Mgiełka rozświetlająca C-Vit Liposomal Mist Sesderma | Topestetic

Kosmetyki ze sklepu Topestetic widzicie u mnie nie pierwszy raz. To w nim znajdę produkty wysokiej jakości, odpowiednie do mojej skóry i włosów. Na pewno konsultacje z kosmetologiem ułatwiają sprawę, a oferta, którą tam znajdziemy to najlepsze światowe marki dermokosmetyków. Ostatnim moim wyborem była marka Sesderma.


Sesderma jest dla mnie totalnie nową firmą, dlatego tym chętniej podeszłam do testów jednego z ich produktów jakim jest mgiełka rozświetlająca C-VIT Liposomal Mist. Witamina C jest niewątpliwie jednym z najbardziej pożądanych składników w kosmetykach w ostatnim czasie. Jak mgiełka sprawdziła się na mojej twarzy? Zapraszam do lektury!


Koncentrat witaminowy w formie mgiełki przeznaczony jest dla każdego typu skóry. Zadaniem mgiełki jest nawilżenie i odświeżenie a także dostarczenie skórze składników aktywnych, wyrównanie kolorytu oraz działanie antyoksydacyjne. Główny składnikiem jest witamina C, która charakteryzuje się wspaniałymi właściwościami antyoksydacyjnymi. Spowalnia proces starzenia, wyrównuje koloryt skóry oraz rozjaśnia przebarwienia.


Mgiełka rozświetlająca C-vit Liposomal Mist Sesderma - słowem wstępu


Mgiełka Sesderma umieszczona jest w niesamowicie poręcznym pojemniku pod ciśnieniem. Z powodzeniem można nosić ją nawet w malutkich torebkach, co jak dla mnie jest akurat bardzo na plus! Pojemność to zaledwie 30ml, a stosunek ceny (99zł) do pojemności niestety nie wypada najkorzystniej. Taniej można dostać ją w zestawach. 


Kosmetyki z witaminą C często mają klejącą konsystencję. W tym przypadku wykorzystano technologię liposomową, która umożliwia szybsze wchłanianie składników, dzięki czemu nasza pielęgnacja przynosi jeszcze lepsze efekty. Nic się nie klei, nie jest lepkie i od razu wysycha, a skóra dostaje zastrzyk energii.


Wskazania:
  • każdy typ skóry,
  • fotostarzenie,
  • profilaktyka zmarszczek,
  • nierównomierny koloryt skóry.


Zastosowanie:
Mgiełką spryskaj skórę twarzy, a następnie zaaplikuj krem do codziennej pielęgnacji. Mgiełka może być również stosowana w ciągu dnia w celu odświeżenia skóry.


Mgiełka rozświetlająca C-vit Liposomal Mist Sesderma - moja opinia

Z tego typu produktem mam do czynienia po raz pierwszy, nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Zamawiając mgiełkę nie spodziewałam się nawet, że jej działanie będzie niemal natychmiastowe. Od razu zaznaczam, że stosuję ją z razem z kremem tej linii, podejrzewam, że dlatego przynosi jeszcze lepsze efekty.


Muszę zacząć od zapachu, który jak dla mnie jest obłędny! Cytrusowy, orzeźwiający, w ogóle nie mdlący. Całkowicie przypadł mi do gustu. 


Produkt ma w sobie mnóstwo dobroczynnych składników, stanowi wartościowe uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Skóra po jej aplikacji jest otulona niczym delikatną powłoką, która nawilża, rozjaśnia, odświeża i uspokaja cerę. Mgiełka jest lekka, nie obciąża skóry ani nie powoduje rolowania nakładanych potem kosmetyków. Równie dobrym pomysłem jest stosowanie jej w ciągu dnia w celu odświeżenia cery lub na makijaż, aby zmniejszyć jego pudrowość i zapewnić skórze bardziej wypoczęty, świetlisty wygląd. W sklepie Topestetic możemy zamówić również 3 inne rodzaje mgiełek: depigmentującą, naprawczą oraz antyoksydacyjną. 


