lecę nadrabiać Wasze blogi, jestem mega ciekawa co u Was słychać! 

Dermaquest, DermaClear Pads, Seboregulujący domowy peeling chemiczny | 4skin

Jako posiadaczka problemowej cery często stosuję peeling i właściwie stał się on już częścią mojej rutyny oczyszczania twarzy. Najczęściej używałam peelingów enzymatycznych, ale ostatnio zetknęłam się ze sporą liczbą opinii na temat peelingów chemicznych. Zdania o nich były bardzo podzielone, ale postanowiłam przyjrzeć się bliżej temu tematowi i wyrobić sobie opinię o peelingu chemicznym w płatkach Dermaquest DermaClear Pads, który zamówiłam ze sklepu 4skin.pl.


DERMAQUEST DermaClear Pads peeling chemiczny w płatkach

Seboregulujący domowy peeling chemiczny w formie płatków eksfoliacyjnych rekomendowany jest dla skóry z problemem zaskórników, krostek, grudek i przebarwień. Regularne używanie DermaClear Pads znacząco ogranicza łojotok i powstawanie krostek, grudek, zaskórników, ropnych stanów zapalnych oraz wpływa na zwężenie porów. Kosmetyk polecany szczególnie osobom ze skórą tłustą, zanieczyszczoną oraz w przebiegu trądziku. Może być stosowany w okresie letnim, pod warunkiem stosowania ochronnych kremów z filtrem.

DERMAQUEST DermaClear Pads peeling chemiczny w płatkach - skład

  • 2% kwas salicylowy – wykazuje działanie keratolitycznie, ogranicza rozwój bakterii Propionibacterium acnes i Helicobacter pyroli.
  • 5% kwas glikolowy – skutecznie wpływa na wymianę komórkową, stymuluje syntezę kolagenu i elastyny, a także ogranicza rozwój bakterii Propionibacterium acnes i Helicobacter pyroli.
  • 1,5% Olejek z drzewa herbacianego – działa antyseptycznie, ograniczając stany zapalne. Dodatkowo łagodzi i koi skórę.
Salicylic Acid INCI: SD Alcohol 40-B, Water (Aqua), Glycerin, PEG-8/SMDI Copolymer, Glycolic Acid, Ammonium Hydroxide, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, Allantoin, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder.


Przynajmniej raz w roku, każda skóra powinna "przejść" serię zabiegów złuszczających. Podkreślam każda, naczyniowa również. Jeśli chodzi o ilość i częstotliwość zabiegów, musimy przede wszystkim określić, jaki efekt końcowy chcemy osiągnąć. Dużo zależy od kondycji i tolerancji naszej skóry na kwas oraz stosowanego stężenia. Dużo słyszy się o tym, że peelingów chemicznych nie można stosować latem. Jednak nic bardziej mylnego; pewne kwasy możemy stosować o każdej porze roku.

Zasada działania peelingu przypomina zrzucanie skóry przez węża, ponieważ usuwa on warstwę obumarłych i starych komórek skóry. Kwas salicylowy (BHA) ma tę właściwość, że potrafi wnikać wgłąb porów i oczyszczać je od wewnątrz. Dlatego jest polecany osobom, które mają problemy z zapychającymi się porami, nadmierną produkcją sebum itp. Tutaj mamy az 2% tego kwasu – to na tyle dużo, że preparat działa dość szybko, ale na tyle mało, że jego stosowanie jet bezpieczne. Kwas salicylowy lubi się z kwasami AHA, można go więc mieszać z innymi peelingami.

Kwasy na moją skórę działają naprawdę rewelacyjnie. Peeling Dermaquest lekko napina skórę, wygładza ją, zmiękcza i reguluje wydzielanie sebum. Poza tym nie spowodował u mnie żadnych wysypów, podrażnień czy przesuszenia. Mało tego - świetnie wycisza pryszcze, które chciały rozkwitnąć. Po użyciu tego peelingu te potencjalne wulkany szybko stają się płaskie.

Podsumowanie

Gorąco zachęcam do wprowadzenia domowego peelingu chemiczneo od Dermaquest do pielęgnacji cery zanieczyszczonej i tłustej. U mnie sprawdza się świetnie i i jak skończy mi się to opakowanie to kupię następne.



Znasz markę Dermaquest? 

Nowości ostatniego miesiąca: Ministerstwo Dobrego Mydła, Senseboost, Vianek i BasicLab

W dzisiejszym wpisie pokażę Ci kilka nowych kosmetyków, które miałam okazję przetestować. Jeden produkt, a mówię tutaj o Normalizującym toniku z Vianka znałam dobrze już wcześniej, pozostałe natomiast były dla mnie całkowitą nowością. Świeżynkami kosmetycznymi był dla mnie Hydrolat Różany Ministerstwo Dobrego Mydła Regenerujący Balsam do Ciała Senseboost oraz Kuracja Przeciwzmarszczkowa z Witaminą C BasicLab

Nie przedłużając - zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat tych produktów!


