Sesderma AZELAC RU delikatna emulsja rozświetlająca SPF50 - najlepszy filtr do twarzy? | 4Skin

Posiadaczki cery takiej jak moja - tłusta, kapryśna i problematyczna, z pewnością wiedzą, że nie jest łatwo znaleźć filtr do twarzy, który nie zapycha, a w noszeniu jest komfortowy. Niestety, większość może okazać się zbyt tłusta. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kremu z filtrem, który jest najlepszym jaki miałam do tej pory. SESDERMA Azelac Ru emulsja rozświetlająca SPF50 doskonale wpisała się w potrzeby mojej cery! Zapraszam na recenzję.

Sesderma Azelac Ru emulsja rozświetlająca SPF50

Emulsja rozświetlająca łączy działanie depigmentujące i wysoką ochronę słoneczną SPF50. Zawiera składniki aktywne o działaniu depigmentującym. Oprócz tego, formuła zawiera filtry fizyczne i chemiczne w faktorze SPF50, które chronią skórę przed promieniowaniem słonecznym. Zawarte w Sesderma Azelac RU rozświetlające pigmenty dodają skórze blasku.   Jest odpowiednia dla wszystkich fototypów skóry. Nie zawiera retinolu. Zapewnia maksymalne bezpieczeństwo i doskonałą tolerancję – nie wywołuje hipopigmentacji.

Składniki aktywne:

  • kwas azelainowy - rozjaśnia przebarwienia, pomaga w walce z trądzikiem, może być stosowany cały rok, zamknięty jest w tłuszczowych liposomach, przez co lepiej dociera do skóry
  • kwas traneksamowy - również działa rozjaśniająco, pomaga szczególnie na świeże, różowe przebarwienia po stanach zapalnych 
  • 4-butylrezorcynol - hamuje powstawanie przebarwień
  • TGF-BETA 2 - czynnik wzrostu, który wzmacnia skórę
  • filtry chemiczne i fizyczne SPF50
  • rozświetlające pigmenty 


Konsystencja, wykończenie.. czy bieli?

Konsystencja kremu jest leciutka, płynna niczym koreańskie mleczko i rozprowadza się jak marzenie! Emulsja jest naprawdę rozświetlająca, bo zaraz po nałożeniu twarz mocno się błyszczy, jednak po krótkim czasie ładnie "zastyga", a na twarzy zostaje piękne glow! Używałam go pod krem BB od Bourjois, Catrice HD Liquid Coverage, Eveline Selfie Time oraz minerały z Annabelle i pod każdym z nich  wyglądał bardzo dobrze. 


Sesderma  Azelac Ru emulsja rozświetlająca SPF50 zaraz po wyciśnięciu z opakowania ma lekko kremowy odcień, po nałożeniu bielenie jest minimalne i to przez jakąś sekundę. 

Rozjaśnienie przebarwień

Azelac RU Luminous Fluid Cream jest kolejnym kosmetykiem marki Sesderma, który mam ogromną przyjemność używać. Ponieważ wcześniej używane kosmetyki przyniosły u mnie niezłe rezultaty, zaufałam marce jeśli chodzi o walkę z przebarwieniami. Jestem zachwycona faktem, ochrony na poziomie SPF50 i tym, że przebarwienia rzeczywiście bledną. Od kiedy produkt trafił w moje ręce używałam go codziennie, również reaplikując w ciągu dnia. Po prawie miesiącu stosowania widzę, że najlepiej radzi sobie z nowymi wykwitami na twarzy, a takich w ostatnim czasie miałam naprawdę sporo. Z pewnością będę używać jej dalej i obserwować jej działania. 


Zapychanie

Codziennie, beż żadnych wymówek robię dwuetapowe i dokładne oczyszczanie mojej skóry, nie zauważyłam żadnego zapchania ze strony tej emulsji. 

Podsumowanie

W końcu znalazłam filtr idealny! Sesderma Azelac Ru emulsja rozświetlająca SPF50 aktualnie stoi u mnie na podium, mimo, że w tym roku przetestowałam całkiem sporo kremów z filtrem. Stawiając na sprawdzone kosmetyki i marki zawsze mam pewność działania i czuję się bezpiecznie. Ode mnie ogromne polecanko!


Swój egzemplarz otrzymałam ze sklepu 4skin.pl, gdzie możesz kupić wiele profesjonalnych produktów do pielęgnacji cery.


Znasz kosmetyki Sesdermy? Masz swojego ulubieńca wśród kremów z filtrem?

Goose Creek Eskimo Kisses - coś dla miłośniczek łagodnych, męskich zapachów

Kiedy wrzuciłam na Instastory zdjęcie świecy Goose Creek Eskimo Kisses, wzbudziło ono prawdziwe poruszenie! W wiadomościach prywatnych pytaliście mnie jak pachnie, więc od razu wzięłam się za testy i dziś przychodzę do Was z gotową recenzją.

Goose Creek Eskimo Kisses

Uściskaj nosy swoich czworonożnych przyjaciół podczas popołudniowych zabaw!

Nuty zapachowe 

  • nuty głowy: drzewo sandałowe, laska wanilii;
  • nuty serca:  czarny pieprz, lawenda;
  • nuty bazy: bursztyn, kaszmir, nuty drzewne.

Jak pachnie Eskimo Kisses Goose Creek?

Bywają świece zapachowe, które budzą poruszenie wśród świecomaniaków jeszcze na długo przed tym, nim zapach trafi do sprzedaży. Eskimo Kisses Goose Creek zdecydowanie jest jednym z nich, a wszystko za sprawą uroczej etykiety z tulącymi się pod grubym kocem zwierzakami!


Muszę przyznać, że zapach spodobał mi się od samego początku - o dziwo, bo za męskimi zapachami nie przepadam. To prawdziwy wulkan aromatów! Pierwsze skojarzenie? Dior Savage. Piękne, nienachalne męskie perfumy, bardzo eleganckie, ale mimo wszystko charakterne. Po rozgrzaniu rozszedł się rześki zapach mięty pieprzowej, który splótł się z charakterną słodyczą wanilii. Po chwili dołączyła do nich lawenda w wydaniu nieco perfumeryjnym. Całość została podszyta przytulnym kaszmirem i ciepłym bursztynem. 


Eskimo Kisses Goose Creek ma moc dobrą. Jest wyraźnie wyczuwalny w pomieszczeniu i nie trzeba się go doszukiwać. 




Podsumowanie

Całość bardzo mi się spodobała. Goose Creek Eskimo Kisses to przepiękny i ujmujący zapach. Do tego całkowicie bezproblemowe palenie dzięki trzem knotom i idealny wieczór gotowy!

John Masters Organics, szampon stymulujący oraz intensywna odżywka do włosów | Topestetic

Od jakiegoś czasu testowałam dwa produkty marki John Masters Organics, a mianowicie szampon stymulujący skórę głowy z miętą i wiązówką błotną oraz intensywną odżywkę do włosów z lawendą i awokado. Włosy mam średnioporowate, przetłuszczające się u nasady i suche na końcach. Jest to moje pierwsze spotkanie z kosmetykami tej marki, które tak jak wiele innych kosmetycznych perełek, można znaleźć w internetowym sklepie Topestetic.pl 


Kosmetyki tworzone są z ekologicznych składników, które wolne od GMO, wszystkie produkty są certyfikowane. Pozyskiwane w sposób przyjazny dla środowiska i pozbawione sztucznych barwników oraz nienaturalnych substancji nigdy nie były testowane na zwierzętach.

John Masters Organics, szampon stymulujący skórę głowy, mięta i wiązówka błotna

Produkt przeznaczony do włosów przetłuszczających się o małej objętości. Szampon optymalizuję wydzielanie sebum oraz pielęgnuję skórę głowy, dzięki czemu znika problem nadmiernego przetłuszczania się skóry głowy.

Wskazania

  • włosy przetłuszczające się
  • włosy oklapnięte, bez życia 
  • problemy nadmiernego wydzielania łoju
  • wypadanie włosów

John Masters Organics, szampon stymulujący skórę głowy, mięta i wiązówka błotna - efekty na przetłuszczającej się skórze głowy

Moje włosy są przetłuszczające u nasady, na długości cienkie, suche - podejrzewam, że wiele osób takie ma. Zazwyczaj myję głowę codziennie, jednak po szampon stymulujący skórę głowy John Masters Organics sięgam co dwa i jak zaleca producent, skórę głowy myję dwa razy. Zdecydowanie przedłuża świeżość moich włosów. Już przy pierwszym jego użyciu, miło zaskoczył mnie jego lekko miętowy zapach, natomiast konsystencja jest dosyć wodnista, jednak mimo to świetnie się pieni.