Mgiełka C-Vit nie powinna być stosowana przez kobiety w ciąży, ponieważ w składzie zawiera niewielkie stężenie retinolu!



Mgiełka rozświetlająca C-vit Liposomal Mist Sesderma - skład 

Witamina C, wyciąg z owoców pomarańczy, retinol, kwas traneksamowy. 

Aqua, Propylene Glycol, Propanediol, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Extract, 3-O-Ethyl Ascorbic Ac., Alcohol, Bha, Bht, Citral, Citronellyl Methylcrotonate, D-Limonene, Disodium Edta, Ethylhexylglycerin, Lecithin, Linalool, Parfum, Phenoxyethanol, Polysorbate 20, Potassium Sorbate, Retinol, Sodium Chloride, Sodium Cholate, Sodium Hydroxide, Tocopheryl Acetate, Tranexamic Ac., Triethanolamine


Podsumowanie

W przypadku mojej tłustej cery mgiełka z powodzeniem przejmuje obowiązki serum. Uważam ją również za fajny dodatek do bardziej złożonej pielęgnacji. Niestety mam obawy, że dla osób z suchą, czy nawet mieszaną cerą kosmetyk nie zastąpi działania serum. Czy kupię ponownie? Raczej nie. Cena mimo wszystko jest dla mnie za wysoka, a pojemność nie powala na kolana. Jednak, jeśli macie większą ilość pieniążków to myślę, że powinniście wypróbować tego produktu :)


Mgiełki Sesderma dostępne są wyłącznie na topestetic.pl. Jeśli nie wiesz którą wybrać, kosmetolodzy w Topestetic na pewno doradzą, a wysyłkę masz zawsze bezpłatną. 



Znasz markę Sesderma? 


Co w trawie piszczy! Wielkanoc, serialowe nowości oraz wishlista na najbliższe miesiące

Już bardzo dawno na blogu nie było takiego luźniejszego wpisu. Stwierdziłam, że taka tematyka misz-masz będzie fajną przerwą wśród recenzji kosmetycznych. Dodatkowo, byłoby ciekawiej, gdy ta seria będzie nazywała się jakoś konkretnie. Tak też powstało - Co w trawie piszczy! Post tego typu będzie się pojawiać na blogu, kiedy w moje łapki wpadnie coś interesującego - jakieś seriale, książki i tak dalej. Czy taka mieszanka tematów by Wam odpowiadała, czy może wolicie osobny post na każdy temat? Jestem ciekawa co o tym sądzicie! A teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania!


Wielkanoc

Powoli zbliżają się piękne, wiosenne, upragnione święta. Zapewne inne, niż te poprzednie, dlatego też moje życzenia są inne. Zamiast spotkań w gronie rodzinnym, życzę każdemu z Was bliskości ze samym sobą, zadumy, przemyśleń nad własnym życiem, nad tym co dalej, co dla Was ważne. A jesteście wyjątkowi, wszyscy razem i każdy z osobna, tak że na pewno spędzicie miło czas z samym sobą. Życzę Wam również wiary, w lepsze jutro, w miłość,  przyjaźń, Rodzinę, ale także wiary w siebie! 



Serialowe nowości

Przez sytuację na świecie ostatnio mam naprawdę sporo wolnego czasu, dlatego jeśli nie gram w Simsy to wsiąkam w seriale na Netflixie. Kolejność, chociaż nie jest żadnym uszeregowaniem pod względem lepszy-gorszy, nie jest też do końca przypadkowa. Jest chronologiczna. Postaram się za bardzo nie rozpisywać nad każdym z prezentowanych dzisiaj tytułów, bo wiem, że dużo przyjemniejszym aspektem seriali jest ich oglądanie – nie czytanie o nich.


