Caudalie suchy olejek wyszczuplający oraz liftingująco-ujędrniający balsam do ciała

Czy wiecie, że był czas, że nie mogłam się przekonać do pielęgnacji ciała olejkami? W tym momencie nie wyobrażam pielęgnacji bez ich użycia. A już te, które obiecują poprawienie jędrności ciała - zużywam namiętnie. Jedne działają lepiej, drugie wcale. Mimo to naprawdę bardzo chętnie testuję nowości ujędrniające.


Od jakiegoś czasu dzięki agencji Efekt_pr miałam przyjemność weryfikować produkty marki Caudalie. Marka ta jeszcze mnie nie zawiodła, dlatego byłam mega ciekawa ich kosmetyków. Dzisiaj przedstawię Wam koncentrat wyszczuplający w formie suchego olejku do ciała oraz balsam liftingująco-ujędrniający.


Caudalie, liftingująco-ujędrniający balsam do ciała

Produkt działa na 4 kluczowe strefy ciała - ramiona, biust, brzuch oraz pośladki. Podczas nakładania czuć jego lekki zapach z delikatnymi nutami kwiatu pomarańczy, dla mnie zdecydowanie należy do tych przyjemnych. Konsystencja bitej śmietany, która ułatwia nam aplikację, nie pozostawiając lepkiej warstwy co bardzo przy balsamach cenię. Kosmetyk powinno się nakładać zgodnie z zaleceniami rano i wieczorem, masując okrężnymi ruchami. 


Balsam jest naprawdę wydajny, nie trzeba go wiele, żeby pokryć całe ciało. Stosowałam go codziennie przez miesiąc, zarówno rano jak i wieczorem. Poza efektem ujędrnienia zauważyłam, że skóra stała się gładka i nawilżona.  Efekt widziałam po pierwszym użyciu. Skóra sucha jak u mnie, natychmiast potrafiła się nawilżyć, co zawdzięczać możemy zapewne masłu shea zawartemu w balsamie. Lekkie ujędrnienie zauważyłam po około trzech tygodniach. 


Caudalie, liftingująco-ujędrniający balsam do ciała - skład

97% składników pochodzenia naturalnego. Testowany pod kontrolą dermatologiczną. Odpowiedni dla skóry delikatnej i dla kobiet ciężarnych. Jak wszystkie produkty Caudalie nie zawiera parabenów, fenoksyetanolu, ftalanów, olejów mineralnych ani składników pochodzenia zwierzęcego.

AQUA/WATER/EAU, GLYCERIN, COCO-CAPRYLATE/CAPRATE, VITIS VINIFERA (GRAPE) SEED OIL, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER EXTRACT, BUTYLENE GLYCOL, HEXYLDECYL STEARATE, ISOCETYL STEARATE, OCTYLDODECYL MYRISTATE, ARACHIDYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, TOCOPHEROL, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, IRIS FLORENTINA ROOT EXTRACT, PALMITOYL GRAPE SEED EXTRACT, SODIUM PCA, BEHENYL ALCOHOL, PALMITIC ACID, STEARIC ACID, ARACHIDYL GLUCOSIDE, PENTAERYTHRITYL DISTEARATE, POLYACRYLATE CROSSPOLYMER-6, CAPRYLYL GLYCOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, POTASSIUM SORBATE, XANTHAN GUM, CITRIC ACID, SODIUM PHYTATE, PARFUM (FRAGRANCE), CITRAL, GERANIOL, LIMONENE, LINALOOL (218/024)


Caudalie, suchy olejek wyszczuplający

Kosmetyk, który mnie zaintrygował na samym początku! Według producenta olejek zawiera zapach łączący nuty cytryny, rozmarynu, owoców jałowca i trawy cytrynowej. Szczerze przyznaję, że ten zapach kojarzy mi się tylko z.. sosem sojowym! Dałam powąchać też Narzeczonemu i jego odpowiedź była dokładnie taka sama 😅 Mimo to mój nos, aż tak bardzo nie dramatyzuje i można to przeżyć. Koncentrat aplikowałam codziennie po kąpieli, najpierw ogrzewając go w dłoniach. 