To co również pozytywnie mnie zaskoczyło - po umyciu są pięknie uniesione od nasady. Takiego efektu  nie miałam wcześniej po żadnym szamponie! Dzięki temu nabierają objętości a mi łatwiej przychodzi ich układanie. Szampon bez problemu wypłukuje się z włosów. Nie zauważyłam, aby zmniejszył wypadnie włosów, jednak ostatnio nie mam z tym problemu. Tutaj wypadanie pozostało bez zmian, przy myciu mimo wszystko zawsze kilka kłaczków wyjdzie ;) Nie powoduje kołtuna na głowie, włosy bez problemu się rozczesują.


Nawet jeśli zdarzy mi się go dłużej przetrzymać we włosach, nie zdarzyło się, aby szampon podrażnił moją skórę lub wpłynął negatywnie na jej stan.


Składniki aktywne to m.in.: mięta zielona i mięta pieprzowa, ekstrakt z wiązówki błotnej, olej eukaliptusowy. 



John Masters Organics,  intensywna odżywka, lawenda i awokado 

Pielęgnuje szczególnie mocne i suche włosy w cudownie gładki sposób, zapewnia gładką strukturę, intensywne nawilżenie, nadaje nową witalność i luksusowy połysk bez obciążania.

Wskazania

  • włosy suche,
  • włosy zniszczone,
  • włosy farbowane, po trwałej ondulacji 

John Masters Organics,  intensywna odżywka, lawenda i awokado - efekty na cienkich włosach

Stosuje głownie maski emolientowe, bo takie najlepiej się u mnie sprawują, ale czułam, że naprawdę je przeciążyłam i potrzebowały odmiany. I dobrze im ta odżywka zrobiła! Włosy są lekkie, łatwo się rozczesują, nie są jakoś specjalnie dociążone, ale nie są lekkimi piórami. Odżywka ma w miarę gęstą konsystencję, nie spływa z włosów. Włosy są miękkie, ładnie się rozczesują


Warto zwrócić również uwagę uwagę na jej szybki czas działania - aby dostrzec zauważalne efekty wystarczy zaledwie minuta! Czym bardziej wydłużymy ten czas, tym lepsze rezultaty możemy otrzymać (producent zaleca maksymalnie 5min). Odżywka bardzo dobrze nawilża oraz wygładza włosy a także sprawia, że stają się błyszczące od nasady pod same końce. Nie zauważyłam, aby wpływała na świeżość włosów - w żaden sposób nie przyspiesza ich przetłuszczania. Mimo wszystko staram się nie nakładać jej stricte na skórę głowy.


Składniki aktywne to m.in.: olejek lawendowy, olejek babassu, olejek awokado, olej jojoba, aloes, rumianek, proteiny ryżowe, pantenol, miód.




Podsumowanie

Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się wypróbować kosmetyki marki John Masters Organics! Szampon jak i odżywka, pozostawiają moje włosy mocne i przyjemne w dotyku. Uważam, że produkty te świetnie się wzajemnie uzupełniają. Zerkając na ofertę sklepu Topestetic.pl znajdziecie tam wiele innych kosmetyków tej marki. Ja z mojego zestawu jestem zadowolona.



Co sądzisz o tym duecie? Używał_ś już produktów marki John Masters Organics?

Jesienne propozycje zapachowe | Kringle Candle Knitted Cashmere

Wrzesień naprawdę zaskakuje piękną pogodą, chociaż trzeba przyznać, że wieczory są już chłodne. Właśnie wtedy najchętniej wskakuje pod koc i odpalam świecę. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko pojawiły się nowe zapachy Kringle Candle na jesień 2021, to właśnie Knitted Cashmere od razu przykuł moją uwagę.  Nie myśląc zbyt długo - wleciał do koszyka i tak od jakiegoś czasu jest już ze mną. Zdążyłam się z nim całkiem nieźle poznać, dlatego mogę dzisiaj podzielić się z Wami swoimi odczuciami. Jeśli więc zastanawiacie się nad zakupem to zapraszam na recenzję świecy Kringle Candle Knitted Cashmere.

Kringle Candle Knitted Cashmere

Opis producenta 

Wszystko co przytulne zostało ukryte w tym kaszmirowym, ciepłym sweterku. Kaszmir w tym wydaniu to  świeży, a zarazem miękki, jedwabisty zapach z dodatkiem ciepłego zamszu, neroli i konwalii. Sweterek utkany z nut ciepłej paczuli, kasztanów i białego drewna utuli w chłodne jesienne dni.

 

Nuty zapachowe

  • nuty głowy: cytryna, neroli, konwalia
  • nuty serca: ciepły zamsz, paczuli, kasztan
  • nuty bazy: wanilia, brzoza, fasola tonka

Jak pachnie Knitted Cashmere Kringle Candle?

Będąc na jednej z facebookowych grup czytałam naprawdę różne opinie na temat tej świecy. Może i wy, szukając odpowiedzi na to jak pachnie Knitted Cashmere Kringle Candle spotkaliście się już z porównaniami do babki cytrynowej czy maści na przeziębienie. Przyznam szczerze, że według mojego nosa te skojarzenia są po prostu nietrafione, chociaż patrząc na nuty zapachowe można się domyślić skąd się biorą.


Knitted Cashmere jest zupełnie niepodobny do żadnego kaszmiru, który znam. Są one zazwyczaj ciepłe, dość słodkie, perfumeryjne. I oczywiście tutaj również to wszystko znajdziemy, jednak różnica polega na tym, że całość została przełamana wyraźną cytrusową nutą (stąd pewnie skojarzenie z babką cytrynową) oraz charakterystycznym chłodem paczuli, który z łatwością można pomylić z nutą eukaliptusa (i tutaj biorą się właśnie skojarzenia z maścią). 


Osobiście pokochałam ten zapach. Kringle Candle Knitted Cashmere jest po prostu piękny i nietuzinkowy. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, znanych mi kaszmirów w świecach. Bowiem jest od nich bardziej chłodny i charakterny w odbiorze. Oprócz ciepłego kaszmirowego swetra, mamy w nim również przenikliwy chłód deszczowej późnej jesieni 🍁



Kringle Candle Knitted Cashmere moc zapachu

Świeca jest naprawdę dobrze wyczuwalna w pomieszczeniu, nie jest to zapach, który wyrywa z kapci, jednak nie trzeba go szukać. Bez wahania oceniam moc jako dobrą. 

Podsumowanie

Osobiście gorąco zachęcam Was do poznania Knitted Cashmere choćby tylko w formie daylighta czy wosku. Dla mnie to idealny zapach na jesienne wieczory i z pewnością często będzie mi towarzyszył. Kringle Candle pokazał, że w kwestii sweterkowo-kaszmirkowych otulaczy nadal można zaskoczyć!



Myślisz, że zapach mógłby przypaść Ci do gustu?

Jesienne propozycje zapachowe | Chestnut Hill Candle White Pumpkin

W sklepach możemy zobaczyć już jesienne nowości świec zapachowych, co bardzo mnie cieszy! Jeśli śledzicie mnie na Instagramie wiecie jak bardzo czekałam na tę porę roku. Jakiś czas temu zaczęłam wypełniać swój regał ze świecami o kolejne sztuki. Wiem, że lubicie te wpisy, a na jakiś czas od nich odeszłam. Czas na recenzję jednej z moich zapachowych nowości! 


Chestnut Hill Candle 

Marka Chestnut Hill Candle znana była głównie w Stanach Zjednoczonych i jakiś czas temu weszła na podbój Europy, a Polska była pierwszym krajem, w którym można było zakupić ich produkty. Firma w swojej ofercie posiada świece zapachowe w dwóch rozmiarach, woski zapachowe oraz zapachy do samochodu.

Chestnut Hill White Pumpkin

Wizualnie świeca bardzo trafia w mój gust, idealnie wpasuję się w moją tegoroczną koncepcję jesiennego wystroju z dyńkami baby boo w roli głównej. Metalowa, stylizowana na starą pokrywka również robi bardzo pozytywne wrażenie. Dodatkowo ta etykieta - cudo! Nie pozostawia ona złudzeń, że mamy do czynienia z prawdziwą jesienią, pięknie udekorowanym wnętrzem i zaskakującym aromatem. 


Świeca Chestnut Hill Candle wykonana jest z wysokiej jakości blendu wosku sojowego. Dwa knoty sprawiają, że świeca pali się równo i bardzo szybko dochodzi do ścianek. Knoty w świecy są osadzone równiutko, są grube i nie sprawiają żadnych problemów podczas palenia.



Chestnut Hill White Pumpkin, opis producenta

Pyszna kremowa, biała dynia z cynamonem, wanilią i goździkami wzmocniona nutami dymnymi.

Jak pachnie Chestnut Hill White Pumpkin?

Ale ja miałam zagwozdkę z tym zapachem! Przed zakupem poczytałam o niej nie mało opinii, więc mniej więcej wiedziałam na co się piszę. Jakie było moje zaskoczenie kiedy świeca do mnie dotarła i zaczęłam ją wąchać. Na sucho nie czułam nic poza ostrym, tłumiącym wszystkie inne nuty zapachowe zapachem dymu. Odpalając ją po raz pierwszy niestety sytuacja była taka sama, na szczęście po wypaleniu około centymetra wosku było już tylko lepiej!