Vianek tonik normalizujący  

przeznaczony do codziennej pielęgnacji cery przetłuszczającej się i problematycznej. 

Gdy kupowałam go po raz pierwszy myślałam, że tak mała buteleczka nie wystarczy mi na zbyt długo, ale wręcz przeciwnie. Tonik zawiera przede wszystkim ekstrakt ze skrzypu polnego, który świetnie poradził sobie z regeneracją mojej skóry po kilku wypryskach, ekstrakt ten normalizuje skórę, także genialnie zadziała także przy cerach tłustych, jest tu też kojący ekstrakt z aloesu, kwas AHA jabłkowy, hamujący powstawanie okrutnych zaskórników, olejek miętowy zaś wzbogaca tonik miętowym, rześkim zapachem, ale także odświeża i tonizuje skórę. Kosmetyk idealnie oczyszcza moją skórę, jeśli macie problem z niedoskonałościami, wypryskami, po prostu musicie go sobie sprawić, świetnie nawilża, oczyszcza, łagodzi i nie podrażnia, do tego jak wspomniałam jest bardzo wydajny, kilka kropel wystarcza, by oczyścić nim twarz, szyję oraz dekolt. Bardzo go lubię, dlatego chętnie do niego wracam.

 

Ministerstwo Dobrego Mydła Hydrolat Różany

hydrolat z róży damasceńskiej o właściwościach kojących i tonizujących. Ponadto działa lekko ściągająco, antybakteryjnie, przeciwzapalnie i łagodząco, a także wspomaga procesy regeneracyjne. Ze względu na jego działanie łagodzące sprawdzi się u każdego typu skóry, również bardzo wrażliwej. 


Dla miłośników różanych aromatów to rarytas. Zapach róży prosto z krzaka. Pompka rozpyla idealnie mgiełkę na twarz, działa bez zarzutu przez cały czas. Oprócz pięknego różanego zapachu, hydrolat różany działa na skórę kojąco, oczyszczająco i tonizująco. Jeśli jeszcze nie kochacie hydrolatów, robicie ogromny błąd! Nie ma cudowniejszego sposobu na odświeżenie cery. Nic nie daje takiego powera olejkom, ba! nic nie podkręca działania praktycznie każdego kosmetyku jak wody kwiatowe.


BasicLab, Nawilżenie i Rozświetlenie, Kuracja Przeciwzmarszczkowa z Witaminą C

specjalistyczne serum przeciwzmarszczkowe z czystą formą witaminy C –  Ascorbic Acid w stężeniu 15%, która wyrównuje koloryt skóry oraz niweluje drobne przebarwienia. Serum zawiera 0,5% kwas ferulowy, który nie tylko stabilizuje witaminy C i E, ale także znacząco zwiększa ich moc oraz 1% witaminą E, która zapewnia ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.

Bardzo łatwo rozprowadza się po twarzy. Szybko wnika w głąb skóry. Kosmetyk stosowałam zarówno w dzień jak tez w nocy. Serum bardzo dobrze łączy się z innymi kosmetykami, z kremem na dzień oraz na noc. Kosmetyk ma bardzo prosty skład. Fajnie nawilża skórę i sprawia, że jest miękka i przyjemna w dotyku. Zmarszczek jeszcze nie mam, dlatego ciężko jest mi powiedzieć jak działa na tej płaszczyźnie. Ogólnie jest to ciekawy produkt, uważam, że warto przetestować go na własnej skórze.

 

Senseboost, Regenerujący Balsam do Ciała 

regenerujący balsam do ciała z zawartym masłem shea, olejem kokosowym oraz olejem z pestek malin, które wygładzają i uelastyczniają skórę, a także zapobiegają odparowaniu wody z naskórka. Obecna witamina E działa antyoksydacyjnie i odżywczo. 

Jeśli miałyście kiedyś moment, w którym z przyjemnością zjadłybyście nowo otwarty kosmetyk, wiecie jakie to uczucie. Ja doznałam go, kiedy pierwszy raz odkręciłam nakrętkę masła do ciała i moje zmysły zostały owiane cudownym malinowym zapachem. Pięknie się rozprowadza, ma bardzo przyjemną konsystencję, ogromne opakowanie i bardzo dobrze odżywia skórę. W skrócie - uwielbiam ten produkt i na pewno będę polecać go dalej.

A co Ty kupiłaś w ostatnim czasie?