Olejek jest  o wiele bardziej suchy niż tradycyjny oleisty kosmetyk z którymi miałam do czynienia wcześniej. Skóra po aplikacji nie jest lepka, a aksamitna. Mieszanka potrzebuje dosłownie chwili do wchłonięcia się, jednak zostawia delikatną warstwę na ciele, nie jest to jednak typowa, tłusta warstwa. No i teraz puenta - działanie! Widoczne gołym okiem! Rewelacyjnie ujędrnia, spina, wygładza, odżywia. Jeśli chodzi o wyszczuplenie to efektów nie zauważyłam, jednak jestem świadoma, że z moim siedzącym trybem życia, żaden specyfik sobie nie poradzi. Mimo to jestem naprawdę zachwycona tym produktem. 



Caudalie, suchy olejek wyszczuplający - skład

Nie zalecany kobietom ciężarnym i karmiącym.

VITIS VINIFERA (GRAPE) SEED OIL, CITRUS LIMON (LEMON) PEEL OIL*, JUNIPERUS COMMUNIS FRUIT OIL*, PELARGONIUM GRAVEOLENS FLOWER OIL, ROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) LEAF OIL*, CUPRESSUS SEMPERVIRENS LEAF/NUT/STEM OIL*, CYMBOPOGON FLEXUOSUS OIL*, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, ROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) LEAF EXTRACT, LIMONENE, CITRAL, CITRONELLOL, GERANIOL, LINALOOL, ISOEUGENOL, EUGENOL (PFVRELMINC05)


Podsumowanie

Z pokazanego duetu kosmetyków moje serduszko zdecydowanie szybciej bije dla suchego olejku. Jeśli nie pasują Ci bardzo tłuste formuły olejków to ten produkt będzie świetną alternatywą, która u mnie zadziałała tak jak obiecuje producent, a masaż ciała z tym kosmetykiem jest czystą przyjemnością!



Używasz suchych olejków? Znasz markę Caudalie? 


Paleta cieni do powiek - Huda Beauty Nude Obsessions Medium

Dawno nie było mnie tu z żadną kolorówką, dlatego dzisiaj mam dla Was recenzję jednej z paletek cieni od Hudy. Nude Obsessions to mini palety w trzech odcieniach: LIGHT, MEDIUM oraz RICH. Każda paleta mieści w sobie dziewięć cieni. Pięć z nich to kremowe maty, natomiast cztery pozostałe mają wykończenie metaliczne. Jak dla mnie palety Nude Obsessions to nowe spojrzenie na odcienie ‚nude’. Nie znajdziecie tu klasycznych ciepłych brązów i złota.


Każda z nich w jakimś stopniu skradła moje serce, ale gdy ujrzałam wersję Medium od razu wiedziałam, że jej odcienie są takie.. moje. Wcale nie dziwię się, że ten model jest ulubieńcem Hudy.



Huda Beauty Nude Obsessions - opakowanie

Niezależnie od tego na jaką wersję się zdecydujecie, otrzymacie małą, ale solidną paletkę, której kompaktowy rozmiar zmieści się w każdej kosmetyczce. Co więcej, wszystkie zawierają dobrej jakości lusterko, co moim zdaniem świetnie sprawdzi się w podróży. Paletka zawiera 9 unikatowych kolorów skomponowanych w taki sposób, aby można było z jej pomocą wykonać pełny makijaż. Wszystkie trzy wersje mają zarówno cienie matowe, jak i połyskujące. 



Huda Beauty Nude Obsessions - cena i dostępność 

Palety ważą ok. 10g i za jedną sztukę musimy zapłacić 135zł. Ja swój egzemplarz dostałam w prezencie od Narzeczonego, jednak cienie zakupicie w Sephorze. 



Huda Beauty Nude Obsessions - kolory 

  •  Matowe: średni ciepły matowy brąz, matowy brąz z dodatkiem rudych tonów, ciepły przybrudzony róż, matowy ciemny brąz z nutą bordo, średni przybrudzony róż
  •  Błyski: ciepły złoto-miedziany odcień, metaliczna miedź z dodatkiem różowych drobin, mieszanka metalicznej miedzi, czerwieni i różu, metaliczny brąz z dodatkiem fioletu

Kolory opisywałam w kolejności ich aplikacji na ręce od lewej.


Huda Beauty Nude Obsessions - pigmentacja

Cienie są bardzo dobrze napigmentowanie: pokazane swatche są wykonane bez bazy, na suchej ręce, nakładane na sucho palcem. Na początku obiawiałam się, że zrobię nią plamy na oku. Nic bardziej mylnego. Suną po powiece tak gładko i miękko, że już samo nakładanie jest dużą przyjemnością. Pięknie skomponowane kolory cudownie się uzupełniają. Formuła tych cieni świetnie się blenduje i daje piękny efekt chmurki. Intensywność kolorów można swobodnie budować. 


