Nowości kosmetyczne do włosów ze sklepu Hairstore.pl + kod zniżkowy dla Was!

Dwa tygodnie temu dotarła do mnie paczuszka ze sklepu Hairstore.pl, czyli sklepu fryzjerskiego i hurtowni online. Odkrywanie nowych miejsce w sieci jest mega uzależniające, a sklepy stacjonarne z odzieżą czy kosmetykami mogły by nie istnieć, bo i tak wszystko co potrzebuję, znajduję w Internecie. Ze sklepu zamówiłam trzy produkty, które chciałabym Wam dzisiaj trochę przybliżyć. 



Słowem wstępu o sklepie Hairstore.pl 

Hairstore.pl to przede wszystkim miejsce wypełnione kosmetykami i produktami do pielęgnacji i stylizacji włosów. Oprócz tego można tam znaleźć sprzęt fryzjerski, a nawet wyposażenie do salonów. Ja totalnie przepadłam, gdy odkryłam, że oprócz rzeczy do włosów, można tam zakupić produkty do twarzy, paznokci i ciała. Kompletnie nie mogłam się zdecydować, co wybrać, bo możliwości są ogromne. Myślę, że sklep ten jest świetnym wyborem, gdyż w jednym miejscu możecie zrobić zakupy praktycznie z każdej kategorii i wypielęgnować się od stóp do głów. 

Anwen, Shake Your Hair

Przyznaję, że  na ten produkt czekałam najbardziej! Kwota jaką musimy zapłacić za ten produkt to 59,99 zł. Po pierwszym wypiciu smak był owocowy, chociaż troszkę zbyt słodki. Po dwóch tygodniach codziennego picia mogę powiedzieć, że smak zdecydowanie nie należy do tych przyjemnych. Jak dla mnie jest lekko mdlący przez swoją słodycz, ale! To tylko 200ml dziennie, więc nie chciałabym też bardzo narzekać w tej kwestii. Działanie zdecydowanie wynagradza wszystkie niedogodności! Podczas mycia nie wyciągam już tylu kosmyków i nie widzę dywanu z włosów po suszeniu. A jak jest z przyrostem? Na razie trudno jest mi to ocenić, myślę, że jak skończę opakowanie dam Wam znać na Instagramie. 

Anwen, olej mango do włosów średnioporowatych

Olejek mango jak przystało na tego typu produkt jest rzadki i ma lekko żółtawe zabarwienie. Moje włosy wypijają go momentalnie. Podczas aplikacji wystarczy niewielka ilość. Olej mango Anwen ma przepiękny, słodki zapach, który przenosi nas w krainę odprężenia. Włosy stają się bardziej wygładzone i elastyczne. Dotychczas nie zdarzyło mi się, bym miała problem ze spłukiwaniem go. 

Lisap Ultimate, spray ochronny pod prostownicę 

Z prostownicy korzystam naprawdę sporadycznie, jednak jak już to robię to chciałabym mieć pod ręką jakąkolwiek ochronę przed jej temperaturą. Oczywiście chodziło mi również o ochronę przed ciepłem suszarki. Tak też padło na ten produkt. Stosuję na wilgotne włosy przed suszeniem (lub suche przed prostowaniem) – dobrze się go aplikuje, atomizer równomiernie rozpyla produkt. Potem przeczesuję delikatnie włosy i suszę ciepłym nawiewem suszarki. Trzeba mu przyznać, że ułatwia rozczesywanie włosów. Po wysuszeniu włosy bynajmniej nie są obciążone, ale lekkie, sypkie i pięknie błyszczące. Ogólnie uzyskany efekt bardzo mi się podoba, ale produkt sam w sobie raczej słabo nawilża włosy. U mnie najlepiej się sprawdza zaaplikowany na włosy uprzednio potraktowane treściwą nawilżającą odżywką. Nie mniej jednak ze względu na alkohol zawarty wysoko w składzie staram się sięgać po ten kosmetyk raczej „od czasu do czasu”.



Na koniec mam dla Was niespodziankę. Jeśli macie ochotę zrobić zakupy w sklepie Hairstore.pl, na kod BLOGALEKSANDRA dostaniecie -10% rabatu na wszystkie produkty, także przecenioneZniżka ważna tylko do 4.06.2020 r. włącznie.