Zapach jest łagodny,  z gatunku słodkich, otulających – czuć słodko-mleczny aromat delikatnie podbity dyniową nutą, obiecywany w składzie cynamon pojawia się tylko jako bardzo subtelne tło. Przypomina mi aromat spienionego mleka lub mięciutkiej, mokrej bezy ze sporą ilością cukru... albo białych pianek Marshmallow. Jesienny smakołyk! 



Moc zapachu w świecy

To mój pierwszy zapach w świecy od Chestnut Hill i muszę przyznać, że moc jak na świecę sojową bardzo mnie zaskoczyła! Jest naprawdę fenomenalna! Czuć na dużych, otwartych przestrzeniach! Nawet tak "drewniany" nos jak mój był pozytywnie zszokowany :)

Podsumowanie

Muszę przyznać, że była to pierwsza dynia jaką paliłam. Jestem mile zaskoczona zapachem... paliło mi się tą świecę z prawdziwą przyjemnością. "Polskie nosy" lubią zapachy intensywne, nietuzinkowe i autentyczne, a ten bez wątpienia do nich należy. Reasumując – dobry wybór dla fanów słodkich otulaczy.

Veoli Botanica, Focus Pigmentation Essence serum na przebarwienia oraz Matcha Power Peel peeling enzymatyczny, czyli kosmetyki które musisz poznać! | Topestetic

Polska marka Veoli Botanica szturmem podbiła serca polskich blogerów. Markę tę pierwszy raz poznałam w lipcu 2020 roku, później jakoś się mijałyśmy. Aktualnie minęło trochę czasu, żeby na nowo się z nią poznawać. Od ponad miesiąca testowałam dwa produkty Veoli Botanica - Focus Pigmentation Essence serum na przebarwienia, zwężające pory oraz Matcha Power Peel multikwasowy peeling enzymatyczny, które znajdziecie oczywiście w niezawodnym sklepie internetowym z najlepszymi dermokosmetykami - topestetic.pl. Dzisiaj będę się zachwycać, ale po przeczytaniu posta, będziecie wiedzieć dlaczego!

Veoli Botanica, Focus Pigmentation Essence, Intensywnie redukujące przebarwienia, zwężające pory serum

Działanie kosmetyku według producenta: redukcja przebarwień i niedoskonałości, zwężenie porów i redukcja sebum, wyraźne rozjaśnienie skóry, głęboka odnowa i detoks.


Sposób użycia: Nałóż kilka kropel serum na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu objętą widocznymi zmianami. Delikatnie wmasuj kolistymi ruchami, omijając okolice oczu. W przypadku skóry suchej stosuj punktowo na przebarwienia.



Składniki aktywne

  • Niancinamide with Stabilized Vitamin C Complex 2% | Kompleks niacynamidu ze stabilną witaminą C - Zapewnia spektakularny efekty wybielający, zwęża pory i reguluje wydzielanie sebum, dodaje skórze blasku, działa detoksykująco i zapobiega powstawaniu niedoskonałości.
  • AHA Phytocomplex 7% | Kompleks naturalnych kwasów AHA (kwas mlekowy, kwas cytrynowy, kwas winowy) - Zauważalnie poprawia koloryt skóry, wygładza drobne linie i nierówności poprzez delikatne złuszczenie martwych komórek naskórka.
  • MelavoidTM Bioactive Brightening Extract 1,2% | Ekstrakt z korzeni rośliny Punarnava - rosnącej w najcieplejszych rejonach Himalajów Reguluje procesy pigmentacyjne, wyrównuje odcień skóry i zmniejsza widoczność przebarwień.
  • Acerola Fruit Extract 2% | Ekstrakt z organicznej aceroli Roślinne remedium dla skóry zmęczonej i zestresowanej o silnym działaniu przeciwutleniającym. Bogate źródło witaminy C.

Jak serum sprawdziło się u mnie?

Serum ma konsystencje mleczka, jest niezwykle lekka i szybko się wchłania, jednak krem nakładam zwykle po dłuższej chwili, daję mu trochę podziałać solo. Nie zauważyłam działania zapychającego. Należy pamiętać, aby tylko nie łączyć go z retinolem, ponieważ mogłoby wystąpić silne podrażnienie. 


Focus Pigmentation Essence jak wspomniałam zawiera niacynamid i stabilną witaminę C, by działać dwukierunkowo – rozjaśniać przebarwienia i wygładzać skórę, udoskonalać ją poprzez redukcję niedoskonałości i zwężenie porów. I – niech mnie piorun strzeli – to naprawdę działa! Używam go codziennie rano i wieczorem i jestem zachwycona jego działaniem. Twarz zrobiła się gładsza, promienna i taka delikatniejsza. Co mnie również pozytywnie zaskoczyło. Na policzku miałam stare brzydkie różowe przebarwienie po rozdrapanym pryszczu i w tej chwili jest ono czyste, pozostało po nim jedynie delikatne wgłębienie. Super przyspiesza również gojenie świeżych ran zapalnych. 


Zaobserwowałam również ujednolicenie cery, takie jakby wyblurowanie. To dzięki zwężonym porom z którym serum doskonale sobie radzi. 


INCI

Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Niacinamide, Kaolin, Coco-Caprylate/Caprate, Prunus Persica Kernel Oil, Squalane, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Ascorbyl Glucoside, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Malpighia Glabra (Acerola) Fruit Extract, Boerhavia Diffusa Root Extract, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Salix Alba Bark Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Citric Acid, Lactic Acid, Tartaric Acid, Glucose, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Tapioca Starch, Propanediol, Methylpropanediol, 4-Terpineol, Salicylic Acid, Sodium Hydroxide, Hectorite, Xanthan Gum, Hydroxyacetophenone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum.




Veoli Botanica, Matcha Power Peel, Multikwasowy peeling enzymatyczny

Działanie peelingu według producenta: złuszcza, głęboko oczyszcza i detoksykuje, poprawia koloryt skóry, wygładza, zmniejsza widoczność porów, redukuje wydzielanie sebum, przywraca skórze jędrność i promienny wygląd.


Sposób użycia: Na zwilżoną skórę twarzy nałóż cienką warstwę produktu. Pozostaw na 3-5 minut, a następnie dokładnie zmyj wodą. Stosuj 2-3 razy w tygodniu.



Składniki aktywne

  • AHA Phytocomplex 10% | kompleks naturalnych kwasów AHA (kwas mlekowy, kwas cytrynowy, kwas winowy) - zauważalnie poprawia koloryt skóry, wygładza drobne linie i nierówności poprzez delikatne złuszczenie martwych komórek naskórka,
  • PHA 10% | glukonolakton - skutecznie redukuje przebarwienia, pozostawia skórę ukojoną i jedwabiście gładką. Zmniejsza szorstkości skóry, łagodzi podrażnienia, pomaga w likwidacji przebarwień potrądzikowych i po opalaniu oraz zapobiega ich powstawaniu,
  • BHA | kwas salicylowy - reguluje wydzielanie sebum, zapobiega powstawaniu zaskórników, działa matująco, a także zmniejsza zaczerwienienia skóry towarzyszące niedoskonałościom,
  • Bromelaina | enzym - pozyskiwany z ananasa działa złuszczająco, rewitalizująco oraz redukuje przebarwienia. Wygładza drobne linie, zmniejsza widoczność porów. Odświeża skórę, przywraca jej promienny, młodzieńczy blask,
  • Organic Matcha Tea Powder | sproszkowana matcha - pochodząca z organicznych upraw herbacianych w Japonii działa detoksykująco, stanowi silną ochronę antyoksydacyjną, regeneruje skórę, przywracając jej jędrność i promienny wygląd.

Jak peeling wypadł u mnie?

Veoli Botanica Matcha Power Peel to fenomenalny, czysty skład i widoczne już po pierwszym zastosowaniu efekty. To wszystko sprawiło, że peeling na stałe zagościł w mojej rutynie pielęgnacyjnej. Srebrna, minimalistyczna, estetycznie wyglądająca tubka kryje kremowy peeling w kolorze zgniło-zielonkawym. Ziołowy, naturalny zapach towarzyszy każdej aplikacji. Kosmetyk nakładam cieniutką warstwą i zostawiam na około 10 minut, a następnie spłukuję letnią wodą.


Po regularnym stosowaniu (ja aplikuje ją 2x w tygodniu) skóra jest pięknie złuszczona, a pory są zwężone i oczyszczone. To nie jest tak, że usuwa wągry, ale widzę, że je spłyca. Skóra po jego użyciu jest gładka jak pupa niemowlaka, aż skrzypi, ale nie jest wysuszona. Jest rozjaśniona, piękna! Dodatkowo moja twarz jest niesamowicie ujędrniona. 