Riverdale

Umówmy się, Riverdale nie jest żadnym wybitnym dziełem. To wciągający, acz niezbyt wymagający serial. Mamy tu dobrze rozegrany wątek kryminalny i znajomy klimat amerykańskiej szkoły średniej. Początkowo wiele elementów serialu wydawało mi się zbyt przerysowanych, ale prędko doceniłam ten zabieg. Wszystko to składa się na przemyślaną, wyrazistą kompozycję. Gra aktorska jest na wysokim poziomie, moją uwagę szczególnie przykuła przepiękna rudowłosa Madelaine Petsch oraz Cole Sprouse, który tutaj zupełnie oderwał się od swojego disneyowskiego wizerunku ze Suit Life. Jughead w jego wykonaniu jest po prostu niepowtarzalny, zakochałam się w tej postaci!


Szkoła dla elity

Serial pokazuje mroczną stronę zabaw bogatej, hiszpańskiej młodzieży. Buntującej się przeciwko zaplanowanej przez rodziców przyszłości. Ale to nie wszystko, podejmuje dyskusje na temat sztucznych podziałów klasowych, religii, orientacji seksualnej, dojrzewania, chorób czy mniejszości etnicznych. Tę mieszankę wydawać by się mogło wybuchową twórcom udało się przedstawić na tyle umiejętnie, że serial z tego tematycznego misz-maszu wychodzi obronną ręką.  Mimo iż czasem, mamy wrażenie zbyt powierzchownego potraktowania tematu, upchnięcia kilku uproszczeń to i tak historia, która obserwujemy wciąga i pozwala nam z zainteresowaniem śledzić poczynania bohaterów.


Dom z papieru

Dlaczego ja tak długo zwlekałam z tym serialem! Czy jest tu w ogóle ktoś kto o nim nie słyszał? Zupełnie się nie spodziewałam, że aż tak mi się spodoba i wywoła we mnie takie emocje. Na uwagę zasługuje przede wszystkim pomysł. Pomysł, który jest tak świetny, że czasami aż nie możecie uwierzyć, jak ktoś mógł na coś takiego wpaść. Jest to jeden z najlepszych seriali, jaki oglądałam i bardzo Wam go polecam!



Wishlista na najbliższe miesiące 

Od marca funkcjonuję już w trybie wiosennym. Dlatego też przygotowałam sobie wiosenną wishlistę, którą zamierzam po kolei realizować. 

1. Czarne i białe trampki - Najwygodniejsze buty jakie istnieją, w dodatku pasują praktycznie do wszystkiego. Nie wyobrażam sobie najbliższych miesięcy bez tego obuwia! Trampki z zeszłego roku nie nadają się już do niczego, więc to najwyższy czas, aby sprawić sobie nowe pary.

2. Czarne rurki z dziurami na kolanach - Oczywiście obowiązkowo z wysokim stanem. Wbrew pozorom bardzo trudno znaleźć odpowiednie spodnie w czarnym kolorze. Zazwyczaj ich kolor po kilku praniach robi się szary. Ważne jest też to, żeby się nie marszczyły na nogawkach! W mojej szafie goszczą dwie pary zwykłych, czarnych rurek, teraz postanowiłam poszukać spodni z lekkim akcentem, jakim są dziury na kolanach. 

3. Lakier hybrydowy Neonail "Natural beauty" - Od kiedy pierwszy raz sama wykonałam sobie manicure hybrydowy nie mam ochoty sięgać już po standardowe lakiery. Uwielbiam komfort noszenia i te wszystkie piękne kolory i pyłki. Niektórych efektów nie da się uzyskać na tradycyjnym manicure. Moimi ulubieńcami są odcienie nude, a "Natural Beauty" świetnie pasowałby do mojej kolekcji!

4. Gąbka Konjac - Wiele pozytywów słyszałam o tych gąbeczkach do mycia buźki, przyznaję, że kuszą mnie już od dawna! Na pewno zafunduję ją sobie i przetestuje na własnej skórze.