Jeśli chodzi o błyski to uważam, że najlepszy efekt dają nałożone za pomocą palca, ale używając zwilżonego pędzla też jesteśmy w stanie uzyskać połysk na wysokim poziomie. Osypywanie cieni jest naprawdę minimalne, choć te połyskujące częściej zdarzyło mi się znaleźć pod okiem.


Huda Beauty Nude Obsessions - trwałość 

Cienie testowałam na bazie pod cienie marki Too Faced, jak również na korektorze z Catrice i Makeup Revolution. Cienie bez problemu znosiły weekendowe testy w przeróżnych pomieszczeniach. Najdłużej miałam je ok. 18h (później po prostu trzeba było już je zmyć i iść spać) i absolutnie nic się z nimi nie działo. Nie bladły, nie zbierały się w załamaniu powieki. Nie jestem w stanie wypróbować tego typu kosmetyków na gołej powiece, bo moja jest opadająca i przetłuszczająca się. 





Podsumowanie

Z czystym sumieniem przyznaję, że ta paleta kupiła mnie całkowicie! Naprawdę bardzo mi się podoba nie tylko ze względu na kompozycję i dobór cieni, ale ich jakość. Cienie są po prostu jak masełko, kolory są piękne, nasycone i bardzo użytkowe.  Doskonale się trzymają na powiece, nie tracą na intensywności i łączą się ze sobą nie tworząc bliżej nieokreślonej plamy. 



Jakich palet używacie najczęściej?


pHformula, EXFO Cleanse - emulsja oczyszczająca 3w1 | Topestetic

Fanką mleczek do demakijażu stałam się niedawno, mimo to staram się testować wiele nowych perełek. Rzadko jednak spotykam się z kosmetykami, które działają nie tylko jako produkty do demakijażu, ale też jako peeling czy maska do twarzy. pHformula EXFO Cleanse jest to kolejny kosmetyk ze sklepu topestetic.pl. Gości już u mnie jakiś czas, a ja zdążyłam się z nim bardzo dobrze poznać, dlatego dzisiaj przychodzę do Was z jego recenzją!



pHformula, EXFO Cleanse emulsja oczyszczająca 3w1

Pomaga skutecznie usunąć makijaż i zanieczyszczenia. Preparat delikatnie złuszcza, zmiękcza i nawilża skórę. Zawarty niacynamid działa przeciwzapalnie, przeciwtrądzikowo, zwężając ujścia gruczołów łojowych. 



Główne składniki aktywne:

  • kwas laktobionowy – ma unikalną właściwość wiązania wody i tworzenia na powierzchni skóry żelowego „filmu”, który powoduje, że skóra staje się gładka i miękka, co wzmacnia ochronną barierę naskórkową. Podobnie jak inne hydroksykwasy ma właściwości złuszczające.
  • rooibos extract – zawiera 2 szczególnie silne składniki: flawonoidy (kwercetyna i luteolinę) i polifenole przeciwutleniaczy, które są silnymi wymiataczami wolnych rodników.
  • witamina B5 – pochłania wilgoć, łatwo przenika do warstwy rogowej.
  • mocznik – środek kondycjonujący skórę i utrzymujący wilgoć.

Pełen skład możesz sprawdzić na stronie


pHformula, EXFO Cleanse emulsja oczyszczająca 3w1 - jak stosować? 

Wskazania do używania emulsji: każdy typ cery, oczyszczenie, niedoskonałości, zaskórniki/pory, trądzik pospolity i różowaty, zmarszczki, nadprodukcja łoju, łuszczenie się, przesuszenia, podrażnienia. 

Oczyszczanie - Aplikować na twarz, szyję i dekolt, kolistymi ruchami. Dokładnie zmyć dużą ilością wody. W razie potrzeby czynność powtórzyć. Maska i peeling - Aplikować na oczyszczoną skórę. Pozostawić na 10min, następnie dokładnie zmyć wodą.



pHformula, EXFO Cleanse emulsja oczyszczająca 3w1 - moja opinia

Emulsja jest łagodna, ale skuteczna. Wystarczy niewielka ilość, żeby umyć buźkę, dzięki czemu wydajność jest bardzo na plus. Dobrze zmywa wszelkie zabrudzenia czy makijaż. Ma niestety niewielki problem ze zmyciem wodoodpornego tuszu do rzęs. Mimo to, bardzo lubię nią myć twarz, ponieważ zawsze pierwszym krokiem w moim oczyszczaniu jest micel. Nie wysusza mi skóry w żadnym stopniu. Nie doświadczyłam również z jego strony żadnego podrażnienia ani innych przykrych niespodzianek. 