Mesoestetic, Acne One - aktywny krem o wielokierunkowym działaniu, świetny na trądzik! | Topestetic

Ostatnio na mojej cerze pojawiło się sporo niedoskonałości, zresztą wspominałam Wam o tym w poście o produktach, które kompletnie się u mnie nie sprawdziły. Nie były to małe pryszcze, a wielkie, podskórne i bolesne zmiany. Niestety, jak to mam w zwyczaju - gdy tylko pojawiła się możliwość, od razu to wszystko wyciskałam i tylko pogarszałam tym aktualną sytuacje na mojej twarzy. Najgorsze w tym wszystkim oczywiście było to, że wszystkie te obrzydlistwa goiły się bardzo długo. 


Jakiś czas temu wprowadziłam do swojej wieczornej pielęgnacji krem marki Mesoestetic Acne One, którego znajdziecie w sklepie topestetic.pl. Dzisiaj chciałabym przybliżyć wam jego działanie i zbawienny wpływ na skórę!

Mesoestetic, Acne One

Wielozadaniowy krem przeznaczony do pielęgnacji cery tłustej, mieszanej oraz trądzikowej. Skóra tego typu wymaga specjalnej pielęgnacji aby pozostała gładka i świeża na długi czas. Krem został specjalnie zaprojektowany aby kontrolować cerę trądzikową oraz ze schorzeniem łojotokowego zapalenia skóry.

Krem należy stosować na oczyszczoną skórę twarzy i szyi, delikatnie masując do całkowitego wchłonięcia. Tubka 50 ml kremu kosztuje 174 zł. 



 

Mesoestetic, Acne One - moja opinia

Jako posiadaczka cery tłustej, skłonnej do wyprysków zdaję sobie sprawę, jak bardzo skomplikowana jest jej pielęgnacja. Nie wszystkie środki są dla niej odpowiednie, dlatego do każdej nowości podchodzę bardzo ostrożnie. Kiedy po użyciu danego kosmetyku mój problem się nasila, szybko z niego rezygnuję. W przypadku tego produkty na szczęście tak nie było. Moja skóra od razu się z nim polubiła. Krem Mesoestetic z kwasem salicylowym, migdałowym i szikimowym to moje totalne odkrycie!


Jak już wspomniałam używam go w pielęgnacji wieczornej, raz dziennie zdecydowanie wystarczy. Wszelkie zmiany ropne uspokajają się praktycznie po kilku aplikacjach. Należy się również liczyć z tym, że skóra się łuszczy i to całkiem solidnie. Po takim oczyszczeniu sama odnoszę wrażenie, że dotychczasowa pielęgnacja działa znacznie lepiej i efektywniej. Moja skóra potrzebowała silnej pomocy w postaci złuszczenia i jednocześnie wygładzenia oraz rozjaśnienia, ale przede wszystkim pomocy w walce z trądzikiem. Robi to ten jeden kosmetyk. Szok, nie? Też nie wierzyłam, ale za każdym razem, gdy spoglądam rano w lustro, utwierdzam się w przekonaniu, że ten krem to prawdziwa perełka! 🙂 Nakładam niewielką ilość na całą twarz, jest mega wydajny – rano skóra jest cudowna, przebarwienia rozjaśnione, niedoskonałości zmniejszone. 

Mesoestetic, Acne One - skład

Głównymi składnikami aktywnymi są kwas salicylowy, kwas migdałowy, kwas szikimowy. Działają one antybakteryjnie, przeciwzapalnie oraz zapobiegają tworzeniu wykwitów trądzikowych. Martwe komórki naskórka zostają złuszczone, przebarwienia rozjaśnione, a skóra staje się maksymalnie wygładzona. Palma sabałowa zawarta w kremie ma właściwości ściągające oraz ogranicza wydzielanie łoju.


INCI: Aqua, Propylene Glycol, Disodium Azelate, Caprylic/capric Triglyceride, Carbomer, Salicylic Ac., Polysorbate 80, Mandelic Ac., Disodium Edta, Shikimic Ac., Simethicone, Serenoa Serrulata Fruit Extract, Retinoxytrimethylsilane.

Podsumowanie

Jestem całkowicie zakochana w kremie od MesoesteticMoja cera stanowczo się poprawiła - wszelakie bulwy ucichły, rozdrapane niedoskonałości się zagoiły, nie pojawiają się nowe. Mimo, że nie należy do najtańszych to uważam, że każda złotówka wydana na ten krem jest tego warta. 



Znacie kosmetyki marki Mesoestetic? 


Resibo serum normalizujące kontrola sebum + niedoskonałości | Topestetic

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją kolejnego produktu polskiej marki Resibo. Bardzo polubiłam ich kosmetyki, chociaż nie ukrywam, że nie do wszystkich będę wracać. Pod koniec stycznia 2019 roku, Resibo rozszerzyło swoją ofertę o serum normalizujące kontrola sebum + niedoskonałości, które dotarło do mnie ze sklepu topestetic.pl. Produkt przeznaczony jest do pielęgnacji cer problematycznych i trądzikowych zmagającymi się z nadprodukcją sebum. 