5. Perfumy YSL "Black Opium" - Jak wiadomo perfum nigdy za dużo. Zapach miałam okazję poznać w perfumerii.. i przepadłam! Są to totalnie moje nuty zapachowe, coś cudownego. Dla mnie jest to zapach kobiecy i zmysłowy, nosiłabym go wieczorami, ale nie pogardziłabym nim również podczas dnia.



Polecicie mi coś fajnego do obejrzenia na Netflixie? Co sądzicie o tej serii na blogu? 


Basiclab - Kuracja przeciwzmarszczkowa pod oczy - Nawilżenie i ujędrnienie

Generalnie nie mam większych problemów ze skórą wokół oczu. Moją zmorą są cienie pod oczami, przez które wyglądam na wiecznie niewyspaną. Mimo tego, że nie posiadam jeszcze głębokich zmarszczek to bardzo się cieszę, że mogę im przeciwdziałać. No, bo jak każdy wie "lepiej zapobiegać niż leczyć".


Tym razem mam przyjemność poznać Was ze specjalistycznym serum pod oczy marki Basiclab, które testowałam dzięki uprzejmości sklepu cosibella.pl. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat tego kosmetyku!


Basiclab - Kuracja przeciwzmarszczkowa 


Obietnice producenta: 
  • rozjaśnia cienie pod oczami,
  • ujędrnia skórę wokół oczu
  • działa przeciwzmarszczkowo
  • nawilża.

Opakowanie 15ml kosztuje 59,90zł. 



Basiclab - Kuracja przeciwzmarszczkowa - skład

Acetyl Hexapeptide-8 - ujędrnia i napina skórę pod oczami, działa przeciwzmarszczkowo,
hialuronian sodu - sól sodowa kwasu hialuronowego, głęboko nawilża skórę, 
kofeina - antyoksydant, rozjaśnia cienie pod oczami, działa przeciwzmarszczkowo,
niacynamid - zmniejsza widoczność rozszerzonych ujść gruczołów łojowych i zapobiega powstawaniu przebarwień.


Aqua (Water), Glycerin, Pentylene Glycol, Acetyl Hexapeptide-8, Sodium Hyaluronate, Caffeine, Niacinamide, Panthenol, Hydroxyacetophenone, Caprylyl Glycol, Citric Acid, Xanthan Gum.


Basiclab - Kuracja przeciwzmarszczkowa - moja opinia

Na wstępie zachwyciło mnie opakowanie produktu. Serum zamknięte jest w dosyć ciężkiej, szklanej buteleczce z aplikatorem w formie pipety. Przychodzi do nas opakowane dodatkowo w kartonik. Samo serum ma postać bezbarwnego płynu o żelowej konsystencji. Łatwo się aplikuje, szybko wchłania i jest bardzo wydajne. Na zużycie go mamy 3 miesiące od otwarcia.


Przez pierwsze tygodnie stosowania tego produktu miałam wobec niego mocno mieszane uczucia. Nawilżanie bez szału, rozjaśnienie cieni tymczasowe - ogólnie nic nadzwyczajnego. Dopiero po kilku tygodniach regularnego stosowania zaczęłam dostrzegać pierwsze efekty. 


Cienie pod oczami nie zniknęły całkowicie, ale efekt jest na tyle zadowalający, że na spokojnie wyjdę z domu bez korektora i nie będę straszyć na ulicy 😅 Jak już przy makijażu jesteśmy to muszę wspomnieć, że produkt świetnie z nim współpracuje, korektor nie ściera się ani nie roluje. Kosmetyk nie podrażnia, ani nie uczula, nawet jeśli czasem zdarzy mi się go nałożyć za blisko kącika to nie wywołuje łzawienia. Poziom nawilżenia określiłabym jako dobry. Mi on co prawda wystarcza, ale myślę, że osoby mające większe problemy z suchością skóry wokół oczu mogłyby odczuwać lekki niedosyt. Na widoczność moich pierwszych zmarszczek mimicznych serum nie wpłynęło, ale skóra wokół oczu jest pięknie napięta. Ten efekt podoba mi się najbardziej.