INCI

Aqua, Gluconolactone, Bentonite, Glycerin, Adansonia Digitata Fruit Pulp Powder, Camellia Sinensis Leaf Powder, Tribehenin, Isostearyl Isostearate, Sorbitan Stearate, Citric Acid, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Sucrose Cocoate, Lactic Acid, Fragaria Ananassa Fruit Extract, Rubus Idaeus Fruit Extract, Rubus Fruticosus Fruit Extract, Ananas Sativus Fruit Extract, Citrus Aurantium Amara Extract, Bromelain, Salix Alba Bark Extract, Bakuchiol, Methylpropanediol, 4-Terpineol, Salicylic Acid, Tartaric Acid, Glucose, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Sodium Hydroxide, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Hydroxyacetophenone, Xanthan Gum, Parfum.

Podsumowanie

Zdecydowanie są to produkty, które znajdą się w moich hitach tego roku. Z pewnością również zakupię kolejne opakowania tych kosmetyków. Focus Pigmentation Essence serum na przebarwienia oraz Matcha Power Peel peeling enzymatyczny zrobiły na mnie ogromne wrażenie! Nie tylko fantastycznie działają, ale cieszą też oko pięknymi opakowaniami oraz nos zapachami :) Ode mnie ogromna polecajka!



Znasz markę Veoli Botanica? Coś Cię zaciekawiło?

Silcare, zadbane dłonie i stopy

Dłonie i stopy to niezaprzeczalnie ważne aspekty naszej urody. Skóra dłoni wymaga specjalnej troski ze względu na uboższą warstwę hydrolipidową. Nie tylko posiada mniej gruczołów łojowych, ale również podskórnej warstwy tkanki tłuszczowej. Na dłoniach najwcześniej widać pierwsze oznaki starzenia, dlatego tak ważna jest odpowiednia, codzienna pielęgnacja. Zadbane, piękne stopy to marzenie wielu z nas, jednak na ich wygląd wpływają nasze codzienne nawyki. O ile latem przywiązujemy większą uwagę do pielęgnacji skóry stóp, o tyle zimą, kiedy ich nie pokazujemy, możemy zaniedbać sprawę. Nasze stopy należy traktować łaskawie – utrzymują ciężar ciała, przegrzewają się, marzną, a to wszystko wpływa na ich kondycję. Manicure i pedicure niestety nie zrobią za nas całej roboty ;)


Polska marka Silcare zajmuje się tworzeniem zarówno produktów pielęgnacyjnych do dłoni i stóp, jak i lakierów hybrydowych i akcesoriów do paznokci. I to dzisiaj o produktach tej marki chciałabym Wam trochę powiedzieć!


Ciekawi? Zapraszam do lektury!

Madame Pastelle, czyli pastelowy zawrót głowy!

Kolekcja Madame Pastelle jest połączeniem paryskiego szyku i nienachalnej elegancji z lekkością i świeżością pastelowej prowansalskiej wiosny. W zestawie znajdują się cztery lakiery hybrydowe w odcieniach subtelnej żółci [229], jasnej mięty [230], aromatycznej lawendy [231] i malwowego różu [232]. Wszystkie te odcienie tworzą piękną i kobiecą paletę. 

Pędzelek jest stosunkowo cienki, prostokątny i bardzo elastyczny. Wygina się przy delikatnym nacisku, co sprawia, że malowanie nim nie sprawia problemu. Równomiernie się rozkłada i dobrze prowadzi, co ułatwia aplikację lakieru. Lakiery bez problemu się utwardzają w lampie, są bardzo dobrze napigmentowane, już jedna warstwa zapewnia świetne krycie. Cena za zestaw wynosi niecałe 40zł!


Nie tylko jestem zachwycona ich kolorami, ale również trwałością. Jak wiecie, swoje paznokcie zawsze najpierw przedłużam żelem - podczas testów marki Silcare postanowiłam jednak sprawdzić hybrydę na moich naturalnych paznokciach. Zaaplikowałam bazę i top 2w1. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie uszkodziły ich cięższe i intensywne prace w ogrodzie oraz w domu. Żadnych odprysków, wszystko na swoim miejscu.

Akcesoria oraz pielęgnacja skórek

Do testów dostałam również patyczki, waciki bezpyłowe, cleaner i aceton. Raczej nie będę się tutaj nad nimi rozwodzić - są naprawdę w porządku i spełniają swoją rolę w stu procentach. 

Jeśli chodzi o oliwkę to jest to naprawdę świetny produkt! Pachnie nieziemsko,  a dodatkowo kryje w sobie substancje odżywcze. Oliwka do paznokci i skórek The Garden of Colour z pipetą Raspberry Light Pink świetnie regeneruje i odbudowuje suche skórki i skórę wokół nich. Zawiera olej migdałowy i brzoskwiniowy, które wzmacniają barierę lipidową skóry dłoni. Ponadto oliwka bogata jest w proteiny i witaminy A, E, D i witaminy z grupy B. Za 15ml produktu płacimy zaledwie 5zł! 


Dzięki pipecie można wydobyć odpowiednią ilość produktu, dosyć szybko się wchłania. Preparat wcierałam regularnie przez miesiąc. Po niedługim czasie zauważyłam, że skórki lepiej się usuwa, są zmiękczone, a skóra wokół nich dobrze nawilżona, nie pęka, nie tworzą się zadziorki. 




Głęboko odżywcze maski do dłoni i stóp

Testowałam hialuronową maskę do rąk i stóp. Wizualnie mają takie same otwierane na wieczko opakowania, które swoją drogą bardzo mi się podobają - eleganckie i minimalistyczne. Zapachy piękne, nienachalne. W końcu znalazłam kompozycje zapachowe, które przypadły do gustu również mojemu Narzeczonemu, z przyjemnością używa ich razem ze mną. 
Oba produkty dosyć szybko się wchłaniają, zostawiając przyjemną nawilżającą warstwę. Przeznaczone są do suchej skóry. Zawierają kompleks HydromanilTM. Jest to naturalna substancja oparta na ekstrakcie z nasion peruwiańskiej rośliny Tara. Dodatkowo są bogate w olej abisyński i arganowy oraz D-pantenol, które odżywiają i zmiękczają skórę. Oba produkty w swoim składzie zawierają również 24-karatowe złoto i Hialuronian sodu. Maski charakteryzują się dużą wydajnością i fantastycznym działaniem. Zarówno dłonie, jak i stopy po regularnym stosowaniu są miękkie i gładkie. 




Podsumowanie

Produkty Silcare wypadły tak dobrze, że po pierwszych próbach nabrałam też ochoty na kilka odcieni nude, stąd pewnie w niedalekiej przyszłości pojawi się podobny wpis co dziś! Te produkty to kolejny dowód na to, że dobre kosmetyki wcale nie muszą być drogie.



Znasz markę Silcare? Co zaciekawiło Cię najbardziej?

OBAGI Professional-C, kuracja złuszczająco – rozświetlająca w masce [4skin]

Aktualnie nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez produktów z witaminą C. Moja skóra uwielbia ją pod każdą postacią! Od miesiąca stosuję Wielozadaniową maskę o podwójnym działaniu z 30% stężeniem witaminy C od OBAGI. Amerykańskie kosmetyki pielęgnacyjne Obagi dostępne są w renomowanych klinikach dermatologii, medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej oraz Instytutach SPA & Wellness.



OBAGI Professional-C, kuracja złuszczająco – rozświetlająca w masce

Wielozadaniowa maska z witaminą C o podwójnym działaniu, która odsłania zdrową, młodziej wyglądającą skórę. Jednocześnie złuszcza przygotowując komórki skóry na przyjęcie niesamowitej infuzji 30% stężenia witaminy C. 

SKÓRA: Dojrzała, Mieszana, Naczynkowa, Normalna, Sucha, Tłusta, Trądzikowa 

Składniki aktywne

30% kwas L-askorbinowy – aktywnie wzmacnia obronę skóry przed szkodliwym wpływem agresorów zewnętrznych, niweluje fotouszkodzenia, wyrównuje koloryt skóry i energetyzuje komórki, zapewniając im dłuższa żywotność.



Stosowanie

OBAGI Professional-C kuracja złuszczająco – rozświetlająca w masce to produkt z serii profesjonalnej, stosowany w gabinetach. Producent zaleca, aby stosować 2-3x w tygodniu.

Kosmetyk należy rozgrzać w wilgotnych dłoniach, a następnie rozprowadzić wykonując delikatny masaż cienką warstwę na skórę. Pozostawić na 10-15 minut. Na początku czuć delikatne mrowienie, które po chwili ustaje. Osobiście maskę trzymam na buzi maksymalny czas zalecany przez producenta. Następnie zmywam letnią wodą.

Efekty

Obagi Microdermabrasion zawiera mikrokryształki, które delikatnie wygładzają powierzchnie naskórka pozbywając się martwej warstwy komórek. Zaraz po zastosowaniu maski moja twarz jest lekko czerwona, ale jest to coś co w ciągu 5-10 minut ustępuje. 