Szczególnie polubiłam się z tym kosmetykiem w formie maski i peelingu. Jakiś czas temu moja cera stała się jeszcze bardziej wymagająca, ponieważ zaczęła potrzebować delikatniejszej, ale nadal równie efektywnej pielęgnacji. Emulsja oczyszczająca pHformula wpisała się w potrzeby mojej cery idealnie. Struktura skóry zostaje wyrównana i wygładzona, rozszerzone pory stają się mniej widoczne. Cera nabiera zdrowszego i bardziej równomiernego kolorytu. Twarz po jego zastosowaniu jest niesamowicie miękka, nie ma mowy o żadnym ściągnięciu. 

Kosmetyk zamknięty jest w tubie o pojemności 200ml. Konsystencja typowa dla mleczka, bez jakichkolwiek drobinek. Zapach jest całkowicie neutralny, więc spokojnie mogą korzystać z tego produktu osoby z wrażliwymi nosami. 



Podsumowanie

U mnie ta emulsja sprawdza się fenomenalnie i jeśli podobnie jak ja zmagacie się z trądzikiem, to naprawdę warto wypróbować oczyszczającą emulsję marki pHformula. Znajdziecie ją oczywiście w sklepie topestetic.pl z najlepszymi dermokosmetykami światowych cenionych marek. 



Stosujecie kosmetyki wielozadaniowe?


Naturalna pielęgnacja & ochrona przed słońcem - Clochee krem matujący SPF 50 | Topestetic

Nadmierne wystawianie skóry na słońce bez zastosowania skutecznych filtrów przeciwsłonecznych wiąże się z przyspieszonym procesem starzenia oraz powstawaniem przebarwień na skórze. Na rynku istnieje mnóstwo marek oferujących kosmetyki zawierające przeróżną gamę filtrów UV. Jak wybrać skuteczny, a zarazem bezpieczny kosmetyk?

Przez długi okres poszukiwałam skutecznego produktu do twarzy z wysokim filtrem SPF. Niestety moje dotychczasowe poszukiwania kończyły się fiaskiem – kremy albo bieliły, albo pozostawiały skórę tłustą i uniemożliwiały wykonanie makijażu. Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przetestować krem z filtrem od Clochee, czytałam o nim wiele pozytywnych opinii. Jak sprawdził się u mnie? Zapraszam do lektury!



Clochee, Krem matujący z SPF50

Matująca formuła zabezpiecza skórę twarzy, szyi i dekoltu przed promieniowaniem UV oraz fotostarzeniem. Zawartość pigmentu subtelnie wyrównuje i upiększa koloryt skóry, niweluje niedoskonałości, pozostawiając ją gładką i pełną blasku, bez efektu niepożądanego błyszczenia. 

Clochee, Krem matujący z SPF50 - skład

Skład: Aqua, Zinc Oxide*, Titanium Dioxide*, Caprylic/Capric Triglyceride*, Butyrospermum Parkii(Shea) Butter**, Glycerin**, Cetearyl Alcohol**, Glyceryl Stearate Citrate*, Polyglyceryl-2 Caprate*,Polygonum Aviculare Extract*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Panthenol, Tocopherol**, Sucrose Stearate*, Alumina*, Glyceryl Caprylate*, Squalane*, Polyhydroxystearic Acid*, Isostearic Acid*, Stearic Acid*, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Alcohol**,Phytic Acid**, Sodium Citrate**, Sodium Lauroyl Glutamate*, Lysine*, Magnesium Chloride*, Bentonite*, Xanthan Gum*, Sodium Benzoate***, Potassium Sorbate***, DehydroaceticAcid*, Benzyl Alcohol*, Sodium Hydroxide***, Citric Acid, Parfum, CI 77492*, CI 77491*, CI 77499* * Certified ingredients, ** Natural origin raw materials, *** Approved for natural cosmetics

* składnik certyfikowany
** surowiec naturalny
*** składnik naturalnych olejków eterycznych



Clochee, Krem matujący z SPF50 - słowem wstępu 

Oczywiście muszę zacząć od opakowania, które moim zdaniem jest naprawdę piękne! Minimalistyczne, a zarazem ekskluzywne. Pojemność butelki wynosi 50ml. Do pokrycia całej twarzy wystarczy niewielka ilość, natomiast krem jest bardzo gęsty i prawdę powiedziawszy pompka dozująca z taką konsystencją kremu nie radzi sobie za dobrze.