Podsumowanie

Ostatecznie z serum jestem zadowolona i być może nawet kiedyś jeszcze do niego wrócę. Najbardziej podoba mi się efekt ujędrnienia jaki zapewnia serum. Mimo wszystko myślę, że warto go wypróbować na własnej skórze, bo jak wiadomo co człowiek to opinia. Polecam wam zajrzeć do sklepu cosibella.pl i przejrzeć ofertę kosmetyków Basiclab



Jakie kosmetyki marki Basiclab znacie i polecacie? 


Denko luty-marzec: trochę ulubieńców, średniaków i bubli

Ostatnie denko pojawiło się w styczniu, a kwiecień mamy już na wyciągnięcie ręki, dlatego czas najwyższy, aby pokazać Wam produkty, które ostatnio zużyłam. Niektóre z nich zalegają już zbyt długo i aż proszą się o mini recenzję i swój debiut na blogu. Jeśli o jakimś produkcie pojawiła się pełna recenzja to podlinkuję ją w tytule kosmetyku.


Dzisiaj na tapetę biorę kilkanaście pustych opakowań – kosmetyków średnich, rewelacyjnych i bubli. Zostańcie do końca, żeby dowiedzieć się, co polecam, a do czego na pewno nie wrócę!


Your Natural Side, glinka zielona & żółta

Osobiście jestem zakochana w maseczkach glinkowych i uważam je za bezkonkurencyjne. Od razu widać, że twarz jest rozjaśniona, jakby dotleniona i wygląda zdrowiej. Buzia stała się bardzo miękka (żółta glinka chyba najbardziej zmiękczyła cerę), pełna blasku i delikatna. Nawilżenie także się utrzymało. Podoba mi się również efekt delikatnego zmatowienia i odtłuszczenia. Zielona glinka jak żadna inna bardzo dobrze radzi sobie z oczyszczaniem mojej twarzy, a nawet delikatnym ściągnięciem porów. Po jej zastosowaniu skóra jest mięciutka, gładka, a koloryt skóry zdecydowanie bardziej ujednolicony.



Manufaktura Naturalis, peeling "wiesiołek i jarmuż"

Peeling w swojej roli sprawdza się bardzo dobrze. Produkt świetnie usuwa wszystko to co powinien, pozostawiając cerę niesamowicie gładką i promienną. Zaskórniki są mniej widoczne, podobnie jak ślady po wypryskach. Produkty, które nakładam o wiele szybciej się wchłaniają. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że pory stały się znacznie mniejsze, a skóra nabrała zdrowego i klarownego koloru.



The Ordinary, Niacinamide 10% + Zinc 1%

Skóra po tym serum zdecydowanie mniej się świeciła i przetłuszczała. Na szczęście mimo właściwości regulujących wydzielanie sebum preparat mnie nie przesuszył i sprawdził się świetnie zarówno w porannej jak i wieczornej pielęgnacji cery.


Be the Sky Girl, Eeasy going - emulsja do mycia twarzy 2w1

Kosmetyk jest naprawdę delikatny, ale idealnie usuwa brud i zanieczyszczenia. Stosowałam go tak jak zaleca producent - nakładałam wilgotnymi dłońmi na twarz i masowałam kulistymi ruchami. Robiłam to dwa razy, gdy miałam na sobie makijaż. Świetnie radził sobie z jego usunięciem, nie podrażniał skóry, ani jej nie wysuszał. Niestety jego pojemność jest dla mnie zbyt mała, dosyć szybko go wykorzystałam. 



Bielenda, aktywny tonik anti-age

Tonik wydajny, bez jakiegoś szczególnie przyjemnego lub nieprzyjemnego zapachu. Niestety szczypie w oczy kiedy spryskuje nim twarz, musiałam niestety przerzucić się na waciki. Nie zauważyłam szczególnego nawilżenia, ani innego działania, nic nie zepsuł ale i nic nie zdziałał. Przyznaję, że męczyłam go bardzo. 