Resibo, Serum normalizujące

Ultra odżywcze serum, którego zadaniem jest zapewnienie odpowiedniej równowagi skórze trądzikowej, skłonnej do przetłuszczania.

Producent zaleca, cztery krople serum rozprowadzić dokładnie na oczyszczonej skórze twarzy. Odczekać kilka minut i zaaplikować krem do codziennej pielęgnacji. Serum stosować rano i/lub wieczorem. 



Resibo, Serum normalizujące - składniki aktywne

  • Potassium Azeloyl Diglycinate to azeloglicyna.  To pochodna kwasu azelainowego i glicyny. Ze względu na właściwości sebostatyczne, przeciwzapalne, bakteriostatyczne azeloglicyna świetnie sprawdza się w pielęgnacji skóry mieszanej, tłustej i trądzikowej, a także skóry z trądzikiem różowatym. Azeloglicyna jest wielozadaniowym składnikiem aktywnym. Głównym jej zadaniem jest rozjaśnianie różnego rodzaju przebarwień.

  • Nelumbo Nucifera Flower Extract to ekstrakty z kwiatów egipskiego lotosu błękitnego. Działa nawilżająco, ściągająco i antybakteryjnie. Stymuluje odnowę komórkową, przyspiesza gojenie ran. Odżywia skórę. Ekstrakt z kwiatu lotosu ma działanie biostymulujące, wzmacniające strukturę skóry, poprawiające mikrokrążenie i metabolizm komórek skóry.

  • Nymphaea Coerulea Flower Extract to ekstrakt z indyjskiego lotosu orzechodajnego. Ma działanie przeciwzapalne, przeciwstarzeniowe oraz nawilżające.

Skład INCI: Aqua, Propanediol, Tapioca Starch*, Potassium Azeloyl Diglycinate, Niacinamide, Ribes Nigrum Seed Oil, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Nymphaea Coerulea Flower Extract, Sodium Hyaluronate*, Avena Sativa Bran Extract, Allantoin, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Acacia Senegal Gum*, Sodium Phytate*, Glycerin, Xanthan Gum*, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum, Citral, Limonene.
*składniki certyfikowane
   

Resibo, Serum normalizujące - moja opinia 

Serum sprawdziło się u mnie najlepiej w ramach pielęgnacji wieczornej nakładane pod krem na noc, wierzę w moc nocnej pielęgnacji skóry. W ciągu dnia używam lekkich, nawilżających kosmetyków, stawiam na ochronę przed słońcem oraz antyoksydację. Wieczorem chcę dać mojej skórze odetchnąć i porządnie się zregenerować. Skład serum jest imponujący, dlatego miałam wobec niego tak wysokie oczekiwania. Znajdziemy w nim szeroki wachlarz substancji odpowiedzialnych za walkę z niedoskonałościami i nadmiernym wydzielaniem sebum.


Jak działa? Na pewno reguluję skórę w najbardziej kapryśnych miejscach i zmniejsza przetłuszczanie się skóry. Serum jest leciutkie i nieobciążające. Ma postać mlecznej emulsji/lekkiego lotionu. Do aplikacji wystarczy kilka kropel. Wchłania się niemal błyskawicznie, jednak tak jak zaleca producent odczekuje kilka minut, zanim nałożę krem. Produkt ładnie wygładza i matuje cerę. Przy czym koniecznie muszę zaznaczyć, że jest to naturalny mat. Żadnego dyskomfortu, ściągniętej cery.


Nie będę pisać i mówić, że jest to produkt na całe trądzikowe zło. Pielęgnacja cery trądzikowej to bardzo trudny, wymagający czasu, systematyczności i cierpliwości temat. Jestem posiadaczką tłustej, trądzikowej cery i niestety nie zauważyłam, żeby zmiany szybciej się goiły, albo żeby pojawiały się w mniejszej ilości. Mimo wszystko w tym temacie serum absolutnie nie zaszkodziło mojej skórze. 


Podsumowanie

Serum normalizujące polecam cerom, które szukają produktu, który naprawdę wyreguluję wydzielane sebum. Niestety trądziku raczej nie pozbędziecie się używając jedynie tego serum, ale jak wiadomo - każda skóra jest inna. Mimo wszystko uważam, że warto wypróbować.



Znacie to serum? Używacie kosmetyków od Resibo? 