Krem będzie trudny w odbiorze dla kogoś, kto nie używa filtrów na co dzień. Warstwa jaką zostawia na skórze jest ewidentnie lepka. Jednak bardzo łatwo można zneutralizować to pudrem.

Uwaga, krem jest tonowany! Posiada średnio-jasny odcień w neutralnej tonacji, dzięki czemu doskonale zgra się z większością karnacji. Ubolewam nad tym, że nawet on jest dla mnie za ciemny, ponieważ jestem typowym bladziochem, przez co niestety nie mogę sobie odpuścić nakładania na niego pudru, który mnie wybieli, bądź podkładu.

Na plus jest dla mnie zapach w tym produkcie - troszkę cukierkowy, bardzo przyjemny i subtelny.


Clochee, Krem matujący z SPF50 - co o nim sądzę? 

Jest dość trudny w aplikacji, najskuteczniejszym sposobem, żeby równo go nałożyć to rozprowadzanie go szybko mokrą gąbeczką. Niestety po kilku minutach od aplikacji krem troszkę ciemnieje na twarzy. Jeżeli nie rozprowadzicie kremu na twarzy równomiernie i gdzieś pojawią się smugi - po utlenieniu się kremu będą zdecydowanie bardziej widoczne.

Podoba mi się w nim efekt zmatowionej skóry, bardzo naturalny. Mimo pięknego matu jaki uzyskujemy na twarzy, olej jojoba zawarty w kremie zapewnia nam również odpowiednie nawilżenie. Niemniej jednak uważam, że najlepiej sprawdzi się przy cerze normalnej, mieszanej i tłustej. 

Niestety nie miałam okazji testować go latem, ale wszystko przede mną! Zimą natomiast zaczęłam go stosować z dwóch powodów. Po pierwsze - śnieg odbija promienie słoneczne, dlatego ochrona cery jest w tym okresie bardzo ważna. Po drugie - skóra twarzy narażona jest na szkodliwy wpływ czynników atmosferycznych takich jak zimny wiatr czy mróz.

Na szczęście nie zauważyłam także żadnych skutków ubocznych w postaci zapchania porów, przesuszenia czy wystąpienia podrażnień. Krem skutecznie chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania UV. 



Clochee, Krem matujący z SPF50 - podsumowanie

Skład INCI jedynie potwierdza, że mamy do czynienia z wysokiej klasy kosmetykiem pielęgnująco-ochronnym. Clochee po raz kolejny spisało się na medal. Cieszę się, że to kolejny kosmetyk od sklepu topestetic.pl który mnie nie zawiódł. Pamiętajcie kochani, że w sklepie zawsze możecie liczyć na konsultacje kosmetologiczne, dzięki temu poznacie produkty, które zostaną dobrane do potrzeb waszej skóry. Krem możecie zakupić tutaj



Używasz filtrów na co dzień? 


Garden Hideaway Yankee Candle Q1 2020 - nowe zapachy na wiosnę

Luty niedługo dobiegnie końca, a śniegu jak nie było, tak nie ma. Nie pozostało nam nic innego, jak porzucić wszelkie zimowe marzenia, a zacząć myśleć o pięknie pachnącej wiośnie. Bez wątpienia w powietrzu jest już wyczuwalna! W związku z tym przychodzę dzisiaj do Was z nową, wiosenną kolekcją Yankee Candle Q1 2020 Garden Hideaway.




Afternoon Escape Yankee Candle

Zaszyj się w zaczarowanym ogrodzie gdzie ciepłe promienie słońca padają na zielony cyprys, a w tle unosi się delikatny zapach jaśminu połączony z nutką cytryny i cedru.

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: cytryna, cyprys
  • nuty serca: geranium, jaśmin, lilia
  • nuty bazy: drzewo cedrowe, bursztyn, nuty drzewne

Ten zapach zaskoczył mnie bardzo. Przyznaję, że od razu zakochałam się w etykiecie, uważam, że jest naprawdę przepiękna. Niestety zapach okazał się nie być do końca dla mnie. Jest orzeźwiający, lekko ziołowy i powiedziałabym, że męski. Na sucho tę męskość czuć o wiele bardziej, w paleniu są to herbaciane nuty, mimo to ta pozycja jest dla mnie najsłabszym ogniwem. 