Bioline, hydrolat z jałowca

Produkt miał za zadanie łagodzić stany zapalne, regulować wydzielanie sebum i zwalczać trądzik. Przyznaję, że używałam go w gorszym okresie cery, ale nie zauważyłam, aby miał na nią jakikolwiek wpływ. Nie dał rady wypryskom. Dla mnie jest to straszny średniak. 


Douglas, Les Delices, Krem do rąk 

W końcu skończyłam drugie opakowanie tego kremu! Nawet nie wiecie jak ja się z nim męczyłam! Pokazywałam Wam go już w jednym denku i wspominałam, że skusił mnie fajną ceną i zapachem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że na rękach zapach nie jest już tak przyjemny, a sam krem przy dłuższym stosowaniu miałam wrażenie, że wysusza moje dłonie. Bubel jakich mało! 



Bielenda, "Coconut Oil", drem do rąk nawilżający 

Lubiłam go używać. Pachniał bardzo przyjemnie, zapach przypominał słodki kokos. Dla mnie plusem jest to, że mogłam zabrać kremik zawsze ze sobą. Jest poręczny, malutki i idealnie mieści się w torebce. Krem fajnie nawilżał, jednak nie był to długotrwały efekt i co jakiś czas oczywiście dokładałam kolejną porcję. 



Bodyboom, Peeling kawowy

Opakowanie pozytywnie wyróżnia się na plus - ekologiczny design, który od razu zwraca uwagę swoją skromnością i prostotą na tle wielobarwnych opakowań innych kosmetyków. W działaniu nie jest zły. Peeling jak peeling- ładnie wygładza skórę, usuwa martwy naskórek, skóra jest po nim przyjemna i miła w dotyku. Niestety, tak wysoka cena za peeling, który można sobie z powodzeniem zrobić samemu w domu sprawia, że oceniam go dość przeciętnie. 


Rimmel, Match Perfection, Silky Loose Face Powder 

Ten puder również mogliście widzieć już u mnie w denku. Ultra drobno zmielony, sypki puder. Znakomicie matuje, wygładza, niweluje pory. Nie bieli. Nie pachnie, nie alergizuje, nie podrażnia. Pięknie wtapia się w skórę i pozostawia efekt zblurowania na długi czas. Minusem jest dla mnie opakowanie- duże dziurki, przez co wysypuje się dużo pudru na wieczko. Zdecydowanie jeden z moich pudrowych ulubieńców. 



Lirene Dermoprogram, mgiełka utrwalająca makijaż

Ten produkt naprawdę sporo ze mną przeszedł, co można zauważyć po jego opakowaniu :D Mgiełka ma bardzo dobry rozpylacz, jest bardzo wydajna. Po użyciu zdejmuje pudrowość z twarzy, jednak trzeba uważać ze stosowaniem jej w okolicy oczu. Przedłuża trwałość makijażu, ale na pewno nie o deklarowane przez producenta 10 godzin.




Jak Twoje zużycia w tym miesiącu?


Phyto - moc roślin dla Twoich włosów | Topestetic

Chyba żadna z nas nie lubi, kiedy nasze włosy po umyciu i nałożeniu odżywki są oklapnięte i "bez życia". Długo szukałam produktów, po których będą nawilżone, ale jednocześnie pełne objętości. Ostatnio mam małą obsesję na punkcie pielęgnacji moich włosów. Od kiedy je skróciłam mam większą ochotę testować na nich różne produkty oraz obserwować to, jak działają.


Ostatnio w mojej łazience zagościła francuska marka Phyto, a dokładniej Phytopolleine eliksir odżywczy oraz Phytovolume maska nadająca włosom objętość. W formułach marki Phyto nawet woda została zastąpiona wywarami roślinnymi, a do procesu produkcji kosmetyków wykorzystuje się prawie 500 substancji aktywnych. Wszystko po to, aby zachować maksymalną delikatność i przywrócić skórze głowy i włosom równowagę.