Jeśli chodzi o działanie długofalowe to ostatnio porównywałam zdjęcia sprzed mojej rewolucji i to co mogę stwierdzić - skóra nabrała bardziej jednolitego koloru, a moje pory są odrobinę mniejsze. Stosowana 2 razy w tygodniu przez miesiąc wyraźnie zredukowała nawet większe przebarwienia. Maska Obagi Microdermabrasion ładnie radzi sobie również ze świeżymi przebarwieniami potrądzikowymi. Przyspiesza ich gojenie, ładnie znikają bez pozostawiania czerwonych śladów i grudek. Buzia jest gładka i miękka. Myślę że  stosowana jeszcze dłużej przyniesie kolejne pozytywne rezultaty.

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z maski OBAGI. Jeżeli szukacie dobrego produktu z witaminą C i (tak jak ja) błądzicie, kombinujecie i zawsze coś Wam nie pasuje koniecznie dajcie jej szansę. Swoje opakowanie otrzymałam od sklepu 4skin.pl, gdzie możesz kupić mnóstwo profesjonalnych kosmetyków do pielęgnacji twarzy. 

Profesjonalna stylizacja paznokci: testuję lakiery hybrydowe Gelike Kabos!

Z pewnością każda z nas ma swoje ulubione odcienie, które najchętniej nosi na paznokciach. W zależności od pory roku te kolory mogą się zmieniać. Ja latem uwielbiam pastele! W ostatnim czasie to właśnie lakiery hybrydowe w pastelowych odcieniach gościły na moich paznokciach, ponieważ testowałam nową markę. Stąd dziś pokażę Ci trzy nowe pastelowe lakiery hybrydowe: Primrose, Lilac Flower i Biscuit! Testowałam również bazę budującą Be Natural, bazę regularną oraz top coat. To nasze pierwsze spotkanie i zdradzę już na początku, że pewnie nie ostatnie!


Zapraszam do królestwa pasteli! 

Dlaczego Hybrydy Kabos Gelike - komu są polecane?

Kabos to polska marka dostarczająca od ponad 10 lat profesjonalne produkty do stylizacji i pielęgnacji paznokci. W swojej ofercie posiada również artykuły do zdobień i wszystkie akcesoria niezbędne do wykonania manicure hybrydowego. Jednak jej najważniejszym produktem są lakiery hybrydowe Gelike. Lakiery te to nie tylko kolekcja pięknych i trwałych kolorów, ale przede wszystkim najmniej uczulające produkty tego typu na rynku. Są to lakiery dedykowane do wrażliwej i problematycznej płytki paznokcia. Nie zawierają szkodliwych składników, dlatego polecane są osobom podatnym na uczulenie na hybrydę. 

Od lewej kolory Kabos Gelike:

Biscuit, Lilac Flower, Primrose

Biscuit Kabos Gelike 

To fajny ciepły odcień beżu. Jest to kolor, który mogłabym nosić nawet przez cały rok. Biscuit Kabos Gelike potrzebuje 2 warstw do pełnego krycia. 


Lilac Flower Kabos Gelike 

W kolekcji lakierów Kabos nie zabrakło też propozycji dla romantycznych i delikatnych instagramowych dam. Subtelny, elegancki, pastel o liliowym odcieniu, niczym magiczna różdżka potrafi zamienić Kopciuszka w wytworną księżniczkę! Do pełnego krycia potrzebuje 2 warstw. 


Primrose Kabos Gelike 

Aby uzyskać efekt bez żadnych smug i prześwitów, musiałam nałożyć 3 warstwy. Pastelowa cytrynka. Primrose to śliczny kolorek, idealny pastelowy żółty odcień. 

Lakiery hybrydowe Kabos Gelike - trwałość i komfort aplikacji

Moje paznokcie rosną szybko, więc po dwóch tygodniach odrost zaczyna mnie już drażnić i na ogół nie noszę hybryd dłużej niż 3 tygodnie. Lakiery Kabos zdały egzamin i wytrwały bez żadnych uszczerbków po bokach czy odpryskach na końcówkach. Swoje paznokcie zawsze przedłużam, jednak na żel nałożyłam jeszcze bazę budującą, aby nadać im fajny kolor, który produkt zapewnia! W końcowym etapie używałam Top Coat'u Kabos Gelike, który zapobiegł żółknięciu i przebarwieniom mojego manicure. Zwykłe hybrydy z użyciem bazy regularnej zrobiłam na stopach. Baza zwiększyła przyczepność lakierów, a ja cieszę się pięknymi hybrydami!

Z aplikacją lakieru za pomocą pędzelka nie ma żadnych problemów. Lakiery posiadają wygodny pędzelek, którym można precyzyjnie zaaplikować określoną ilość produktu.



Hybyrdy Kabos Gelike - ile kosztują i gdzie kupić?

Buteleczka lakieru Kabos Gelike zawiera 5 ml produktu i kosztuje 28 zł. Niektóre kolory, bazy oraz top coat dostępne są opakowaniu 8 ml i kosztują 35 zł. Lakiery dostępne są m.in. na stronie producenta, a stacjonarnie są w SuperPharm. 

Podsumowanie

Kabos nieustannie dbając o bezpieczny i dobry skład swoich produktów, pozostaje wciąż liderem, wśród lakierów niosących najmniejsze ryzyko wystąpienia uczuleń  i podrażnień. Dlatego lakiery hybrydowe Gelike z powodzeniem mogą być stosowana przez wszystkie przyszłe mamy oraz kobiety mające wrażliwą czy zniszczoną płytkę paznokcia. Świetnie sprawdzają się, jako bezpieczny wybór po wystąpieniu wcześniej reakcji uczuleniowych. Pierwsze spotkanie z marką Kabos uznaję za niezwykle udane i już mam ochotę na więcej! 



Znasz lakiery hybrydowe od Kabos? Który kolor spodobał Ci się najbardziej?

Bandi, ANTI IRRITATE, Emoliencyjne masełko oczyszczające 2w1 - demakijaż i mycie twarzy

Bez wątpienia demakijaż jest niezwykle istotnym (jeśli nie najważniejszym!) elementem codziennej pielęgnacji. Kiedyś popularne były mleczka, później prym wiodły płyny micelarne i dwufazowe, oleje, a dziś rynek zalewają specjalistyczne balsamy oraz masła, które mają rozpuszczać makijaż. 

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją masełka oczyszczającego do twarzy od Bandi. Zapraszam do lektury!

Bandi, ANTI IRRITATE, Emoliencyjne masełko oczyszczające

Delikatne dla skóry masełko 2 w 1, doskonale usuwa makijaż, a także oczyszcza cerę, chroniąc jednocześnie jej prawidłowe nawilżenie i wygładzenie. Pozostawia cerę odświeżoną i bardziej miękką w dotyku. Usuwa makijaż z twarzy, oczu i ust.

Produkt zawiera syntetyczne emolienty, które wygładzają, zmiękczają skórę oraz chronią ją przed nadmierną utratą wody, ułatwiają rozpuszczenie makijażu i codziennych zanieczyszczeń, tj. sebum, pot czy kurz; polecane skórom wrażliwym i atopowym, a także w trakcie kuracji dermatologicznych.


Bandi, ANTI IRRITATE, Emoliencyjne masełko oczyszczające - ogólnie

Masełko zamknięte jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 90 ml w cenie ok.40zł [często można je znaleźć na promocji np. w Hebe]. Konsystencja masełka jest twarda i zbita w stanie stałym w białym kolorze, która pod wpływem ciepła rozluźnia się i bezproblemowo rozprowadza na skórze. Pachnie bardzo delikatnie, przyjemnie i kremowo.

Bandi, ANTI IRRITATE, Emoliencyjne masełko oczyszczające - jak sprawdziło się u mnie?

Przyznam szczerze, że nie dowierzałam samym pozytywnym opiniom jakie miałam okazję przeczytać o tym masełku w internecie. Skuszona recenzjami blogerek stwierdziłam, że i ja muszę się przekonać o wspaniałości tego produktu ;) Z tego typu kosmetyków miałam okazje testować jeszcze balsam do demakijażu od fluff, które mimo, że super oczyszczało to szczypało mnie w oczy, dlatego postanowiłam szukać czegoś odpowiedniejszego dla mnie [recenzja fluff]. 

Aktualnie wcale się nie dziwie, że to masełko ma tyle fanów. Jestem zachwycona! Świetnie radzi sobie z kruczoczarnym tuszem nawet tym wodoodpornym czy mocno kryjącym podkładem, a także z nagromadzonym sebum czy zanieczyszczeniami. Absolutnie nie podrażnia oczu, nie powoduje nieprzyjemnego uczucia oblepienia czy zamglenia.