Co w trawie piszczy! Rocznica istnienia bloga, polski slasher i świetna książka

Rutyna dnia codziennego to coraz trudniejszy temat, przynajmniej dla mnie. Siedzę w domu już drugi miesiąc i mimo, że staram się nie narzekać, to naprawdę chciałabym wyjść gdzieś wieczorem ze znajomymi i spędzić czas dobrze się bawiąc. Plus jest taki, że ruszyłam cztery litery i zaczęłam trochę ćwiczyć, znajdując przeróżne filmiki na youtubie. Macie kogoś z kim lubicie ćwiczyć? Chętnie zajrzę i przekonam się, czy to coś dla mnie! Ale dzisiaj nie o tym! Zapraszam do dalszego czytania.



Pierwsza rocznica istnienia bloga!

Szczerze przyznaję, że trochę przysnęłam w tym temacie, bo rocznica wypadała dokładnie 19 kwietnia, ale cii.. myślę, że można mi to wybaczyć! Nie macie pojęcia, ile emocji mną targa w tym momencie. Niedowierzanie. Duma. Wdzięczność. Szczęście. Nie wiecie tego, ale zanim założyłam tego bloga, bardzo długo miałam ten pomysł w głowie. Zakładałam blogi, aby zaraz je usunąć, bo nie byłam pewna, czy powinnam się w to pchać, czy dam sobie radę. Praca nad nowymi notkami stanowi dla mnie odskocznię od codzienności, chwilę relaksu po ciężkim dniu i mam nadzieję, że będę się w tym spełniać jeszcze bardzo długo. Cały czas koncentruję się na tym, aby na blogu znalazły się ciekawe i wartościowe wpisy. Ogromnie się cieszę, że jesteście tutaj ze mną. To naprawdę wiele dla mnie znaczy!



Pierwszy polski slasher, czyli "W lesie dziś nie zaśnie nikt" 

W piątek 20 marca 2020 roku film Bartosza M. Kowalskiego miał swoją premierę na platformie Netflix. Nie trafił tydzień wcześniej do kin z powodu koronawirusa, ale o tym zapewne już wiecie. ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt" to pierwszy polski slasher horror, który przy okazji miał całkiem mocną kampanię marketingową. Nic więc dziwnego, że film wzbudza zainteresowanie u szerokiej publiczności. Według mnie „W lesie dziś nie zaśnie nikt” nie jest dobrym filmem. Nie ma skrupulatnie zbudowanego scenariusza, brakuje mu pełnokrwistych bohaterów, dialogi momentami brzmią sztucznie, a nieprawdopodobieństwo wydarzeń i głupota postaci potrafią porazić. Nie chcę rzucać Wam tutaj spojlerami, dlatego zostawiam tylko moje zdanie na temat tej ekranizacji. Jako fanka horrorów, oglądając ten film czułam wielkie zażenowanie i rozczarowanie jednocześnie. Być może zbyt surowo do niego podeszłam, ale niestety.. nie było w nim nic, co mogłoby mi się spodobać - nawet szukając na siłę.



''Pacjentka" Michaelides Alex

Ceniona malarka i fotografka mody Alicia Berenson wiedzie życie, jakiego z pozoru każdy mógłby jej pozazdrościć. Jednak pewnego wieczoru, gdy jej mąż Gabriel wraca do domu, Alicia pięć razy strzela mu w głowę. Od tego momentu kobieta przestaje mówić. Nikt poza nią nie wie, co wydarzyło się tamtej nocy. Ostatecznie trafia do zamkniętego ośrodka psychiatrycznego Grove.
Konstrukcja "Pacjentki" na pierwszy rzut oka wydaje się zawiła, dwutorowa narracja, liczne retrospekcje i przeskoki fabularne mogą sporo namieszać, ale o dziwo tego nie robią. Co więcej, po przeczytaniu całości, zyskują dodatkową wartość i sens. Fabuła opiera się na dwóch głównych wątkach, które zdają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, toczą się jakby obok siebie, ale tylko do czasu. W końcu zataczają koło i tworzą jedną logiczną całość. Co ważne dzieje się to zaledwie kilkanaście stron przed końcem powieści. Zanim jednak do tego dojdzie, Alex Michaelides doskonale mydli nam oczy, podsuwa mylne tropy, manipuluje. 


Warsztat pisarski Michaelidesa jest lekki i przystępny, co pozwoliło mi na bardzo szybkie ukończenie lektury. Od samego początku historia przedstawiona przez autora bardzo mnie zaintrygowała, co w połączeniu z prostym warsztatem pisarskim oraz wartką akcją sprawiło, że od początku do końca nie mogłam oderwać się od czytania. Ponadto do samego końca nie domyślałam się zakończenia. Autor bardzo zwodził i zwodził, a na sam koniec byłam niezwykle zaskoczona. W kręgu moich podejrzanych bez wątpienia nie było tej osoby! Książka bardzo mi się podobała i szczerze polecam się z nią zapoznać!