Phytopolleine, Eliksir odżywczy 

Zanim sięgnę po szampony i rozpocznę proces oczyszczania moich włosów aplikuję na skórę głowy ten właśnie eliksir. Producent zaleca, by aplikować go na skórę głowę, wmasowywać i zmywać dopiero po upływie 20 minut lub pozostawić na całą noc. Eliksir ma postać delikatnego, nietłustego olejku o intensywnym, lecz przyjemnym, ziołowym, zapachu. Pojemność wydaje się bardzo mała, ale dzięki precyzyjnemu aplikatorowi nie rozlewamy zbyt dużo produktu. Poza tym należy stosować go maksymalnie dwa razy w tygodniu. 


Formuła eliksiru została przygotowana z 1750 gramów świeżych roślin, które składają się na 25 ml produktu. Zawiera on aż 72 procent tonizujących olejków eterycznych. Reszta to olejki z kiełków kukurydzy.  


Eliksir działa oczyszczająco, a zarazem nawilżająco, wspomaga pojawienie się nowych cebulek i reguluje wydzielanie sebum. Stosuje go 2 razy w tygodniu i naprawdę widzę efekty. Przed stosowaniem tego produktu nie obyło się bez codziennego mycia włosów, teraz mogę pozwolić sobie na mycie ich co drugi dzień. Nie zauważyłam podrażnienia, swędzenia podczas stosowania tego preparatu. Dodatkowo, mam wrażenie, że włosy po użyciu tej wcierki są ładnie odbite od nasady. Jestem zachwycona tym eliksirem, dla mnie to totalny hicior. 


Phytovolume, Maska nadająca włosom objętość

Maska dedykowana jest do włosów cienkich i pozbawionych objętości. Posiada lekką, żelową konsystencję. Jej skład oparty jest na ekstrakcie z bambusa, wywarze z pięciornika i krwawnika. Zadaniem Phytovolume Mask jest nadanie włosom objętości, unoszenie ich od nasady, regeneracja, odżywianie i przywracanie im elastyczność.


W przypadku moich cienki włosów maska sprawdza się dobrze. Nie zauważyłam jakiejś znaczącej poprawy w objętości, ale włosy po aplikacji są pięknie wygładzone, szybko i łatwo się rozczesują, wyglądają zdrowo oraz zdecydowanie są uniesione u nasady. Moje włosy wręcz pochłaniają tę maskę, dlatego staram się nanosić ją bardzo dokładnie. Trzymam ją zazwyczaj trzy minuty, czasami dłużej. Moje włosy są oczywiście na wielkie tak dla tego produktu. 



Phytovolume, Maska nadająca włosom objętość - skład 

Aqua / Water / Eau. Glycerin. Hydroxyethylcellulose. Peg-40 Hydrogenated Castor Oil. Phenoxyethanol. Parfum / Fragrance. Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride. Potentilla Erecta Root Extract. Achillea Millefolium Extract. Polyquaternium-37. Panthenol. Bambusa Vulgaris Water. Polyquaternium-53. Hydroxypropylgluconamide. Cetrimonium Chloride. Citric Ac.. Hydroxypropylammonium Gluconate. Hydrolyzed Pea Protein. Disodium Phosphate. Sodium Phosphate. Polysorbate 60. Potassium Sorbate. Tartaric Ac.. Sodium Benzoate. 1483a.
* podany skład może ulec zmianie. Pełny skład INCI znajduje się zawsze na opakowaniu.


Podsumowanie

Jestem niesamowicie zaskoczona jakością oraz działaniem kosmetyków Phyto. Na pewno polecam eliksir do skóry głowy, który całkowicie skradł moje serce! Odżywka również zyskała w moich oczach i uważam, że są to kosmetyki, które warto poznać bliżej. W obu przypadkach szalenie podobają mi się ich proste i schludne opakowania. Produkty znajdziecie oczywiście w sklepie Topestetic.pl



Spotkaliście się już z marką Phyto? Co sądzicie na jej temat?