Kontakt z wodą umożliwił emulgacje olejku, dzięki czemu dał się łatwo zmyć, nie pozostawiając przy tym żadnej wyczuwalnej, tłustej warstwy. Po osuszeniu cera była świetnie oczyszczona, nawilżona, wygładzona i nie było śladu po makijażu. Masełko w żaden sposób nie podrażniło cery, nie przesuszyło, nie zapchało i nie spowodowało wysypu. 



Bandi, ANTI IRRITATE, Emoliencyjne masełko oczyszczające - skład

Caprylic/Capric Triglyceride, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, C10-18 Triglycerides, Tripelargonin, C13-15 Alkane, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Caprylate, Parfum/Fragrance

Podsumowanie

Jest to fenomenalny produkt który pokochałam zarówno za minimalistyczne opakowanie, fajną cenę w stosunku do pojemności i wydajności oraz świetne działanie oczyszczające. Cieszę się, że mimo wszystko tak z nim trafiłam i nie natknęłam się na bubel. Myślę, że produkt nada się dla każdego typu cery i mogę wam go śmiało polecić! 



Znasz masełko od Bandi? Jaki produkt w kategorii demakijażu jest Twoim numerem jeden?

Bezpieczne lato: Bielenda Krem ochronny do twarzy SPF 50 oraz Loreal Serie Expert Solar Sublime Spray ochronny przed słońcem

Niedawno opublikowałam dla Was najważniejsze informacje o ochronie przeciwsłonecznej, a dzisiaj pod lupę biorę ochronny krem do twarzy z SPF 50 Bielenda oraz spray ochronny przed słońcem z filtrem UV do włosów L’Oreal Solar Sublime, oba produkty znajdziecie w sklepie fryzomania.pl. Niby pamiętamy o tym, aby nakładać filtry na twarz oraz ciało i chronić skórę przed promieniowaniem słonecznym, ale patrząc na to nasze włosy traktujemy trochę niesprawiedliwie. 


Dziś opowiem jak te produkty sprawdziły się w boju, zapraszam do lektury!

Bielenda Krem ochronny do twarzy SPF 50:

Dzięki takim składnikom jak:  Boswellia Serrata, Kwas hialuronowy oraz Masło Karite charakteryzuje się bardzo szerokim spektrum działania. Jak się bowiem okazuje, nie tylko przyniesie skórze Twojej twarzy ukojenie i złagodzenie podrażnień, ale także doskonale wygładzi i zadba o prawidłowe nawilżenie skóry. Co więcej, zapewni skórze wysoką ochronę UVA i UVB, SPF 50. 

 Bielenda Krem ochronny do twarzy SPF 50:

  • koi i łagodzi podrażnienia
  • wygładza i poprawia nawilżenie
  • zapewnia wysoką ochronę UVA i UVB, SPF 50.

Jak krem sprawdził się u mnie?

Na pochwałę, jak w przypadku wszystkich kosmetyków marki Bielenda Professional, zasługuje wygodne i higieniczne opakowanie z pompką. Ułatwia dozowanie kosmetyku oraz umożliwia zużycie go do ostatniej kropli. 

Krem ochronny Bielenda jest skuteczny - trzeba mu to przyznać. Używając go czułam, że jestem dobrze chroniona. W czasie używania nie doświadczyłam żadnych poparzeń, które czasem zdarzały się przy mojej jasnej cerze. Zgadzam się również z tym, że porządnie nawilża skórę. Niestety moja cera nie bardzo się z nim polubiła. Próbowałam go nakładać na różne sposoby - warstwami, wklepując, smarując, ale nie byłam w stanie zaaplikować poprawnej ilości tak by później nakładając podkład/krem BB wyglądał dobrze. Po około dwóch godzinach miałam potworne ciastko. Po dwóch tygodniach codziennej aplikacji i reaplikacji zauważyłam również pogorszenie się stanu mojej cery - dodatkowe zmiany ropne i zaskórniki. Po prostu skubaniec mnie zapchał nad czym bardzo ubolewam. 

U mnie natomiast nic się nie marnuje i z powodzeniem stosuje go na liczne tatuaże, które posiadam! Nie dość, że chroni to do tego je nawilża i przez cały dzień wyglądają świetnie. Uważam, że cery wrażliwe, po zabiegach depigmentacyjnych czy suche będą z niego naprawdę zadowolone i posiadaczkom tych cer właśnie go polecam. Dodatkowo kosztuję około 50zł za 100ml!

W kremie znajdziemy m.in. Boswellia Serrata, [działa przeciwzapalnie, ujędrniająco, antyoksydacyjnie, wzmacniająco naczynia krwionośne. Hamuje rozwój bakterii, ale też grzybów], Kwas hialuronowy [odpowiedzialny za odpowiednie nawilżenie], Masło Karite [regeneruje i odżywia skórę].


INCI:

Aqua (Water), Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (nano), C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-18, Polyarylamide/C13-14 Isoparaffin/Laureth-7, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Ethylhexyl Stearate, Etylhexyl Methoxycinnamate, Sodium Hyaluronte, Boswellia Serrata Gum, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Dimethicone, Dipropylene Glycol, Propylene Glycol, Decyl Glucoside, PEG-100 Stearate, Xanthan Gum, Citric Acid, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.



Loreal Serie Expert Solar Sublime Spray ochronny przed słońcem z filtrem UV do włosów

Spray L’Oreal Solar Sublime to specyfik przeznaczony do każdego rodzaju włosów. Jego celem jest zapewnienie ochronnej pielęgnacji włosom, które szczególnie narażone są na nadmierną ekspozycję na promienie słoneczne. Specjalna formuła sprayu delikatnie odżywia włosy (działa jak odżywka bez spłukiwania) oraz oplata je filtrem UV, dzięki czemu już nie musisz się bać zniszczenia ich przez słońce. 

 Działanie sprayu Loreal Expert Solar Sublime:

  • Intensywnie odżywia i odświeża włosy
  • Oczyszcza je z wody, piasku i chloru
  • Nadaje włosom połysk
  • Dodaje im sprężystości
  • Zwiększa ich odporność na czynniki zewnętrzne
  • Zapewnia ochronę UVA/UVB

Jak spray Loreal sprawdził się na moich włosach?

Z tym produktem naprawdę bardzo się polubiłam! Dzięki lekkiej konsystencji nie obciąża włosów, nie sprawiają one również wrażenia, że są przetłuszczone. Na szczęście aplikator powoduje mgiełkę, która fajnie osiada na włosach, a nie robi ich mokrych. 

Można powiedzieć, że jest prawie idealny, gdyby nie alkohol w składzie. No właśnie jak już przy nim jesteśmy to muszę wspomnieć, że są dwie szkoły. Pierwsza to ta, której się trzymam czyli staram się unikać kosmetyków, które go zawierają. Druga, o której możecie przeczytać między innymi w książce Mysi mówi o tym, że w przypadku mgiełek, które zostaną ogrzane (w tym wypadku promieniami słońca) nie musimy się aż tak tego alkoholu obawiać, ponieważ bardzo szybko wyparowuje z włosów. Staram się nie popadać w skrajności i obserwować jak dany produkt na mnie wpływa. Nie zauważyłam, aby włosy reagowały na niego w negatywny sposób. Po jego użyciu są miękkie, lśnią, pięknie pachną, a po ekspozycji na słońce nadal pozostają w doskonałym stanie. Ochrona jest widoczna gołym okiem. 


Kluczem do skutecznego działania sprayu Solar Sublime jest zawartość kompleksu Aloe Vera, wykazującego silne właściwości nawilżające, odżywcze i uelastyczniające. 



Podsumowanie

Nie będę mówić, że krem z Bielendy jest złym produktem, bo absolutnie tak nie jest! Po prostu nie sprawdził się mojej aktualnie mieszanej cerze, okazał się być dla niej zbyt ciężkim kosmetykiem. Tak jak wspomniałam - cery wrażliwe, suche i po zabiegach depigmentacyjnych powinny być z niego zadowolone! Tak samo zaskoczył mnie spray z Loreal. Mimo alkoholu w składzie naprawdę się z nim polubiłam :) 


Znasz sklep fryzomania.pl? Stosowałaś, któryś z produktów?


Lierac: Hydragenist Mist, Mgiełka na dzień dobry oraz Sebologie Mask, Maska głęboko oczyszczająca [Topestetic]

W dzisiejszym wpisie chciałabym wam przedstawić dwa produkty luksusowej marki Lierac. W roli głownej Sebologie Mask, Maska głęboko oczyszczająca oraz Hydragenist Mist, Mgiełka na dzień dobry. Na początek chciałabym przybliżyć Wam samą markę. Może już ją znacie? Powstała w 1975 roku i w ciągu kilku lat stała się ekspertem w dziedzinie pielęgnacji. Podstawowe założenia marki to innowacyjność, skuteczność, bezpieczeństwo oraz kobiecość. Kierując się nimi Lierac tworzy kosmetyki łącząc najnowsze technologie i najwyższej jakości składniki.