Znacie film lub książkę z dzisiejszego wpisu? Dajcie znać co u Was!


3 produkty, które kompletnie się u mnie nie sprawdziły

Dziś trochę ponarzekam. Ogólnie uważam, że jestem dosyć tolerancyjna i nawet, jeśli jakiś kosmetyk nie spełnia moich oczekiwań w stu procentach, to staram się go wykorzystać w jakiś inny sposób. Pomimo przemyślanych zakupów, które poprzedza przeglądanie recenzji w Internecie i zapoznawanie się z opiniami innych zdarza się, że do mojej kosmetyczki trafią produkty, które można określić mianem rozczarowań.


Należy pamiętać, że każda z nas jest inna i to, że dla mnie coś jest totalnym zawodem nie oznacza, że i u Was tak będzie. Wiem, że produkty, o których dziś napiszę mają swoje zwolenniczki i wcale mnie to nie dziwi, bo tak, jak już wcześniej wspomniałam - jesteśmy różne, mamy różne potrzeby i oczekiwania, więc możemy mieć też różne opinie. Dobra, możemy zacząć marudzić!



IOSSI, Serum dla cery z problemami, trądzikowej


Jak tylko wprowadziłam to serum do mojej wieczornej pielęgnacji to niemal od razu zaczęłam tego żałować. Dosłownie z dnia na dzień na mojej twarzy zaczął się wysyp. Nigdy wcześniej nie miałam z czymś takim do czynienia. Moja twarz zaczęła przypominać jedną wielką ranę. Jak nigdy wcześniej. Straszne. Najpierw myślałam, że to chwilowe i minie, ale to co podziało się na mojej twarzy to jedna wielka masakra. Odstawiłam je po jakimś czasie, stwierdziłam, że twarz tak zareagowała na jakiś składnik i nie chciałam go też od razu skreślać (a do najtańszych też nie należy, jakby nie było). Niestety nic się nie zmieniło, a na mojej twarzy zaczęło pojawiać się tylko coraz więcej bulw pod skórą. Aktualnie jestem na etapie chuchania i dmuchania na moją cerę, aby wróciła do poprzedniego stanu.



Tołpa, Peeling 3 enzymy Dermo Face Sebio


Peeling ma bardzo ładny owocowy zapach, za co oczywiście ode mnie wielki plus. Zaraz po jego nałożeniu zaczyna piec skóra twarzy. Nie jest to pieczenie nie do wytrzymania, bo w końcu ustaje, ale jednak dyskomfort pewien jest, tym bardziej, że trzeba go trzymać 10 minut. Jak łatwo się domyślić - skóra później jest mocno zaczerwieniona. Kompletnie nie zauważyłam zmniejszenia ilości zaskórników, super oczyszczenia porów, ani eliminowania niedoskonałości. Ograniczenia wydzielania sebum też nie zauważyłam. Zużyłam ten produkt prawie do końca z nadzieję na jakikolwiek efekt, który niestety się nie pojawił. Wygląda na to, że moja tłusta skóra potrzebuje czegoś znacznie silniejszego, także na pewno nie sięgnę po niego ponownie. Wiem natomiast, że ten produkt ma wiele zwolenniczek. Być może sprawdzi się w przypadku innych typów cer, które nie są przyzwyczajone do silnych peelingów.



The Ordinary, Maska glinkowo-węglowa z 2% kwasem salicylowym 


Wobec tego produktu mam mieszane uczucia. Cały proces aplikacji jest łatwy i przyjemny dzięki opakowaniu w postaci wyciskanej tuby. Efekty niestety były nikłe, a naprawdę miałam spore oczekiwania co do tej maski. Markę The Ordinary ogólnie lubię, ich produkty spisują się na mojej skórze naprawdę w porządku, jednak ta maska to jeden wielki znak zapytania. Cera po tej masce jest delikatnie oczyszczona, ale to naprawdę wszystko co zauważyłam. I teraz pytanie, czy rzeczywiście warto płacić za coś ponad 50zł, skoro na rynku są o wiele tańsze produkty, które zadziałają dokładnie tak samo jak ta maska? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Glinki, które kupujemy za grosze działają o niebo lepiej. Produkt miał za zadanie złuszczać martwe komórki naskórka, jak i ograniczać produkcje łoju. No nie, zdecydowanie nie zrobił tego na mojej twarzy. 




Znacie, lubicie te produkty? Jaki kosmetyk Was ostatnio rozczarował?