Sunny Daydream Yankee Candle

Pożegluj myślą po ukwieconej łące wśród ciepłych, słodkich woni egzotycznych kwiatów ylang ylang, bergamotki i jaśminu

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: bergamotka, kwiaty cytrusów
  • nuty serca: kwiat gardenii, Ylang Ylang, jaśmin
  • nuty bazy: bursztyn, drzewo sandałowe, paczula 

Kolejna etykieta, której nie można się oprzeć. Jest to bardzo słodka, kobieca kompozycja zbudowana z wyraźną, owocową nutą oraz aromatycznych kwiatów. Szczerze przyznam, że jestem sceptycznie nastawiona do tego zapachu. Po prostu nie zaskoczył mnie niczym szczególnym - jest okej, ale bez fajerwerków. 



Homemade Herb Lemonade Yankee Candle

Twoja ulubiona domowa lemoniada przyprawiona nutą imbiru i przyzdobiona ziołami zebranymi w ogrodzie.

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: cytryna, imbir, mięta
  • nuty serca: szałwia,tymianek
  • nuty bazy: liść laurowy, trzcina cukrowa, wanilia 

Wyczuwam tutaj cytrynę z odrobiną gorzkawej skórki i sporą ilość imbiru. Zapach bardzo soczysty, idealny na palenie w czasie ciepłych dni. Ta kompozycja naprawdę mi się podoba! Homemade Herb Lemonade stał się ulubionym zapachem mojego narzeczonego, jednak wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu.



Camellia Blossom Yankee Candle

Wygodne i spokojne - twoje ulubione miejsce w ogrodzie, otoczone świetlistym zapachem kamelii.


Nuty zapachowe

  • nuty głowy: sól morska, kwiat jabłoni
  • nuty serca: rumianek, jaśmin, kwiat pomarańczy
  • nuty bazy: paczula, biały cedr, piżmo

Kiedy powąchałam sampler na sucho, byłam bardzo miło zaskoczona. Po nutach zapachowych spodziewałam się kolejnego typowo kwiatowego zapachu, jednak wyczułam w nim coś perfumeryjnego, co mega dopełnia całość! Długo zastanawiałam się nad kupnem świecy, być może jeszcze nadrobię.

Po roztopieniu Yankee Candle Camellia Blossom jest świeżym, kwiatowym zapachem. Wyraźnie wyczuwam w nim nutę, która kojarzyć się może tylko z wiosennymi porządkami i czystym praniem, które powiewa na chłodnym powietrzu. Zapach sam w sobie jest lekki, mimo to w czasie palenia był wyraźnie wyczuwalny. 



Roseberry Sorbet Yankee Candle

Czyste orzeźwienie w słoneczny dzień: pikantny sorbet z leśnych jagód z zwieńczony posypką z kandyzowanych płatków róż.

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: brazylijskie winogrona, skórka z pomarańczy
  • nuty serca: płatki róż, hibiscus
  • nuty bazy: wanilia, morska świeżość 

Na koniec zostawiłam sobie absolutnie mojego faworyta spośród całej piątki. Jak dla mnie jest to wisienka na torcie tej kolekcji. Roseberry Sorbet to kompozycja, która z całą pewnością przypadnie do gustu miłośnikom owocowych aromatów. 

Zapach nie należy do przytłaczających, pachnie cudownie, realistycznie, jak prawdziwy różano-malinowy sorbet. Kubki smakowe przy tym zapachu naprawdę się odpalają, od razu zdecydowałam się na zakup dużej świecy. Mimo przeplatającego się aromatu płatków róż, to całość jest według mnie bardziej owocowa niż kwiatowa w odbiorze. Soczystość, lekkość, orzeźwienie i słodycz, to oferuje nam właśnie ten zapach. Bez dwóch zdań należy go wypróbować. 



Yankee Candle Garden Hideaway - podsumowanie

Cóż za udana kolekcja! Roseberry Sorbert to zdecydowanie mój ulubieniec, a Camellia Blossom kusi mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Tylko jeden z pięciu zapachów nie przypadł mi do gustu - Afternoon Escape. Natomiast Homemade Herb Lemonade wydaje się być super ukojeniem podczas słonecznych dni, a Sunny Daydream może okazać się ciekawym otulaczem w chłodniejsze, wiosenne wieczory. Naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona tym wydaniem. 



Poznaliście już kolekcję Garden Hideaway?