Kosmetyki znajdziecie w sklepie topestetic.pl. Zapraszam Was do poczytania mojej opinii o tych produktach.


Lierac, Sebologie Mask, Maska głęboko oczyszczająca

Kremowy kosmetyk z natychmiastowym efektem głębokiego oczyszczenia. Zawiera złuszczające mikrogranulki. Odblokowuje i zwęża pory, oczyszcza i rozjaśnia skórę. Absorbuje nadmiar sebum, redukuje niedoskonałości i matuje skórę. 

Wskazania:

  • łojotok
  • zanieczyszczenia
  • niedoskonałości
  • wypryski skórne
  •  blizny pozapalne

Polecana dla skór mieszanych i tłustych.

Jak maska sprawdziła się u mnie?

Maska oczyszczająca Lierac zamknięta jest w plastikowej tubce o pojemności 50ml. W składzie kosmetyku znajdziemy glinki, dlatego też dosyć szybko zasycha na twarzy. Należy pamiętać o zwilżaniu jej, aby nie dopuścić do zaschnięcia! Jest to bardzo ważny aspekt, ponieważ maska zacznie działać wtedy z całkowicie odwrotnymi efektami. W konsystencji maski znajdziemy również malutkie drobinki, które podczas masażu delikatnie peelingują naszą skórę. Do stosowania raz w tygodniu.

To, co jest najbardziej zauważalne, to oczyszczenie porów. Uwierzcie mi, że po zmyciu produktu widać znacznie mniejszą ilość wągrów, a stany zapalne są złagodzone. Jakieś głębsze zanieczyszczenia czy grudki mogą stać się bardziej wypukłe, bo oczywiście pojedyncza aplikacja maski na 10 minut nie jest w stanie sprawić, że pozbędziemy się wszystkich niedoskonałości. Ponadto, cera jest cudownie wygładzona, z wyrównanym kolorytem, a w dotyku niezwykle przyjemna. 

W składnikach aktywnych znajdziemy m.in. Kaolin [glinka biała, oczyszcza, ujędrnia i nadaje zdrowy wygląd. Wchłania sebum a zawarty w nim glin powoduje ściąganie porów.], Salicylic acid [Kwas salicylowy, działanie eksfoliacyjne (złuszczające naskórek), przecizapalne i bakteriostatyczne.], Zinc gluconate [Glukonian cynkusól cynku o działaniu bakteriobójczym, przeciwzapalnym].

INCI:

Aqua, Kaolin, Oryza Sativa (Rice) Starch, Polylactic Acid, Zinc Gluconate, Stearic Acid, Caprylic/Capric Triglyceride, Palmitic Acid, Illite Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, CI 77891/Titanium Dioxide, Glycerin, Microcrystalline Cellulose, Xanthan Gum, CI 77019/Mica, PEG-75 Stearate, Phenoxyethanol, Allantoin, Parfum, Salicylic Acid, Tromethamine, Ceteth-20, Stealth-20, Tetrasodium EDTA, Cellulose Gum, Montmorillonite, Propylene Glycol, Tocopherol, Glycine Soja Oil, Tin Oxide, CI 61570/Green 5, 1408A.




Lierac, Hydragenist Mist, Mgiełka na dzień dobry 

Pierwszy gest pielęgnacyjny o poranku, zapewnia natychmiastowy efekt dotleniającego nawilżenia. Zaraz po przebudzeniu likwiduje senne zagniecenia, oznaki zmęczenia i niedotlenienia na skórze twarzy. Intensywnie nawilża i wygładza. 

Wskazania:

  • poranna pielęgnacja, 
  • zagniecenia na skórze po nocy, 
  • zmęczona cera, 
  • niedotlenienie, 
  • suchość.

Nadaje się dla każdego typu skóry.

Jak sprawdziła się u mnie?

Lekko żelowa konsystencja mgiełki na dzień dobry Lierac daje efekt natychmiastowego nawilżenia i wygładzenia. Pamiętacie ile razy po przebudzeniu na swojej twarzy widzieliście zagniecenia od poduszki? Ta mgiełka idealnie je wygładza. znikają w mgnieniu oka. Ma bardzo przyjemny, kwiatowy zapach, który jest mieszanką róży, gardenii i jaśminu. 


Uwielbiam zapach i odświeżające działanie tej mgiełki! Stosuje ją każdego poranka, a dodatkowo jeśli nie mam na sobie makijażu odświeżam się nią w ciągu dnia. Od kiedy wprowadziłam mgiełkę do mojej pielęgnacji mam wrażenie o wiele lepiej nawilżonej, gładkiej i świeżej skóry. Po delikatnym masażu, który wykonuje podczas aplikacji produktu przechodzę do nakładania dalszych etapów pielęgnacji i ewentualnie makijażu. Zapomniałabym dodać, chociaż wydaje mi się, że powinno to być dla wszystkich oczywiste, że mgiełkę nakładamy na umytą, oczyszczoną skórę twarzy.

Działanie mgiełki nie jest tak spektakularne jak w przypadku maseczki oczyszczającej, ale i ją bardzo szybko polubiłam. Stosując ją mam wrażenie, że robię dla swojej skóry "coś więcej". No i zauroczył mnie jej delikatny, kwiatowy zapach.

W składzie mgiełki znajdziemy m.in. Kompleks HYDRA O₂ [biomimetyczny tlen, kwas hialuronowy, liście Ambiaty, koncentrat witamin i minerałów] przywraca nawilżenie i wygładza skórę, polimer wiskoelastyczny z pamięcią kształtu [daje natychmiastowy efekt "żelazka"], flawonoidy pochodzące z róży [działają wygładzająco], ekstrakt z różańca [chroni przed wolnymi rodnikami].

INCI:

Aqua/Water/Eau, Glycerin, Rosa Damascena Flower Water, Propylene Glycol, Acrylates/Beheneth-25 Methacrylate Copolymer, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Urea, Tromethamine, Pentylene Glycol, Hydrolyzed Sweet Almond Protein, Glycerine, Tetrasodium Edta, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sodium PCA, Magnesium Aspartate, Zinc Gluconate, Panthenol, Pyridoxine HCI, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Lactate, Sodium Hyaluronate, Citric Acid, Tocopherol, Vernonia Appendiculata Leaf Extract, Copper Gluconate, Rhodiola Rosea Root Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Juice, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum/Fragrance.


Oba kosmetyki Lierac bardzo przypadły mi do gustu i z przyjemnością Wam je polecam! 



Znacie kosmetyki Lierac? Powiedzcie jakie są Wasze ulubione?

Co powinieneś wiedzieć o ochronie przeciwsłonecznej - wiedza w pigułce

Mnóstwo kobiet/mężczyzn o ochronie przeciwsłonecznej przypomina sobie późną wiosną lub latem. Tak naprawdę większość pamięta o niej dopiero na plaży. Niestety, takie zapominalstwo to najprostsza droga do przedwczesnego starzenia się skóry, przebarwień i zmarszczek. Dlatego, gdy tylko nadarza się okazja trąbie o nakładaniu filtrów! Z racji tego, że zaczął się sezon wakacyjny mam dla Was troszkę informacji o ochronie przeciwsłonecznej. 

O co tyle szumu, czyli po co w ogóle używać kremu z SPF...

Światło UV emitowane przez słońce penetruje naszą skórę, powodując stany zapalne, degradację kolagenu w skórze, starzenie się skóry, przebarwień. Promienie UV mogą powodować uszkodzenia w łańcuchu naszego DNA, co w rezultacie prowadzić może do powstania raka skóry. Dodatkowo naukowcy postulują, że około 90 procent wszystkich oznak starzenia skóry spowodowane jest przez promieniowanie UV, które nasza skóra przyjmuje od słońca. Wszystkie te czynniki powodują, że nakładanie kremu przeciwsłonecznego jest nie tylko jedną z najlepszych rzeczy jaką możemy zrobić dla wyglądu naszej cery, ale też dla jej zdrowia. Dobre kremy z filtrem chronią zarówno przez promieniowaniem UVB jak i UVA.

Promieniowanie UVB odpowiedzialne jest za powstawanie opalenizny, a co za tym idzie poparzeń słonecznych i zmian pigmentacyjnych. Przy okazji może przyczynić się też do chorób oka, a konkretnie rozwoju zaćmy. 

Promieniowanie UVA jest jednak dużo bardziej zdradliwe. Jego efektów nie widzimy po jednorazowym wypadzie nad morze. UVA odpowiadają za fotostarzenie skóry, zmiany nowotworowe, upośledzają produkcję kolagenu. Co więcej, UVA dociera do nas cały rok w takim samym natężeniu, bez problemu przenika przez chmury czy szyby. To właśnie dlatego kremu z filtrem powinno używać się CAŁY ROK, nie tylko w sezonie wakacyjnym!
źródło: google

Czym jest SPF, czy przy wyborze jest najważniejszy?

Przy wyborze często patrzymy tylko na wartość SPF, która dotyczy jedynie promieniowania UVB (tym co "opala"). To, o czym często zapominamy, to zwracanie uwagi na wskaźniki ochrony przed UVA. Szukajmy na opakowaniach filtrów jasnych oznaczeń, które dadzą nam informację, o wskaźnikach dotyczących obu rodzajów promieniowania. Idealnie kiedy mamy wysoki faktor SPF i do tego określoną ochronę UVA. Może się zdarzyć, że na opakowaniu nie ma informacji o ochronie UVA. Może to wynikać z braku aktualizacji opakowań lub po prostu z faktu, że badania są dopiero w trakcie. Warto zajrzeć na stronę lub po prostu dopytać producenta.

Kolejny skrótem jest PA i następujące po nim plusy. Im więcej plusów, tym wyższa ochrona UVA (maksymalnie 4 plusiki). Czyli idealnie, gdyby na Twoim kremie z filtrem widniało PA++++.


Pułapki, na które możesz się natknąć!

SPF 30 a SPF 50 – jaka jest różnica?

Filtr z oznaczeniem SPF 50 będzie chronił skórę przed poparzeniem prawie 2 razy dłużej dłużej niż SPF 30. Natomiast w przypadku przepuszczalności promieniowania UVB ta różnica nie jest już taka duża, jak mogłaby się wydawać. SPF 30 blokuje około 97% promieniowania UVB, podczas gdy SPF 50 mniej więcej 98%. Choć mogłoby się to wydawać mało istotne, to jednak każdy procent dodatkowej ochrony ma znaczenie. Gdy popatrzymy na to z innej perspektywy, to SPF 30 przepuści około 3% promieniowania, a SPF 50 2%. To daje 1,5 raza więcej fotonów UV dostających się wgłąb naszej skóry.

Faktory SPF się nie sumują!

SPF 10 i SPF 30 nie daje SPF 40. Nie mieszamy też bezpośrednio filtrów z innymi kosmetykami (nie robimy własnego BB poprzez dodanie kremu z SPF do podkładu), ani nie mieszamy dwóch różnych produktów ze sobą. Takie działania mogą wpływać nie tylko na stabilność danego filtra, ale też na jego skuteczność i poziom ochrony.


Czy reaplikacja filtra słonecznego jest potrzebna?

Oczywistym jest, że czas ochrony filtra ulega skróceniu przy kontakcie z wodą, intensywnym poceniu się czy wycieraniu ciała (chociażby o plażowy ręcznik). Dlatego sugeruje się reaplikację filtru średnio raz na 2-3 godziny. Reaplikacja jest KONIECZNA, jeśli chcesz mieć pewność, że jesteś chroniona przed promieniowaniem UVA. Przykładowo, aplikując SPF 30, na którego opakowaniu widzisz symbol UVA w kółeczku, możesz mieć pewność, że jesteś chroniona przed UVB przez 450-600 minut, ale jedynie przez 1/3 tego czasu (czyli 150-200 minut!) przed groźnym UVA.


Ile kremu z filtrem nakładać na twarz?

Aby mieć pewność, że kosmetyk z filtrem działa we właściwy sposób należy pamiętać o nakładaniu odpowiedniej ilości preparatu. Mądre głowy mówią, że powinno to być 2 miligramy produktu na 1 cm² skóry. Tyle potrzeba, aby uzyskać deklarowaną ochronę. Do odmierzania ilości można wykorzystać długość palca wskazującego oraz serdecznego.

Co oznacza, że filtr jest wodoodporny?

Zastanawia Cię czy po wyjściu z wody Twoja skóra nadal jest chroniona przed szkodliwym działaniem słońca? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.. W Unii Europejskiej za wodoodporne uznaje się kosmetyki, które po dwóch 20 minutowych kąpielach gwarantują 50% deklarowanej na opakowaniu ochrony. Pod uwagę nie jest niestety brane wycieranie ręcznikiem, które powoduje ścieranie pozostałości filtrów. Czy taka ochrona jest Twoim zdaniem satysfakcjonująca? 


Rodzaje filtrów i ich właściwości

  • Filtry mineralne/ filtry fizyczne (tlenek cynku i dwutlenek tytanu) - zdecydowanie rzadziej uczulają, dlatego też polecane są kobietom w ciąży, dzieciom i osobom z wrażliwą skórą. Kosmetyki ochronne z tlenkiem cynku polecane są także osobom z cerę trądzikową i tłustą. Tlenek cynku ma działanie antybakteryjne, dobrze też reguluje wydzielanie sebum. Są również bezpieczne dla rafy koralowej, więc warto postawić na nie podczas egzotycznych podróży. Należy pamiętać, że zwykle ciężej się rozprowadza na skórze, mogą gorzej współpracować z makijażem.  Jeśli w kosmetyku zastosowano dwutlenek tytanu lub tlenek cynku o dużych cząsteczkach (nie nano) i w dużym stężeniu, może się zdarzyć, że przytkają pory. Filtry mineralne są też dużo łatwiej ścieralne ze skóry. W przeciwieństwie do filtrów chemicznych nie wnikają w nią, a jedynie pozostają na powierzchni. 
  • Filtry chemiczne wykazują lepsze właściwości aplikacyjne (m.in. nie bielą skóry).  Ze względu na to często znajdują się np. w kremach do twarzy. Ogromna większość z nich idealnie sprawdzi się przez cały rok, zarówno solo jak i pod makijaż. Filtry chemiczne są też bardziej odporne na ścieranie. Przy filtrach chemicznych jest też nieco większe prawdopodobieństwa uczulenia, głównie właśnie ze względu na „substancje pomocnicze”. Jeśli jesteś alergikiem, masz wrażliwą cerę, musisz bardzo dokładnie przeanalizować skład takiego filtra chemicznego. Żeby nie zrobić sobie krzywdy.
  • Filtry mieszane to nic innego, jak połączenie filtrów fizycznych z chemicznymi. Obecnie producenci ulepszają produkty fotoprotekcyjne poprzez mieszanie filtrów mineralnych z chemicznymi. Pozwala to uzyskać wysoki stopień fotoochrony, fotostabilności przy zachowaniu lekkości konsystencji. 


Na którym etapie pielęgnacji twarzy stosować krem z filtrem przeciwsłonecznym?

Kiedy nasza pielęgnacja jest bogata i rozbudowana, pojawia się pytanie - na którym etapie zastosować filtr i czy można aplikować go samodzielnie (szczególnie kiedy panują wysokie temperatury i nie lubimy czuć na skórze zbyt dużego obciążenia). 

Kremy z filtrem stosujemy zawsze jako ostatni krok pielęgnacyjny. Pod filtr, w zależności od rodzaju i potrzeb skóry, możemy zaaplikować serum lub klasyczny krem do twarzy. Jeśli natomiast nasza skóra jest w dobrej kondycji i nie czujemy potrzeby jej intensywnego nawilżania, w pielęgnacji porannej - po zastosowaniu serum, jak najbardziej możemy użyć od razu odpowiednio dobranego kremu z wysoką ochroną przeciwsłoneczną.

Kremy z filtrem bardzo często w swojej formule zawierają już składniki pielęgnujące i zapobiegające odwodnieniu cery, co sprawia, że bez obaw możemy (nie stosując dodatkowej pielęgnacji) aplikować krem z filtrem pod makijaż bądź samodzielnie.


Filtry „roślinne” – czy to ma w ogóle sens?

Na wielu portalach, forach i grupach na Facebooku krąży mit, że niektóre oleje roślinne są doskonałym zamiennikiem dla kremu z filtrem i to w dodatku naturalnym. Niektóre oleje i masła, na przykład olej z pestek malin czy masło shea, mają niewielki wskaźnik SPF (zwykle wynosi od 1 do 4), ale zdecydowanie zbyt niski, aby ochronić skórę przed promieniami UVB, ani tym bardziej UVA. Oleje to cudowny dodatek do pielęgnacji, ponieważ zmiękczają i wspomagają nawilżanie włosów i skóry. Nie zastąpią kremów z filtrem, które są skuteczne, a ich skuteczność została potwierdzona stosownymi badaniami. Pamiętajcie o tym!


Pamiętaj..

Kremy z filtrem to kosmetyki, które powinny dobrze się trzymać skóry, więc ich zmycie nie jest takie proste. Często słyszę, że filtry "zapychają". W większości przypadków właśnie dlatego, że nie są odpowiednio zmyte ze skóry. Zwykłe kremy z filtrem polecam zmywać dwuetapowo, lecz obojętnie jaką metodą. Filtry wodoodporne radzę w pierwszym etapie usuwać ze skóry olejem/balsamem/masełkiem, następnie przejść do żelu bądź pianki.



Jestem bardzo ciekawa, jaki jest Wasz stosunek do kremów z filtrem. Stosujecie krem z SPF50 przez cały rok? Który krem z wysokim filtrem jest według Was najlepszy?